Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?
Kwiecień 27, 2024, 22:59:32

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane

Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja Admin kontakt BLOG
Strony: [1] Do dołu Drukuj
Autor Wątek: Kronika Diecezyi Sandomierskiej  (Przeczytany 6050 razy)
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



: Grudzień 09, 2012, 21:44:21

Kilkanaście lat temu znalazłem gdzieś na strychu kilka numerów miesięcznika "Kronika Diecezyi Sandomierskiej". Przeglądając je natknąłem się na kilka artykułów opisujących działania I-wojenne i straty jakie poniosły miejscowości, parafie z diecezji sandomierskiej w I WŚ. Gazety z 1916 r. pisownia oryginalna.

RYCZYWÓŁ
Huragan wojenny nawiedził poraz pierwszy parafię Ryczywół 8 października 1914 r. i grasował w niej przea cały tydzień. Spaliło się wtedy w miasteczku Ryczywole od strzałów armatnich rosyjskich 20 domów. Mieszkańcy stracili dużo wskutek rekwizycyi, gdyż za rzeczy płacono albo zbyt mało, albo tylko kwitami. Proboszcz ks. Józef Chybowski stracił wszystko siano, koniczynę, owies, słomę, jedną sztukę z trzody chlewnej, wołu, tudzież trzy sągi drzewa. Amatorzy miodu zniszczyli trzy roje pszczół, ule porozbijali, zabrali około pięciu garncy patoki miodowej, 30 butelek wisniaku-straty te wynoszą do 1000 rubli. W kościele zepsuto organy, zasłony w oknach wieży, porobiono otwory w dachu, zabrano też ze świątyni wszystko światło i wosk za 150 rubli.
Od 21 lipca 1915 roku rozpoczęło się wypieranie Rosyan przez wojska austryacko-węgierskie i niemieckie z okolic Ryczywołu. Zgorzało wtedy miasteczko doszczętu: pozostały tylko kościół, plebania i 14 lichych domków na ustoniu stojących. I znowu rozpoczęły się spustoszenia i niszczycielstwo. W jednej wiosce złożonej z 70 gospodarstw, pozostała tylko jedna kopa zboża i jedna krowa. Proboszcz znowu poniósł strat na 1400 rubli, akościół w zniszczonych sprzętach, materyale budowlanym, parkanach około 2200 rubli.
Przed wojną liczyła parafia Ryczywół 1600 dusz, wskutek wojny, spalenia miasteczka i pół wsi Woli Chodkowskiej, rozproszenia się mieszkańców po rozmaitych miejscowościach, przejścia 43 rodzin na rozkaz władz wojskowych niemieckich do parafii Samogoszcza diecezyi lubelskiej za Wisłą- pozostało w Ryczywole nie więcej nad 500 dusz.
Inne parafi dekanatu kozienickiego doznały wielkich spustoszeń, toż w Kozienicach spalono 136 domów, w parafii kozienickiej 692 zagrody, a w całym obwdzie czyli powiecie kozienickim aż 10263 zagrody. Prawie wszystkie te pozary spowodowały ustępujące wojska rosyjskie.
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #1 : Grudzień 11, 2012, 21:10:50

SOBÓTKA, wieś w powiecie opatowskim, chyba nie problem że to świętokrzyskie
...Kronikarską wzmiankę z ostatnich miesięcy rozpocznę(ks. proboszcz) od uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego 1915 r. którego to dnia rozpoczęli Rosyanie wysadzać dopiero co ukończoną linię kolejową Ostrowiec-Nadbrzezie. Wybuchy gwałtowne od samego rana przejmowały wszystkich trwogą; słysząc je zadawał sobie każdy pytanie, co nam najbliższe dni przyniosą; ile te biedne nerwy przenieść będą musiały nowych niespodzianek. Ale w ciągu następnych sześciu tygodni słyszeliśmy tylko dochodzący nas huk armat od Klimontowa i Koprzywnicy, lub latające aeroplany, migocące reflektory. Co przy tem wszystkiem trwożnych komentarzy było, trudno opisać!... Dopiero 21-go czerwca zakotłowało się na drodze od Sandomierza: dzień i noc gwar cofających się pułków rosyjskich pieszych i konnych, głuchy stuk armat przejeżdżających drogą.
Trwało to do 23-go czerwca włącznie. Lotne podjazdy Kozackie zakończyły odwrót przed wieczorem tegoż dnia; a w nocy zaczęły się posuwać już wojska austryackie.
Zaroiło się jak w ulu od żołnierzy wszelkiej broni. Nie długo zagrały nam armaty na wschodniej stronie parafii od strony Pisar, Wyspy i Wygody.
W te dnie ostatnie wsie najwięcej odczuły skutków bitew, toczących się wciągu dni następnych.
Pola poprzerywano rowami strzeleckimi; stodoły i obory porozbierano do okopów. Dwie sąsiadujące naprzeciw siebie wsie były obsadzone przez dwie wrogie, rozdzielone wstęgami rowów, armie.
Skutki strzelaniny były te, ze w Wygodzie spalonych zostało siedem domów. Ludność przed bitwą została wydaloną przez Rosyan, Pastwą chciwości żołnierzy rosyjskich padły ukryte zapasy żywności i odzież w dołach.
W jednym z domów pozostawiona chora staruszka sześćdziesięcioletnia niejaka Aniela Moniarska padła ofiarą płomieni. Nie wiadomo czy nienastarczono jej zabrać wskutek popłochu czy też zostawiono na opatrzności Bożej. Gdy wojska rosyjskie posunęły się dalej, a wylęknieni mieszkańcy wrócili do wsi, zastano zgliszcza spalonych domów i zwęglone zwłoki staruszki. Pochowano ją pod krzyżem przy drodze. Groza była straszna, lęk przejmował patrzących na straszne skutki pocisków armatnich, zdawało się, że nie ocaleje wieś kościelna. Ale P. Bóg łaskawy odwrócił wichurę wojenną w drugą stronę i to co nas ominęło, z woli Bożej dotknęło niedalekie i dalsze strony biednej i znękanej Ojczyzny naszej.

Ks. Stefan Zagner, proboszcz parafii Sobótka
Ostatnia zmiana: Grudzień 11, 2012, 21:25:42 wysłane przez rafal81 Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #2 : Grudzień 13, 2012, 20:54:55

GIELNIÓW, powiat przysuski

W jesieni roku 1914 przyszły do Gielniowa obozy rosyjskie i kwaterowały tu przez całą zimę. Ofiarą ich stał się parkan około ogrodu plebańskiego, wartości około 100 rubli. I skargi do władzy wojskowej i postawienie stróża, który dniem i nocą parkanu pilnował, nic nie pomagało! parkan spalono. 15 maja od rana rozpoczęło się strzelanie z armat od strony wojsk austryackich. Na Gielniów i wioski poblizkie miało paść 1300 pocisków. Spaliły się od nich wszystkie zabudowania plebańskie, oprócz samej plebanii i połowa domów mieszkalnych w Gielniowie. W szczyt plebanii trafił szrapnel, przebijając go na wylot i eksplodując w murze.
Uszkodzona została w wielu miejscach dachówka na plebanii. Na kościele przebity w kilku miejscach dach, poniszczone belki. Szkody w zabudowaniach plebańskich wynoszą tysiąc kilkaset rubli. W wioskach parafii, szczególniej u kobiet, których mężów zabrano na wojnę, bieda. W całej parafii jest ze sto osób, potrzebujących gwałtownie pomocy.
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #3 : Grudzień 26, 2012, 20:52:07

PTKANÓW, powiat opatowski
I Ptkanów, to ciche zwykle ustronie, nawiedziła pożoga wojenna. Po raz pierwszy przybyły tu wojska austryackie, przeważnie czesi, w sile kilkuset żołnierzy, 24 sierpnia 1914 r. przed wieczorem; zanocowali w Ptkanowie i paru wioskach parafii i w dniu następnym raniutko wyruszyli w stronę Ożarowa.
zachowali się poprawnie.
Odtąd do 4-tego października był w Ptkanowie względny spokój, chociaż w wioskach parafialnych dość często wojska zmieniały swój postój. Z góry ptkanowskiej widzieć można było przemarsz wojsk: rosyjskiego, austryackiego, i niemieckiego od strony Ostrowca do Opatowa, oraz w stronę Sandomierza i do Staszowa i ciągle posuwające się obozy po szosie opatowskiej.
 Dopiero dzień 4-go października 1914 roku upamiętnił się w historyi Ptkanowa. Odbyła się tu bowiem tego dnia bitwa między wojskiem rosyjskiem i niemieckiem. Niemcy zamierzali otoczyć wojsko rosyjskie, broniące się w opatowie i w sąsiednich wioskach, i w dość pokaźnej liczbie skierowali się w stronę Ptkanowa.
Spostrzegli Rosyanie i wysłali rotę żołnierzy pod dowództwem podoficeraAleksandra Tafincewa, by wstrzymać zapędy Niemców. Rota żołnierzy, przybywszyokoło godziny 9 1/2 rano do Ptkanowa, przy pomocy kilku wyrostków i paru mężczyzn ze wsi, na poczekaniu porobiła okopy. Niemcy umieścili się na polach wsi Małoszyce od strony zachodniej i północnej w oddaleniu 2 1/2 wiorsty od Ptkanowa. Rosyanie, mając oprócz karabinów zwykłych, kilka karabinów maszynowych, opierali się z początku niemcom, liczącym 2700 ludzi.
Kanonada trwała od godz. 11 do 2 po połud.
Proboszcz miejscowy, ks. Józef Świechowski zdołał zaledwie odprawić Mszę św. i nie mając już czasu na spożycie śniadania, zabrał z plebanii niezbędne przedmioty i ukrył się z domownikami w piwnicy w dziedzińcu. Gdy szedł do piwnicy, zauważył uciekające juz podjazdy kozackie w stronę Opatowa. Jeden z kozaków na koniu nagle przechylił się i spadł na ziemię, koń pobiegł dalej, lecz zaraz zawrócił, zatrzymał się przy podnoszącym się jeźdzcu... cdn
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #4 : Grudzień 28, 2012, 21:13:08

Ptkanów, ciąg dalszy

Proboszcz przez czas ziejącego ognia pozostawał w piwnicy, która trzęsła się od padających w pobliżu granatów i szrapneli; słyszał spadającą z łoskotem część blachy z kościoła, oraz zapadające się w płomieniach ognia dacy mieszkania i budynków gospodarczych służby kościelnej, i świst przelatujących ponad piwnicą pocisków armatnich. Ufny w opiekę Bożą, powiedział sobie: fiat voluntas Dei.
Wreszcie rota żołnierzy na Ptkanowie zaczęła milknąć ze swemi strzałami i wkrótce nastąpiła cisza po trzygodzinnej walce.
W drzwiach piwnicy ukazał się Niemiec z okrzykiem: halt. Wyszedł proboszcz z wielu innymi, którzy również ukryli się w piwnicy.
W Ptkanowie byli już Niemcy. Prowadzili oni dużo jeńców i nieśli bardzo wielu rannych.
Po kilkugodzinnej walce przedstawiał Ptkanów przykry widok. Kościół, piękna budowla z ciosowego kamienia, z końca XIVw, w stylu gotyckim, odarty z części dachu, dwie krokwie i wiele łat połamanych, sufit w nawie kościła uszkodzony, ściana północna pokaleczona pociskami, mur okulny "obronny" z dwoma wyłomami.
Straty wyrządzone kościołowi przeniosą 2000 tysiące rubli. Plebania, którą uderzyło kilka pocisków, również uszkodzona. Parę pocisków, szczęśliwym trafem, wleciało oknem północnym a wyleciało południowem, pozostawiając pewne ślady swego pobytu w mieszkaniu. Ze dwa szrapnele zdruzgotały troje drzwi i zatrzymały sie w szafie proboszcza, druzgocąc takową.
Spalona została organistówka, czyli dom służby kościelnej z zabudowaniem gospodarczem i całe mienie tej służby.
Niemcy jeńców umieścili w kościele tłomacząc to koniecznością dla braku mieszkań.
Z plebani urządzili szpital, lokując w niej przeszło osiemdziesięciu rannych, jeden zaś pokój pozostawiono dla starszyzny wojskowej ; dla proboszcza pozostał piwnica na mieszkanie.
Niedługo po zajęciu plebani przez wojskowych, pisze proboszcz, wezwany zostałem do chorego oficera niemieckiego, Polaka z Berlina.
Przyszedłszy do rannego, zostałem zagadnięty temi słowy: "księże dobrodzieju, mam trzech przyjaciół, dwóch opuściłem, a trzeci mi dalej tyowarzyszy, i dalej mówi": "dwoma tymi przyjaciółmi to żona i dziecko, a trzecim, to wiara św katolicka, która radzi mi wyspowiadać się, gdyż czuję koniec swój bliski.
Ubrałem się w komżę i bursę i zacząłem słuchać spowiedzi chorego, aż tu kilku rannych żołnierzy luteran ochrypłym głosem, woła: nein, nein! Lecz jedno słowo "still" towarzyszącego proboszczowi podoficera uspokoiło niezadowolonych... cdn
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #5 : Grudzień 30, 2012, 21:16:30

Ptkanów, cz. III
Od tej pory zyskałem na szacunku u Niemców.
Zbliżali się do mnie wyższej rangi oficerowie, jak Ottingen, Ernst hrabia Strachwitz. Człowiek poważny wiekiem, pokazywał mi krzyżyk, jaki nosił przy sobie, mówiąc: "W Chrystusie moja nadzieja, że powrócę do swoich."
Pomimo okazywanego mi szacunku, gdy obiegła pogłoska wśród wojska, że paru odważniejszych kozaków podjechało pod górę ptkanowską, zrobiono u mnie rewizyę w piwnicy, czym nie ukrył czasem kozaków.
Jeden żołnierz niemiecki żądał, abym swoim kosztem utrzymywał około dwustu jeńców.
Na cmentarzu grzebalnym pochowano ośmnastu zabitych żołnierzy ze strony rosyjskiej, w tej liczbie dwunastu Polaków, przeważnie z Kieleckiego (piąta rota) i pięciu Rosyan, oraz jednego żyda. Pochowano też kilku Niemców, w tej liczbie paru oficerów. Jeden z nich von Minckwitz, kapitan, miał krzyż złoty za zwycięstwa w Belgii.
W kilka dni po ustąpieniu Niemców z Ptkanowa przyjeżdżał  z Opatowa na koniu przez trzy dni na cmentarz grzebalny na grób przyjaciela swego kapitana von Minckwitz lekarz wojskowy, jakiś człowiek już starszy.
W d. 4 października 1914 r. ranione zostały w Ptkanowie cztery osoby od rozrywających się szrapneli, dwie z nich od ran zmarło.
W parafii nie było wypadków pożaru i śmierci od pocisków, były tylko straty, jakie parafianie ponieśli przez rekwizycyę koni, krów, zboża,- zwykłe rzeczy podczas wojny.
Od d. 13 maja 1915 r. przez pięć tygodni na lini Słupia Nowa-Klimontów w oddaleniu kilku wiorst od Ptkanowa trwała walka uporczywa wojsk austryackich i niemieckich z wojskami rosyjskiemi. Wreszcie wojska rosyjskie cofnęły się ku Wiśle, a wkroczyły wojska austryackie d. 23 czerwca 1915 r. Ptkanów nie ucierpiał od tego trzeciego nadejścia, był tylko widzem krwawych walk, odbywających się poza granicami parafii, oraz krwawych łun pożarów, oświecających okolicę zajętą przez wojska. Akcya wojenna w Ptkanowie przyczyniła wiele strat kościołowi i proboszczowi.
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #6 : Styczeń 11, 2013, 21:27:05

TUMLIN

W 1914 r. proboszcz tumliński ks. Feliks Moleck poniósł strat w sianie, koniczynie, słomie, owsie od różnych wojsk na jakie 500 rubli. nadto stratowano mu pola obsiane, zniszczono wóz, bryczkę i sporo mebli w domu. Parafianie też ponieśli sporo strat wskutek rekwizycyi dobytku, za który albo płacono mało, albo nie, albo też kwitami. W r. 1915 w czasie cofania się Rosyan i kilkagodzinnych walk w Tumlinie, zostały wybite wszystkie szyby w kościele i plebanii od strony południowej, dach na kościele od odłamków podziurawiony jak sito; uszkodzony sufit i obraz w wielkim ołtarzu. Straty w kościele wynoszą do 1000 rubli, ocalał on jednak prawie cudem, gdy się zważy na to że okopy rosyjskie były tuż za ogrodem plebańskim i cała akcya była skierowana w stronę kościoła.
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #7 : Styczeń 17, 2013, 21:50:53

T Y M I E N I C A (okres od 1 list. 1915 do 1 marca 1916)

Po jesiennym przemarszy wojsk ku Karpatom zakątek nasz powrócił do dawnego spokoju. Huk armat cichł z dnia na dzień, kojąc strwozone serca ludzkie i dając możność obrachunku strt i wrażeń, przeżytych w ogniu. Okazało się, że więcej było strachu, jak bólu, i wszystko jest możliwe do zniesienia przy zachowaniu życia.
Wielkie masy wojsk rosyjskich, tocząc się za związkowymi, ukrzepiały nadzieje jednych, wtłaczając drugich w otchłań beznadziejności.
A potem... skomlący wicher przynosił od czsu do czasu wieści: Lwów zajęty, obtoczony Przemyśl, Kraków zagrożony, podbite Karpaty...
Ukazowe dusze nie drgnęły, nie miały tam nic do stracenia, ach, jak to dobrze mieć duszę "po ukazu"!- Gazety oględnie i sucho notują zaprowadzane porządki we Lwowie: zniesienie namiestnictwa, rozbicie szkół polskich, zrusyfikowanie uniwersytetu, sklecenie około 200 cerkwi, a obok czule i wdzięcznierozwodzą się o epokowej zdobyczy słowiańskiej (głównie polskiej): Lemberg został Lwowem. Wreszcie nieukontentowanie czemu się tak długo opiera przemyśl i Kraków, dopełniło czarę tych ciężkich chwil, które bodaj nigdy się już nie wróciły.
Na miejscu rozpoczęły się okopy, na północy ku Dęblinowi, a potem z południa wzdłuż rzeki Iłżanki. Poruszyły się tłumy, oddychając łatwym zarobkiem, opustoszały chałupy. Był to wyraziście lep z banknotów, na który zawsze da się schwytać i trzymać zdocześniała gawiedź przyziemna. Ani bo nie było wyzyskania zapłaty, ani żadnej oszczędności. Wystawianie fałszywych kwitów, gra w karty z "sapiorami", stręczycielstwo nierządu-składały się na sumy okopowe i budziły zdziwienie w najbardziej znieczulonych duszach: "Jak oni rozrzucają pieniądze, toż człowiek złotówki nie zapracuje dziennie a tu masz rubla! Co jeden może zrobić, pchają piętnastu. A Wojtków Stasiek jeszcze łopatką nie ruszył, cięgiem gra w karty pod jałowcem z sapiorami, a zobaczcie, ile ma już papierów. Albo Jewka Grubianka...tfy... z żyta prawie nie wyłazi, a pieniądze bierze, po pięć kwitów dniówkę".
Trafiały się zapotrzebowania podwód, hem pod Pilicę. To było gorzkie i godne wykrętu, pomimo ogólnego życzenia, by "nasi" zwyciężyli. Przeważnie pół rubel pomagał, ale niedomyślny musiał jechać i zakosztować pozycyi. Niebawem przekonał się, że tam nie ma komina ani pierzyny, a i żołądek, na ten przykład nie ma co prawie, więc zostawiał wóz i konie na pastwę losu, a sam uciekał do domu. Dla uspokojenia kobiety, że nie postąpił lekkomyślnie, miesiąc cały wygrzewał się w łóżku, postękiwał i narzekał na ciężkość w piersiach, której nie da się prędko usunąć bez wódki.
CDN
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #8 : Styczeń 20, 2013, 21:49:31

TYMIENICA CZ. II


Niekiedy zjawiał się przechodzący żołnierz. "Co słychać?-tłuczecie Germana, chyba on tu już nie zajrzy"- "Co będzie i jak będzie, nie wiem, to tylko pewne, że go z wiosną koniecznie do Iwangrodu popuścic wypadnie. Tam przy Pilicy nic mu nie zrobimy, okopy ma silne, korkowemi poduszkami ponakrywane: ule odskakują i jeszcze naszych biją"- "Przecie Austryjca już, podobno, zbiliście na kwaśne jabłko"...- No tak o nim nie ma mowy, on całkiem rozbity, o pokój prosi... tylko jeszcze dzieło z Germanem" pewność chłopska zaczyna mięknąć: twardy, widać ten German, na tyle "naszego" wojska, żeby się opierał, to nie do pojęcia. Już Berlin powinni zabrać, a tu takie śpiewanie... " No, no, aby nasz Mikołajek się nie da-uspokaja inny-tylo on jeden ugania się i dogląda, gdzie przyjedzie na pozycyą tam zaraz nasi "górą". "Bo widzicie, wyrywa się drugi, Niemcom idzie, ale ich ceszrz ma siedmiu dorosłych synów- oni cięgiem jeżdżą i doglądają, a i sam ojciec także się kręci"... "Kręci się, nie kręci, to cóż nam z tego przyjdzie, a mnie się we łbie kręci, że moja granicha w oborze nie pewna!" Na te słowa zakręciło się snadź wszystkim w głowie, zamilkli, posmutnieli i rozeszli się do zagród.
Zapusty nie dały żadnego wesela, zabrakło tak podstawowych rzeczy: rejenta i wódki. Przytem młodzież zagrożonapoborem, przemyśliwała o bagnetach i kulach. Od czasu do czasu odezwała się jednak przyczajona muzyka wiejska. Jarmarki, choć w trzeźwości, dorzucały rozmaitości w przygnębieniu, handel jaki taki podtrzymywał pozory dawnego ruchu. A ponieważ niema na śwoecie bodaj najokropniejszego położenia, któregoby nie zlekceważyła i nie podniosła nadzieja, przeto pocieszano się wiosną: "Wiosna pokaże koniec wojny. Niech drogi obeschną, ruszą nasi od Warszawy, roztrzęsą, zgniotą wszystko i spokój". Długo oczekiwany upadek Przemyśla upoważniał niby do takiego wniosku.
Nastąpił maj. Obok muzyki żabiej płynęły po wsi wieczorami piskliwe tony harmonijki i chórowe śpiewy sapiorów. Odwiedzali powzięte znajomoścvi okopowe, a i nowemi nie gardzili. Sklep spółkowy nie mógł wydołać zapotrzebowaniom cukru, czekolady, ciastek. Do butelki z terpentyną wyciągały się ręce: "Ach! to i wódkę macie, dawajcie prędzej, tak dawno pożądana".

CDN
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #9 : Styczeń 23, 2013, 12:28:47

CD.

Tymczasem w samo Wniebowstąpinie Pańskie, o rannej porze, donośnie zabasowały armaty z południa. Tam kielce przechodziły w ręce Aystryaków, a tu zastawiano się strzałamido latawca. Ale dwa tygodnie nieustannego, coraz bliższego huku, pożary przemawiały inaczej. Stwierdzono, że German podszedł pod Radom, Iłżę, Sienno. Podług zdania robiących tam okopy linia obronna przedstawiała się poważnie: "Niech co chce będzie, Niemiec tych okopów nie przerwie". Istotnie, żytko dojrzało, sianokosy powędrowały na drewnianych osiach do armii, lipcowe słońce doskwiera-skutku nie widać. niestrudzone języki podają wieść, jakoby całe wagony przystawiono kos do koszenia zboża przy okopach nad Iłżanką. Więc to już bezpośrednio i nas dotyka. Rozpijaczony strażnik pewnego dnia za ustawionym naśrodku drogi stolikiem gryzmolił nazwiska chłopaków, zaciąganych niby do roboty "panie naczelniku, aby mojego wymazać, ja chory, któż mi będzie robił". -"Nu, tak my pomówimy na stronnie, teraz mam dużo zajęcia".
Przyciszony szmer podaje, że Przemyśl, Lwów powróciły do dawnych właścicieli.
16 lipca w nocy budzi nas jęk ziemi z pod kopyt końskich i powózek. Cała wieś zerwała się na równe nogi, niebo od pozarów goreje. Żołnierze źli, milczący, nie dają się zaczepić. "Macie naszych już w najblizszych okopach"... rzucił wreszcie jeden przez zaciśnięte zęby. Nazajutrz poczyna się robić duszno od dymu i serce drga od strzałów. Jeszcze dzień jeden i noc okropna. atak w okolicy Kazanowa, Ciepielowa. Z rykiem armat, trzaskiem karabinów mieszają się słabnące ura! wytryskają z pośród piekielnej wrzawy rozdzierające nerwy krzyki, jakiś gwar potężny kołysze powietrzem i tak zdaje się, jakoby wszystkie całego świata okropności zeszły się na szalony taniec w jedno miejsce, wciągnęły w wir swój zywą i martwą przyrodę: oglądasz się mimowoli wokoło, stwierdzasz spokój nieba i rzeczy, kamieniejesz w niedowierzaniu, czy to ludzie robią?
Następny ranek uwidocznił resztki uciekającej armii rosyjskiej, nadciągnęli Niemcy i przez cztery dni obozowali w Tymienicy. Nie potrzebowali nic od ludności, rozdawali powidła, cygary, suchary białe. Zachowywali się obyczajnie. dognanych uciekinierów zawracali do domów.
I tak już z dniem każdym odczodziła od nas ta wojna w daleki świat.
Nie pomogły pogróżki "Winogrodem", Warszawą, Brześciem, dalej bo geografia chłopska nie sięga. Ten gałgański "worek" niemiecki, idący rzaem z nimi w powietrzu, on tak wypatruje i skutecznie przewodzi. Nasi nie mają. Wyznaczono odkładane terminy powrotu, już,-tylko patrzeć-napróżno.

CDN
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #10 : Styczeń 30, 2013, 13:13:27

Tymienica cd.

I ta pociecha zwitrzała. Pamiętają chłopi chytre pożegnalne słowa dawnych opiekunów: "Zostajecie na łasce szlachty i księży. Będą was spisywać i Polskę robić, by przywrócić pańszczyznę. Nie dajcie się, dzieci, wilkomdrapieżnym". Stąd tyle tajonej podejrzliwości i skupienia ku własnej obronie przed urojoną grozą. A nad tem wszystkim święci tryumfy ciemnota i bełkotliwy język polski-niecnota. Drożyzna również nie głaszcze, lecz biedy nie ma. Szczególnie parafia tutejsza wyszła zdotychczasowej wojny prawie nietykalnie i kiedy zwróciłem uwagę, że chyba za utworzenie kościoła Bóg nam daje taką jawną opiekę, kobieta starsza z tłumu potoczystym szczebiotem wyłożyła poważniejsze i głębsze racye: "Był tu dwór. Dziedziczka powiła bliźniaki - chłopców, prawie w tym samym czasie takie błogosławieństwo zdarzyło się jednej krówce pańskiej: dwóch byczków. Wszystko chowało się gładko, otoczone pieszczotami i troską dobrej pani. Skoro panicze dorośli, zaprzężono byczki-bliźniaki do pługa, a bliźniaki-dziedzice pochwycili zaś i przy pomocy parobków, asyście całej wsi oborali granice dworskie dookolusieńka, to niby, jak zajmuje dzisiejsza parafia. Nakońcu dziedziczka przemówiła tak: " pamiętajcie ludzie od tego czasu zaczyna się dla was wszelaka pomyślność. Mamy podwójnymi bliźniakami oborane granice. Jest w tem szczęśliwy układ Boży. Ani grad, ani choroby, ani inne złośliwości ziemskie nie przemogą waszego zdrowia, nie udaremnią pracy.
Bądzcie spokojni i ufni, bo sam Bóg obwarował miedze naszych posiadłości, do których żadne nieszczęście dostępu już nie będzie miało. I nie ma pamiętnika, żeby nas tu jaka zła przygoda spotkała. Toć i wojny nie potrzebujemy się bać wcale... - "Tak, tak! to prawda" potwierdzili przytomni.
Trudno było wszczynać nową wojnę z takiemi wywodami, skoro dają dwom tysiącom ludzi pewność i bezpieczeństwo, nadto opierając się o przeszłość, każą z uśmiechem spoglądać w nieznaną przyszłość.

Tymienica 22 lutego 1916 roku
Paweł Soliga
KONIEC
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #11 : Luty 15, 2013, 21:44:33

W Ó J C I N
24 sierpnia1914 roku przed południem, pisze ks. Kazimierz Grosicki, wkroczył pierwszy patrol niemiecki od strony Piotrkowa do Wójcina, a po południu nadciągnęła za nim i piechota. Jenerał ze świtą stanął na plebanii. Był to człowiek dobry, porozumiał się ze mną po łacinie i bronił mię od nadużyć żołnierskich. Od tego jenerała dowiedziałem się o śmierci Ojca św. Piusa X. Wojsko po przenocowaniu wyruszyło dalej, jak mówiło, pod Iwangród. Od tego dnia trwały ciągłe przemarsze wojsk niemieckich. Szkody mało poniosłem od żołnierzy, bo mię jakoś skutecznie bronili oficerowie. Więcej daleko ucierpieli moi parafianie, bo im zabierano owies, siano, konie, bydło, świnie za kwity i to nie zawsze.
1 listopada przybyło do Wójcina wojsko rosyjskkie. I ono zajęło całą plebanię i zaczęło gospodarować po swojemu. Wszystkiego trzeba było pilnować, bo żołnierza rosyjskiego wszystko zajmowało: co zobaczył to jego. Po dwudniowym pobycie pierwsze oddziały poszły dalej, i drugie nadciągnęły itd.
Wszystkie tak postępowały, jak pierwsze. Taki stan trwał do 18 grudnia 1914 r. Dnia tego armia rosyjska około godziny 11 rano zajęła przygotowane naprzód okopy, ciągnące się przez wioski parafialne, a potem zaraz o godzinie 12 ukazała się w Wójcinie husarya austryacka. Gdy to Rosyanie spostrzegli, rozpoczął się istny sądny dzień, zaczęli bowiem walić z armat na koścół, dzwonnicę, plebanię i organistówkę do późnego wieczora. Skutek strzałów był taki, że połowa wsi Wójcina poszła z dymem,a dwa szrapnele przebiły ścianę i szczyt kaplicy Pana Jezusa w kościele.
CDN
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #12 : Luty 20, 2013, 21:11:04

CD.
Około plabanii padło w tym dniu mnóstwo szrapnęli, a organistówka została przez nie zniszczona. Szczęście że organista Janus, jakby przeczuwał nieszczęście, schronł się ze swą rodziną do kościoła, ale i tu żona jego została ciężko ranna od szrapnela w nogę i dopiero teraz po ciężkiej operacyi w Piotrkowie przyszła do siebie. Ludzie z Wójcina tego strzasznego dnia pouciekali do dalszych wiosek, pozostawiając domostwa na pastwę losu. Kiedy powrocili do swych zagród, nie znaleźlinic: wszystko zostało rozgrabione. od 18 grudnia, pisze dalej ks. proboszcz Grosicki, przenosiłem bardzo wiele podobnych strasznych dni, w głodzie, niewygodzie, jak największy nędzarz, narażony na upokorzenia i niebezpieczeństwa. Rosyanie podejrzewając, że wojskko austryacko-węgierskie urządziło sobie na dzwonnicy punkt obserwacyjny, codziennie kierowali pociski w tę stronę, ale bezskutecznie. jednakże wskutek tej strzelaniny przez całe pięć miesięcy nie jedna kula błędna uderzała w kościół, w plebanię i budynki plebańskie. Raz taka kula błędna trafiła w plebanię, przebiła dach na niej i sufit, wpadła do szafy i tu eksplodując, zniszczyła mi wszystką garderobę i inne rzeczy i zrobiła szkody na 630 rubli. Tu doznałem widocznej łaski Bożej nad sobą, przed pięciu bowiem minutami, siedząc w tym pokoiku, odmawiałem brewiarz, naraz coś jakby mi kazało wstać i wyjść. Uczyniłem to i uniknąłem pewnej śmierci. A w takich właśnie okolicznościach zgineło dwóch gospodarzy w Wójcinie. Zaraz po wejściu wojsk austryacko-węgierskich do Wójcina tj. 18 grudnia na plebanii urządzono szpital. Mieszkał też tu doktór i oficerowie. Z obawy o profanacyą zaraz z początku spożyłem Najś. Sakrament i nie było go już do 14 maja 1915 r. ja zaś prawie co dzień o świcie odprawiałem Msze św. Wobec tego, że okopy austryacko-węgierskie były o jakie sto kroków za Wójcinem, ciągłe było niebezpieczeństwo od kul rosyjskich. W takiem niebezpieczeństwie, trwodze i nędzy przeżyłem pięć miesięcy, nie opuszczając ani jeden dzień mego stanowiska.
CDN.
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
Strony: [1] Do góry Drukuj 
Skocz do:  

Mazowieckie forum poszukiwaczy skarbów. Firma archeologiczna
Pozycjonowanie z agencją z Warszawy Skuteczni.pl

Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2009, Simple Machines