Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?
Kwiecień 19, 2024, 19:19:59

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane

Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja Admin kontakt BLOG
Strony: [1] Do dołu Drukuj
Autor Wątek: Takie tam....  (Przeczytany 4936 razy)
.poszukiwacz.
Starszy chorąży sztabowy
***

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 120


Hs-3. Ace 250


: Maj 02, 2012, 12:50:40

                                                                 1.
                               Granat
   Pewnego wrześniowego piątku udałem na wykopki aby odreagować dość męczący tydzień w szkole.Wybrałem się na miejsce bitwy z okresu kampanii wrześniowej z 1939r.Był to spory kawał lasu do którego zagląda mało osób, ponieważ jest tam dużo niewybuchów. Ale najpierw zajrzałem do pobliskiego sklepu żeby kupić baterie ale przy okazji co nieco dowiedzieć się o lesie do którego chciałem się wybrać , gdy wychodziłem jakiś starszy mężczyzna złapał mnie za ręke i próbował przed czymś albo przed kimś ostrzec.
-Wiem gdzie chcesz iść,nie ić tam jeśli chcesz dalej żyć jak żyłeś wcześniej, wróć do domu.W tym lesie jest coś dziwnego.Gdy cię spotka zmieni twoje życie na zawsze.-Wo czach starszego cłzowikea pojawił sie jakby nie pokój i strach.
-Ale w jakim sensie?
-Sam zobaczysz.
-Dobrze, będę uważać.-Pomyślałem że to zwykły czub któremu na satrośc odwaliła palma.
-Wiem że mnie nie posłuchasz, niebawem twój los się zmieni.
Odwróciłem się i zaczołem powoli iść w stronę lasu,  coś mnie zaniepokoiło i odwróciłem w strone męźczynzy, ale jego już nie było.Poszedłem w wcześniej zamierzonym kierunku.Po kilku godzinach chodzenia miałem już kilka fantów: łuski karabinowe, orzełka z czapki, resztki bagnetu.Robiło się już późno i postanowiłem wracać ale złapałem sygnał.Kopie i kopie a sygnał wciąć jest w ziemi. Nagle w plecy zawiał dość silny chłodny wiatr i w dół który wykopałem naleciało strasznie dużo liści i mniejszych gałęzi ,pomyślałem że tylko sprawdzę ten sygnał i wracam do domu.Rozkopuje dalej dół i zauważyłem, że coś wystaje z ziemi, rozgarniam ją.Okazało się, że to była kość, kopałem dalej ,wyciągałem coraz więcej drobnych kości, i w końcu znalazłem metalowy przedmiot który okazał się aluminiową menażką a obok całkiem dobrze zachowany bagnet.Gdy wyciągałem menażkę i bagnet zobaczyłem że jeszcze coś wystaje z ziemi.Wygarniam ziemie i wyciągam czaszkę a obok leżący nieśmiertelnik, serce zaczeło bic coraz mocniej.Położyłem kości do dołu,zabrałem menażkę,bagnet i nieśmiertelnik i zasypałem wykop i poszedłem dalej .Chociaż miałem sobie już iść,  ale coś mi mówiło żebym jeszcze chwile połaził .Poczułem kolejny powiew wiatru tym razy cieplejszy niż przy kopaniu.Ok. Znowu kopię,  saperką zagrzytałem o jakąłś chropowatą nawierzchnię(myślałem, że to może być hełm) odsuwam ziemie i wyobrażam sobie Bóg wie jakie rzeczy, co to może być?Wygląda mi to na jakiś granat, dobra, wyciągam go dość powoli.Jest w dobrym stanie, ale byłem na tyle głupi, że nie odciąłem korzenia który obrósł granat, już mam granat w ręku i usłyszałem tak jakby zwolnienie mechanizmu i przypomniałem sobie że taki dźwięk wydaje odbezpieczony granat który po chwili wybucha. W jednej chwili całe życie migneło mi przed oczami.Przypomniała mi się  rozmowa z staruszkem.Próbowałem odskoczyć ale mechanizm granatu był szybszy i niestety wybuchł, odrzuciło mnie na jakiś metr i jakby czas się zatrzymał.Słyszałem  głosy, wydawały mi się że to kobiecy głos.Poczułem uderzenie gorąca i przeszywający ból w nodze.Po upadku na ziemie zacząłem tracić przytomność i nad moją głową jakby niebo zmieniło swój kolor i te szepty które słyszałem stały się wyraźniejsze.Gdy straciłem przytomność wydawało mi się że ponownie słyszę głos staruszka i wybuch granatu a po chwili usłyszałem znowu ten kobiecy głos ale teraz bardziej rozpoznawalny który był taki delikatny i subtelny.
                                                                             2.
                                  1939?
   Po chwili spędzonym w transie poczułem chłód i obudziłem się w tym samym lesie ale jakby były inne drzewa i w ogóle inny krajobraz ,ruszałem tylko głową i zobaczyłem że wokół mnie są leje takie jak po ostrzale artyleryjskim. Po kilku minutach ogarnołem się i próbowałem wstać ale ból który promieniował z nogi i przeszywał mnie jak pulsujący prąd.Ubranie miałem we krwi, kurzu, ziemi.Największy ból sprawiała mi noga, przez którą przeszył mi na wylot szrapnel z granatu-o ty dowiem się w swoim czasie-Po jakimś czasie ból trochę zelżał bo z upływu krwi straciłem czucie w nodze, wstałem i zacząłem się dowlekać do jakiegoś drzewa aby się podciągnąć.Po osiągnięciu celu oparłem się o drzewo, odruchowo wyjąłem telefon by zadzwonić-Telefon był nietknięty tylko ubrudzony krwią z dłoni-Nie mogę znaleźć ani wykrywki, szpadla ani plecaka, wkurwiłem się porządnie bo bałem się że wybuch rozwalił mi wyrywacz ,wziąłem, jakąś gałąź i pokuśtykałem na skraj lasu.To co zobaczyłem było straszne,zobaczyłem krwawą łunę palących się wiosek i cały czas słyszałem huk wystrzałów pocisków artyleryjskich i serie karabinowe i co jakiś czas klekot gąsienic.Stałem tak jeszcze chwile i próbowałem iść ale ból nogi skutecznie to uniemożliwiał, zrobiłem tylko kilka kroków i upadłem, przewróciłem się o jakies metalowe kałataństwo.Usiadłem na ziemi i kolejny szokujący widok wszędzie leżały szczątki żołnierzy i rozbite lub dopalające się wraki czołgów.Wstałem i znowu przeszedłem kilka kroków.Zatrzymałem się obok zwłok zabitego żołnierza, miał na sobie mundur żołnierzy polskich z okresu kampanii wrześniowej z 1939r.Ale to nie możliwe przecież nie mogę znajdować się w 1939r,przecież nie realne.Po głowie krążyły mi setki myśli.Oparłem się o pień roztrzaskanego drzewa.Nastepnie zrobiłem kilka kroków i znowu musiałem stanąć bo ból był nie do wytrzymania, podniosłem kawałek szmaty i przewiązałem sobie nogę.Nagle zobaczyłem 2 postacie chodzące po pobojowisku, już było mi obojętne kto to jest i zaczołem głośno wołać.Oni zatrzymali się i ktoś krzyczał "nie ruszać się bo strzele" zaczeli powoli iść w moim kierunku.Jeden z nich w rękach trzymał karabin i miałem wrażenie że celuje we mnie ale mi to już było mi wszytko jedno chciałem wydostać się z tego piekła jak najszybciej tylko mogłem.Po chwil stali przede mną, wyglądali na wrześniowych żołnierzy,
-Jesteś ranny?-Żołnierze byli postawnymi mężczycnami, mieli około 20 lat.W rękach dzierzyli mauzery wz.29.
-Chyba tak, noga mnie nakurwia.-
-Dobra weżniemy cię do szpitala i zobaczymy co żeś za ptaszek,
-Który jest rok?
-Co ty nic nie wiesz przecież jest 1939r wie o tym każdy nawet dziecko, Hitler nas zaatakował 1 września,-Żołnierze patrzyli na mnie z niedowieżaniem.
-Co?
-To prawda,
-Nie wkręcicie mnie w coś.-Gdy to usłyszałem nogi zgieły mi się i myślałem że oszalałem.Ale przecież jest 2005.
-Co?
-Chłopie, chyba za mocno oberwałeś, jest początek wojny a my narazie przegrywamy,ale to się zmieni Francja i Wielka Brytania pomogą nam i załatwią Hitlera na zawsze a my zwyciężymy.Zabierzemy cię do szpitala polowego tam się tobą zajmą.
-Co, szpital?Nie nie muszę wrócić do domu.-Zaczołem mówić bez sensu i mamrotać z upływu krwi.
                                                                   3.
                                Szpital
Żołnierze pomogli mi wstać i zawlekli do sanitarki.Koło mnie leżało jeszcze kilkunastu rannych, wielu było w ciężkim stanie i umarło zanim dojechaliśmy do szpitala.Po kilku minutach jazdy zendlałem, obudziłem się gdy dojeżdżaliśmy do celu.Koło sanitarki przechodziło wielu żołnierzy i przejeżdżało kilka ciężarówek.Sanitarka zatrzymała się, otworzyły się drzwi i zaczęto z wnętrza maszyny wydobywać rannych.W końcu i na mnie przyszła kolej.Wyniesiono mnie na noszach, oślepił mnie blask wrześniowego słońca po chwili oczy znowu przyzwyczaiły się do blasku słońca.Przeniesiono mnie kilkanaście metrów i położono koło innych rannych.Wszędzie było słychać jęki rannych, tupoty wojskowych butów, i co jakiś czas stukanie końskich podków o podłoże.Po kilku minutach przyszło 2 facetów z noszami i przenieśli mnie do jakiegoś namiotu.Namiot był dość duży wykonany z białego płótna, w środku stało kilka szaf i stoły operacyjne, wszędzie była krew, wokół stołów krzątali się lekarze i kobiety w białych fartuchach.Położono mnie na stole gdzie czekał na mnie lekarz i sanitariuszka.Obydwoje mieli zachlapane krwią uniformy.Lekarz był dość leciwy ale pewnie trzymał skalpel w prawej ręce a sanitariuszka była dość młoda, miała rude włosy ,duże brązowe oczy i krwiosto-soczyste usta.Położono mnie na stole.Lekarz podszedł i zaczął mnie oglądać, wydał jakieś polecenia i następnie do stołu podszedła sanitariuszka i podała mi narkozę, obraz z chwili na chwile rozmazywał się a ja cały czas spoglądałem na dziewczynę i znowu zaczołem coś mamrotać, nie pamiętam co.Po minucie usnułem.Obudziłem się nad ranem, bolała mnie głowa i noga którą miałem zabandarzowaną ale widać było plamy krwi na materiale.Łep mi pękał, noga rwała, film mi się urwał i nie wiedziałem gdzie jestem a na dodatek ta piękna nieznajoma.Czułem się jak po jakiejś imprezie ale to nie było to.Wszytko wyglądało jak z jakiegoś filmu czy z zdjęć ale to była najprawdziwsza prawda.Leżałem tak jeszcze z godzinę i gdy jakoś doszedłem do siebie próbowałem zorientować się gdzie dokładnie jestem.Zrobiłem sobie takie podsumowanie, pozytywne:
-Żyje,
-Jestem cały,
-Miałem jakąłś operacje i czuję się źle nawet bardzo źle ale ból powoli znika,
-Znajduję się w bezpiecznym miejscu,
-I ta dziewczyna...,
A teraz te negatywne
-Nie wiem gdzie jestem,
-Nie wiem co się ze mną stałą i co stanie się dalej,
Podsumowanie dodało mi trochę otuchy i pewności, że może nie jest tak źle jak sądziłem.Obok mnie leżał jakiś facet, miał zabandażowaną głowę i klatkę piersiową.Był blady jak ściana, nie żył.A po drugiej stronie siedział chłopak, miał z 20 lat, przystojny brunet, grał sobie na harmonijce ale widać było że też swoje przeszedł, miał zabandażowany brzuch.Zaczołem znowu się rozglądać. wszędzie było pełno rannych co jakiś czas przebiegał lekarz albo pielęgniarka.Chłopak obok mnie zaczął ze mną gadać
                                                                  4.
                            Pierwsza znajomość
-Witam,skąd jesteś?
-Siema,ktoś ty?
-Mam na imię Adam,
-Marcin,miło cię poznać,
-Mi też,
-Jestem z okolic Warszawy,
-Ja z Łodzi,
-Marcin, jak tu się znalazłeś?
-Długo by opowiadać,
-Mówiłeś przez sen o jakimś wybuchu i przeniesieniu.O co z tym chodzi?-Przez narkoze za dużo gadałem, musze się ogarnąć i oszczędnie wydzielac prawdę.
-Później ci opowiem,
-Ok.
-A ty jak się tu znalazłeś?
-Moja jednostka wpadła w okrążenie i próbowaliśmy się przebić,udało się nam ale z dużymi stratami ja zostałem ranny już kiedy wyrwaliśmy się z okrążenia, szwaby zrobili na nas zasadzkę i zostałem ranny odłamkiem a potem tu trafiłem,
-Mocno oberwałeś?
-Odłamek płytko wszedł w ciało i usuneli mi go podczas operacji ale jestem wykluczony z walki,
-Nie martw się zapewne jeszcze załatwisz paru Niemców,
-Ja myślę,
Gdy tak rozmawiałem z nowym kolegą przechodziła saitarjuszka, cały czas wodziłem za nią wzrokem i rozmażyłem się.Siedziałem zapatrzony w tą dziewczynę i wtedy przerwał mi Adam.
-O czym sie tam rozmażyłeś?
-Nie wazne,
-Oj powiedz,
-No dobra, ale nie śmiej się ok?
-No dobra-Wskazałem brodą na tą sanitarjuszke.
-Mhm.
-O czym ty teraz myślisz ?
-Widać na kilometr że się w niej zakochałeś,
-Co?
-No, nie zaprzeczaj,
-No dobra podoba mi się,
-No to zagadaj do niej,
-Ta jasne co jej powiem"część jestem Marcin, zakochałem sie w Tobie" no bez przesady nawet ją nie znam a pozatym jestem świeżo co po operacji.Nie będe uganiać się teraz za dziewczynami muszę trochę podreperować zdrowie,
-Jak sobie chcesz ale jak starcisz okazje to potem nie żal mi się że się nie udało a z resztą reperój się szybciej bo jakiś typ kręci sie koło niej,
-Skąd to wszytko wiesz?
-Jestem tu dłużej niż ty i jestem dobrym obserwatorem,
-A to ty wiesz co w trawie piszczy,
-Mozna to tak ująć,
-Mam to Ciebie prośbe,
-Wal,
-Powiedz mi wszytko co wiesz o tej dziewczynie i o tym typie co zarywa do niej, ok?
-No dobra ale będziesz wisiał mi przysługe,
-No ok,
-Dobra najpierw powiem ci coś o tej dziewczynie, jest ładna lubi pomagać ludziom dlatego tu jest, ma tak na oko 18-19 lat,
-Tyle to i ja wiem a nie wiesz skąd jest?
-Tego to ja akurat nie wiem.Nie jestem wszech wiedzący.Teraz opowiem ci coś o "twoim rywalu", jest młodszym chorążym ale wygląda mi na "wazeliniarza" który wlazł na stanowisko przez wałzidupstwo i nie powienien być nawet kapralem, ma około 25 lat i cały czas chwali sie jaki on jest wspaniały i wymachuje visem a prawda jest taka że dostał dowodzenie nad pododziałem żołnierzy którzy mieli pilnować jakegos odcinku drogi, ale gdy doszło co do czego to zostawił swoich żołnierzy i chciał spierdolić.Prawaie mu się udało ale dostał od atakujących niemców w plecy a potem znaleźli go jak chował się po krzakach,
-Czyli mówisz że na dodatek ten typ jest wazelinarzem to jescze tchórzem,
-Tak ale radze uważać na niego bo lubi długo i namiętnie mścić się na tych którzy zależli mu za skóre a i jescze jedno prawie zawsze łazi zanim jakiś przydupas chyba jest plutonowy, to wiesz gdy przyjdzie coś do czego to uważaj na tego drugiego i gdy będziesz podtrzebował pomocy to powiedz a ja przyjde bo też nie lubie tych dwóch.
-Dzięki za rady jak coś to dam znać,
-Chodz na śniadnanie bo nie wiadomo kiedy będzie drugi posiłek,
Zjedliśmy przydzielony nam posiłek i dalej gadaliśmy o róznych sprawach.Kazano iśc na wizyte do lekarza.Nie traciłem czasu i od razu poszłem.Lekarz gruntownie mnie przebadał, dał jakeś zastrzyki i zaczoł ze mną gdać.
-Operacja udała się, odłamek nie przebił tętnicy ani nie uszkodził mięśni,gangrena nie wdała się w rane ale nie możesz forsować nogi.Zaplikowałem ci zastrzyki które przyspieszą gojenie rany i zmiejszą ból,za ok.2 tygodnie powinieneś już normalnie funkjonować,
-Dziękuje Panie doktorze,mam jescze prośbe,
-Jaka?
-Jak nazywa się ta sanitarjuszka która pomagała Panu przy operacji?
-Nie moge Panu powiedzieć,
-Dlaczego?
-Nie zdradzam danych personelu medycznego.
-To niech Pan zdradzi chociaż imie tej dziewczyny,nic przecież się nie stanie a ja nic nikomu nie powiem.
-No dobrze ale to ma zostać pomiędzy nami, dobrze?
-Tak jest,
-Ona na imię Ewa,
-Piękne imie dla pięknej dziewczyny,-Przez chwile rozmarzyłem się ale szybko wóciłem do rzeczywistości.
-To już wszytko bo mam innych pacjentów?
-Mam jescze jedną prośbe, czy mógł bym pomagać rannych bo tylko siedze i nic nie robię a chciałbym pomóc,
-Nie pownieneś teraz się przemęczać bo noga jest w złym stanie,
-Ale doktorze nie moge tak bezczynie siedzieć,chce pomóc,
-No dobrze, ale pod jednym waunkem przyjdz za kilka dni i zobacze w jakim stanie jest noga i wtedy zastanowie się,
-Tak jest.-Cieszyłem się jak cholera bo moge coś zrobić a może spotkam Ewe i lepiej ją poznam
                                                             5.
                       Czyżby to było to?
Wyszłem z namiotu i udałem się w kierunku mojego łóżka ale widze że ktoś niesie jakeś skrzynie i za chwile wywróci się pod ich ciężarem.Podbiegłem i zdjołem nadmiar skrzynek, wziołem je i spojrzałem na nią, była to Ewa.
-Poczekaj pomoge ci,
-Dziękuje,o to ty.-Na twarzy Ewt wymalowało się zaskoczenie.Miałem że miłe.
-Pamiętasz mnie,gdzie niesięsz te skrzynki?
-Do sanitarki,w środku są apteczki i lekarstwa,
Pomogłem Ewie i zaczołem z nię rozmawiać.
-Ty jesteś Ewa?
-Tak, skąd wiesz?
-A zgadłem,
-Jesteś tu dopiero kilka dni a już wiesz kim jestem,
-Tak na prawdę mam takiego kolege który wie "co w trawie piszczy",
-Yhm,
-Dała byś się namówić na spacer?
-No może , jak się wyrobie to o 17 czekaj koło namiotu operacyjnego,
-Dzięki, super jesteś.-Jak na razie wszytko szło po mojej myśli.
-Ale to jest zwykły spacer a nie żadna randka,
-Dobrze,
Ewa odeszła a ja wróciłem do namiotu.Gdy byłem juz koło wejścia do namiotu ktoś zaczepił mnie i zaczoł ciągnąc za namiot, był to ten frajer który zabujał się w Ewie.Popchnoł mnie na drzewo ale zdąrzyłem rękami zamartozować uderzenie,odwróciłem się do niego i chciałem  uderzyć go ale nagle z nikąd pojawił sie ten drugi.Nie miałem większych szans z dwoma naraz.
-Czego wy kurwa chcecie ode mnie?
-Odwal się od Ewy,
-A oto ci chodzi,-Chicałem go powkurzać i próbowałem mówić najbardziej ironicznie jak tylko potrafiłem.
-Nie rżnij głupa,wiem co chcesz zrobić,
-Odpierdol się od niej on jest moja,
-Ona nie jest ani twoja ani moja, sama zdecyduje kogo wybierze.
-Koleś nie podskakuj bo to może się dla Ciebie żle skończyć.-Wtedu uderzył mnie w  brzuch.,
-Co myślisz że jeśli masz wafla i masz broń to możesz wszytko?
-Moge robić co chce
-Hahaha, i co kurwa jeszcze?Weż mnie nie rosmieszaj-Gościu próbował mnie zastraszczyć ale nie awałem się, teraz ja przeszłem do ofnesywy.-Wiem co zrobiłeś, albo czego nie zrobiłeś, zostwaiłeś swoich podkomendnych na łaskę szwabów a sam spieprzałeś dopóki nie zarobiłeś kulki w plecy,
-Zamknij się!!!-Znowu uderzył mnie w brzuch.
-Jeszcze słowo a cię zabije,
-No dawaj frajerze, przyjeb mi no dawaj,
-Ostrzegm cię jescze raz będziesz rozmawiać z Ewą albo tylko na nią spojrzysz lub pomyślisz o niej to zastrzele cię jak psa i nikt o Tobie więcej nie usłyszy,
-Chcesz wojnę to będziesz ją miał!!!!!!!!słyszysz bedziesz ją miał.-Myślałem że nie wytrzymam.Jak on śmiał mi grozić myśli że co?Ma pistolet i range to se bierze co chce, o nie nie pozwole na to.
Oparłem sie o drzewo, złapałem się za brzuch i zaczołem rozmyślać nad tym wszystkim.Wstałem i powoli weszłem do namiotu,położyłem się na łózku i zasnołem.Po kilku minutach do namiotu wbiegł Adam i zaczoł z wydawać z siebie dzwięki radości "Francja i Wielka Brytania wypowiedziały wojnę Hitlerowi" Adam pękał ze szczęścia ale ja wiedziałem co się tak naprawadę stanie.Alianci nic nie zrobią tylko będą obrzucać Linie Zygfryda ulotkami agitacyjnymi.Nie chciałem wyprowadzać Adama z eufori.Cały czas myślałem  o przyszłym spotkaniu z Ewą, ale cały czas myślałem o sytuacji która rozegrałą się kilka minut wcześniej za namiotem.Adam zauważył że znowu się zamyśliłem.
-Ej co się stało,dlaczego masz krew na ustach i koszuli, co się stało?
-Miałem pogawędkę z takimi jednymi,
-No niech zgadnę z tamtym wazelinairzm i z jego przydupasem,
-Tak jak byś tam był.Grozili mi że jak będe spotykał się z Ewą to mnie zabiją jak psa,
-Mówiłem ci uważaj na nich, oni są niebezpieczni,
-A niech się pierdolą mogą mi naskoczyć.Nie przestane gadać z Ewą, mogą mnie nawet zabić ale nie dam się.Umuwiłem się z Ewą na 17.
-Ale uważaj na siebie.
-Dobrze bede uważać.
-A waracając do Ewy......
-Szybki jesteś już randka-Adam usmiechnoł się i od tej pory już nie gaalismy o tych dwóch.
-Nie randka tylko spotkanie, pogadamy sobie,
-Oj Marcin, Marcin ty się zakochałeś,
-Po prostu bardzo ją lubię,
-Ta jasne, ja swoje wiem a pozatym o czym chcesz z nią rozmawiać?Z taką dziewczyną się nie gada z taką dziewczyną się ....
-Adam nie przesadzasz trochę?
-Oj tam,
-Tak trzymaj i uważaj na tych dwóch.
-Ok,musze chwile zostać sam, muszę to wszytko przemysleć,
-Dobra wrócę za 10 minut,
-Dzięki,
Zapisane

-Honor jak papier, gdy raz się splami, to już go nie wyczyścisz
.poszukiwacz.
Starszy chorąży sztabowy
***

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 120


Hs-3. Ace 250


Odpowiedz #1 : Maj 02, 2012, 12:54:20

      6.
          Pierwsze szramki, pierwsza miłość
Adam wyszedł a ja zasnołem.Cały czas widziałem twarz tego dziadka który mnie ostrzegał, potem tylko wybuch.Po tym wszytkim pojawia się Ewa.Najpierw wesoła, usmiechcnięta a pochwili z ust wypływa jej krew jest blada jak ściana i  umiera a potem budze się.To jest jakeś ostrzżenie,musze uważać.Była już 16 czas przygotowaś się na spotkanie.Wstawiłem się na wynaczone miejsce i czekałem, czekałem już 15 minut.Zaczołem bawić się kwiatami i nuciś piosenki.Usłyszałem jakiś rozpaczliwy głos.
-Puść mnie!!!!
-Choć ze mną
-Powiedziałam coś puść mnie bo pożałujesz-Jeden z głosów był stanowczy drugi wątły i rozpaczliwy.
Krzyki rozpływały się w jękach rannych i głośnych rozmowach ludzi ale słyszałem to głośno i wyrażnie.Krzyki wydobywały się z polany.Coś we mnie się aż zagatowało i po głowie krążyły mi tylko myśli co tam się dzieje, co oni robia z Ewą musze tam iśc.Myśli które krążyły we mnie takie jak miłośc,przyjażń zastapiły gniew,zemsta,zniszczenie, jednym słowem włączył mi się tryb "agresor".Pobiegłem na polane i widzę jak tamten frajer, ten sam który zalecał się do Ewy i groził mi śmiercią próbował zaciągnąć dziewczyne w las.Rzuciłem kwiaty na ziemie i zaczołem biec z odsieczą dziewczynie.Po przebięgnieciu kilku metrów poczułem uderzenie w nogi i uderzenie o ziemie.Zanim się zorjentowałem się w podniósł mnie jakiś facet.Trzymał mnie i próbował odizolować od Ewy i tego sukinkota.Nie namyślałem się długo.Gostek trzymał mnie dośc mocno ale odepchnołem się do ziemi i przewróciliśmy.Zanim tamten się ogarnoł wstałem i pobiegłem w ich stronę.Po kilku sekundach byłem juz przy nich, odepchnołem sukinkota i znalazłem się przy Ewie.
-Nic ci nie jest?
-Chyba nie, proszę odejć stąd.-Uniform Ewy był dośc mocno poszarpany.Przez to jeszcze bardziej wściekłem się i chciałem rewanżu za rozmowe i za postępowanie z Ewą.
Dziewczyna chciała żebym odszedł ale nie mogłem pozwolić żeby zrobili jej krzywde a  zapózno było już na ucieczke musiałem walczyć.
-Schowaj się za mną.-Ewa posłuchała mnie i zrobiła kilka kroków w tył i czekała na rozwój sytuacji
Podszezdłem do napastnika i zaczołem mu wrzucać.-Wstawaj, kurwa masz wstać.Co mi rano powiedziałeś?A już pamiętam"tylko zbliżysz się do Ewy a zastrzele cię jak psa"to powiedziałeś?
-Doigrałeś się teraz.-Jego twarz nabiegła krwią.Z jego oczu wylewało się chęć walki i do pokazania kto tu rządzi.
-No dawaj kurwo pokaż na co cię stać.
Napastnik wstał i głeboko oddychając zaczoł zblizać się do mnie.Wyprowadził cios ale zrobiłem unik, gdy odwrócił się do mnie plecami uderzyłem go w kark.Momentalnie ukląkł i zaczął wydawać z siebie okrzyki bólu i nienawieści.Poczekałem aż wstanie i znowu mnie zaatakuje.Rzucił się na mnie i powalił na ziemie, zaczoł mnie okładać pięsciami po twarzy.Teraz on wstał i czekał aż się podniosę, byłem już prawie w pionie kiedy złapał mnie uderzył kolanem w głowę.Otumaniło mnie na chwile i gdy znowu leżałem on podszedł do Ewy.Dziewczyna nie opierała się.Frajer znowu zaczoł zaciągać Ewe do lasu, i ym razem wyszarpała się ale on uderzył ją w twarz a ona upadła na ziemnie jak szmaciana lalka i uderzyła się głową w kamień.Opuścił mnie ból a jescze bardziej wzmorzył się we mnie gniew, walka i zemsta.Wstałem i z miejsca rzuciłem się na nego, biłem go jak tylko mogłem i jak tylko umiałem.Już był mój gdy nagle poczułem przeszywającu ból w karku i w tylniej części głowy.Ten cios zadał mi typ który próbował mnie zatrzymać.Tamten na ziemi kazał mnie podnieść i trzymać mocno żebym się nie wyrwał.Podniusł mnie i zrobili ze mnie worek treningowy.Bił mnie niemiłosiernie mocno po całym ciele tak jak ja go wtedy gdy miałem chwilowa przewagę.
-Sam tego chciałeś, teraz zdechniesz?
Zaczołem pluć krwią I zowu zaczoł mnie okładać.Wyczekałem chwile gdy podszedł na tyle blisko żebym uderzył go w głowe i spróbować przewrócić tego który mie trzymał.Udało się, trafiłem go i zdołałem wydostaś sie z uwięzi.Gdy próbwałem wstać zaczeli mnie kopać, co chwile czułem uderzenia po moim ciele.Myślałem że zaraz się przekręce ale widok nieprzytomnej Ewy i adrenalina krążąca w moich żyłąch nie dała mi sie poddać nie mogłem dać im satysfakcji.Po minucie robienia ze mnie worka treningowego usłyszałem silny głos, to byŁ Adam przyszedł mi pomocą, widocznie on też usłyszał wołania pomocy przez Ewe a potem zobaczył wyruwnywanie rachunków.Widziałem tylko jak Adam podbiega najpierw do plutonowego i szybkim ciosem powala na ziemie a potem pozbywa sie drugiego napastnika.
-Marcin mówiłem ci uważaj na tych dwóch,mówiłem ci.Adam jeszcze przez chwile tryskał walką.
-Dzięki,
-Podziękujesz mi pózniej teraz wstań.
Dzięki pomocy Adama wstałem i trzymałem pion.Troche chwiejnym krokem podszedłem do sukinsyna, pochyliłem się nad nim i z kabury wyjołem pistolet.
-Nie, nie zabijaj mnie, błagam cię-Teraz był spokojny i pokorny jak owca, juz nie stawiał oporu.
-Zamknij się!!!!!!!
-Adam weż tego sługusa i rzuć do właściciela.
Adam wykonał prośbę i po chwili obaj leżeli koło siebie.Teraz zostało już tylko dokończenie rachunków.
-Wstawajcie, obydwaj,
-No już szybko, bo zastrzele.
Po kilku sekundach zaczeli mozolnie wstawać, wyglądali dośc komicznie, poszarpane mundury,umurosani w zmiemi i krwi.Kazałem im odwrócic się plecami i liczyc do 100 potem mogą się odwrócić i wrócić do obozu.Spełnili moje wymagania.Gdy tak liczyli wyjołem magazynek z visa i rzuciłem w krzaki.Podszedłem do Ewy i próbowałem ją ocucić, gdy otworzyła oczy od razu przeszła mi chęc zemsty i gniew a znowu zagościł spokój i ciepło.
-Ewa żyjesz,nic ci nie jest?
-Boli.
-Wiem ale musisz wstać.-Usiadła i zaczeła płakać.
-Ewa nie płacz,
-Zobacz co oni ci zrobili, mogłeś zginąć,
-Ale nie zginołem,
-Adam uratował mnie w ostatniej chwili,mamy anioła stróża.-Uśmiechnoneł się w stronę Adama ale on był już koło wejścia do lazaretu.
-Ewa choćmy stąd,
Wstaliśmy i powoli zaczeliśmy iść, bolało mnie całe ciało a najbardziej ta cholerna noga i brzuch, cały czas trzymałem na nim ręke żeby mniej bolało ale to nie pomogło.Weszliśmy już na teren szpitala.
-Powinien zobaczyć cię lekarz,marnie wyglądasz.Możesz mieć połamane kości.
-Odpoczne chwile i przejdzie-Chciałem uspokoić Ewe ale ona była w oplakanym stanie.Była cała rostrzęsiona i mocno poobijana.
-Dobrze ale ja cie teraz przebadam.
Rozebrałem się do pasa w goórę i usaidałem na polówcę.Byłem cały w śiniakach, na rękach miałem opuchlizny i cały czas z ust i nosa wyciekała małymi stróżkami krew.Ewa delikatnie i troskilwie zaczeła mnie badać, w milczeniu dokonywała badań.
-Zobacz co oni z Tobą zrobili, dlaczego przybiegłeś?
-Musiałem, nie mogłem pozwolić żeby ci dwaj zrobili ci krzywde,nie pozwole już nigdy.-Wiedziałem że już wopadłem, zakochałem się i chciałem jej to powiedzieć.
-Ale...
-Marcin odpocznij, pózniej porozmawiamy teraz musisz odpocząć.
-Ewa muszę ci coś powiedzieć,
-Tak?
-Ewa posłuchaj, kocham cię.-Wiem nie było to miejsce i czas na wyznwanie miłości ale musiałem, musiałem to zrobić bo nie wiedziałem czy pózniej znowu nadarzy sie taka okazja.
-Co?
-Kocham cię-Ewa po tych słowach zarumieniła się i zamilkła.
-Marcin,
-Tak?
-Ja też cię kocham.
Gdy usłyszałem słowa które wyszeptała mi Ewa poczułem się cudownie i ogarneła mnie radość.W końcu poznałem smak miłości już teraz wiem co to znaczy kochać kogoś.Wstałem, objołem ją i pocałowałem.Ewa odmieniła moję życie na zawsze.
-Ewa kocham cię i zawsze będe chociaż nie wiem co miało by się stać,
-Naprawdę?
-Tak zawsze i wszędzie,
-Marcin mam coś dla Ciebie,-Ewa zdjeła z szyji wisiorek i zawiesiła mi go na szyi.Wsiorek był kawałkem bursztynu który przypominał serce.- Ten wisiorek dostałam od mamy gdy dowiedziała się że zostane sanitarjuszką, podobno ma coś w sobie, ma magiczną moc która chroni właściciela.Gdy będziesz miał go przy zawsze będe przy Tobie nawet jeśli już nigdy nie mieliśmy się spotkać.Zawsze będe przy tobie
-Ewa ja...
                                                        7
                 Fałszywe oskarżenia.
Nagle do namiotu wpadło 2 żołnierzy  i chcieli zabrać mnie do dowódcy.
-Mamy rozkaz zaprowadzić cię do dowódcy,
-Co jest, co ja zrobiłem?-Nie wiedziałem co mysleć.Przed chwilą wyznałem miłośc Ewie a tu wpada wóch żołnierzy.
-Za napaśc na żołnierzy i próba morderstwa,
-Dajcie mi sie ubrać.Postanowiłęm nie szarpać się tylko dobrowolnie udać się z nimi.
-Ewa zaraz wróce wszytko się wyjaśi.
-Ale Marcin co się dzieje?
-Ewunio wiem tyle co ty.Spokojnie zaraz wróce
-Masz tylko chwile.-Odezwał się basowy głos jednego z żolnierzy.
Ubrałem się i szliśmy do leśniczówki czyli miejsca dowodzenia obozem.Otworzono wielke  drzwi a za stołem siedziało 3 oficerów wyższej rangi.Na stole leżał pistolet, piuro, maszyna do pisania i trochę kartek.
-Melduję że przyprowadziłliśmy oskarżonego i świadka,
-Dziękuje, odejść,
Zostalem ja, Ewa i trzej oficerowie.Ewa wtuliła się we mnie i cichutko płakała.
-Co sie stało? o co mnie oskarżacie?
-Doniesiono nam że napadłeś na żołnierza i podoficera.Teraz odbędzie się rozprawa przed sądem polowym.
Gdy usłyszałem słowa"rozprawa i sąd polowy" aż mnie zendliło ze strachu, wiedziałem jaki może być wyrok, rostrzelanie o świcie.
-Wprowadzić oskarżycieli!
Do pokoju weszli ci dawj,
-To wy!!!
-Mówiłem rozprwaie się z Tobą,
-Ty skórwysynie,
Zaczeła się rozprawa, wyczytano akt oskarżenia i zaczęto przesłuchanie od poszkodowanych.Ci dwaj nagadli im takich głupot że niby zaatakowałem ich bez powodu, pobiłem, rozbroiłem i próbowałem zastrzelić.
-Sprzeciw nie próbowałem ich zabić!!
-Cisza!!!
Zaczęto przesłuchiwać nas, najpierw mnie a potem Ewe.Powiedziliśmy cała prawadę jak grozili mi śmiercią a potem próbowali ją zgwałcić.Oczywiście tamci wszytkiego zaprzeczali, mówili że ich napadłem i pobiłem i rozbroiłem.Jeden z sędziów zapytał się jak jeden cżłowiek mógł pobić 2 wyszkolonych żołnierzy a na dodatek uzbrojonych, tamten bronił się i że było ich dwóch i nagle ktoś zapukał do drzwi i wszedł Adam doprowadzony przez żołnierzy.Sędzia zapytał się o dane osobowe Adama.Powiedział co się stało, że rano grozili mi śmiercią a potem widział jak zaciągają Ewą do lasu a ja próbowałem ją chronić z czego wywiązała się bijatyka.Adam nie mógł tak bezczynie stać i patrzeć jak mnie katują i zareagował.Oficerowie z niedowieżaniem słuchali tego wszytkiego.Wyrok zapadł.
-Skazany.Wyrok roztrzelanie, jutro  godzinie 10.
Gdy to usłyszałem zatkało mnie nie mogłem wydusić z siebie słowa.Ewa zaczeła płakać i krzyczeć,Adam stał jak wmurowany.
-Nie, nie zostawcie go on jest niewinny!!!-Dziewczyna krzyczała i płakała chciała coś zrobić, chciała coś zrobić ale wyrok już zapadł nic nie mogło mnie uniewinnić.
-Zabrać skazanego.
                                                                     8
                                                           Wyrok
Podszedło do mnie dwóch żołnierzy i zaprowadziło do sąsiedniego pokoju.Słyszałem jescze rozpacz Ewy ,krzyki i próbę zmiany wyroku przez Adama.Wszedłem do pokoju, przy ścianie stał mały drewniany stolik na którym stała zapalona lampa naftowa obok stoliku stało łóżko.Zrobiłem kilka kroków i usiadłem przy stoliku.Zaczołem intensywnie myśleć.Po ok.30 minutach bicia się z myślami położyłem się i próbowałem zasnąć.Nic z tego, myśli które krążyły mi po głowie nie dawały zasnąć.Wstałem i podszedłem do okna.Patrzyłem się na pełnie księżyca i znowu zaczołem intesywnie myśleć.Myślalem o śmierci, o tym że już nigdy nie wrócę do domu ale zrozumiłem też że moje miejsce jest przy Ewie, ktoś kiedyś powiedział "dom jest mój, gdzie serce moje" i moje miejcse jest przy Ewie.Szkoda że dopiero teraz to zrozumiałem kilka godzin przed śmiercią.Gdy tak myślałem przyszedł Adam,nie wiedziałem jak udało mu się przejść ale cieszyłem się gdy go zobaczyłem.
-Adam co ty tu robisz?
-Przysłem w odwiedziny,
-Ale jak cię przepuścili,przecież tam są strażnicy,
-Spokojnie ma się te znajomości,
-No chyba że tak,
-Marcin przykro mi nic nie mogłem zrobić próbowalem jak tylko mogłem przekonać szukałem jakiś świadków którzy to widzieli ale niestety nikogo nie znalazłem.
-Wiem,dzięki że próbowałeś,
-Ale mi się nie udało....
-Adam słuchaj mam do Ciebie prośbę,
-Jaką?
-O 10 będzie wykonanie wyroku, Ewa nie może tego  widzieć ani słyszeć.Zabierz ją na ten czas gdzieś za obóz,proszę cię jako przyjaciela.
-Ale Marcin,
-Nie ma czasu na żadne ale,musisz ją zabrać chociaż na czas egzekucji,gdy usłyszysz strzały odczekaj dziesięć minut i możesz wrócić,
-Dobrze,
-A i jescze jedno,zaopiekuj się Ewą, proszę zaopiekuj się nią najlepiej jak będziesz mógł,
-Marcin nie gadaj takich głupot napewno to się jakoś da załatwić.
-Obiecaj mi to,musisz się nią zaopiekować,przyrzeknij.
-Przyrzekam.
Po tej rozmowie wiedziałem że jest żle nawet bardzo ale wiedziałem że Adam mnie nie zawiedzie i dotrzyma słowa.Nadszeł ranek,do pokoju weszło 2 żołnierzy i jeden z ofiecrów.
-Czas na Ciebie,chodź.
Na zewnątrz unosiła się lekka mgiełka i było dość chłodno.Próbowałem dodać sobie otuchy "Marcin, będzie dobrze nie zginiesz przecież to tak nie może się skończyć, coś się wymyśli..."jedyne co mnie w tej chwili trzymało przy życiu to moja ukochana,której nie było teraz przy mnie no na własne rzyczenie.Nie chciałem żeby to zobaczyła bo bałem się że może coś sobie zrobić ale nie widziałem jej ani Adama to znaczy że...nie zobaczą tego.Wyszliśmy z obozu na łąke,czekała tam już reszta oficerów,pluton egzekucyjny i ci dwaj.Wyczytano akt oskarżenia,pluton zajoł miejscei a ja czekałem.Nad naszymi głowami pojawiło się stadko kruków które cały czas krakały i krżąyły.Krakały tak głośno że zaczły zagłuszać rozkazy wydawane przez oficera.Ptaki zniżyły lot, przeleciały nad nami i usiadły na drzewach, stado już nie krakało lecz spokojnie przyglądło się egzekucji.Po chwili znowu zaczęto wydawać polecenia i pluton był gotowy.
-Chcesz coś powiedzieć przed śmirrcią?
-Jestem niewinny-Wiem takie coś może powiedzieć każdy ale co miałem powiedzieć?Chce wrócić do domu, chce żeby to się wszytko skończyło, nie zabijajcie mnie ale to nic by nie dało a czułem że śmierć jest już blisko bardzo blisko.
Gdy już wydano ostatnie polecenie zamknołem oczy i czekałem, po chwili usłyszałem rozpaczliwe wołanie "nie,zostawcie go, on jest niewinny" otworzyłem oczy i zobaczyłem Ewę biegnącą w naszą stronę za nią bieg Adam.Ewa dobiegła do mnie cała zziajana i cała we łzach.
-Ewa co ty tu robisz?Przecież miałaś być z Adamem gdzieś za szpitalem.
-Nie nie mogłam...
-Adam miałeś ją stąd wyprowadzić!
-No i tak zrobiłem tylko że dowiedziała się od jakiegoś żołnierza gdzie będziesz roztrzelany i przybiegła tutaj, próbowałem ją złapać ale wyrwała się.
Ewa nie chciała odejść i oficer zagroził jej że ona też zostanie zabita, ale ona nie chciała się słuchać chciała zostać przy mnie.Sprawa była krytyczna wznowiono egzekucje ale tuż przed wydaniem ostatniego rozkazu, jeden z oskarzycieli nie wytrzymał i wyszedł do oficerów żeby przyznać się do wszytkiego i w koncu powiedzieć jak było naprawdę.Był to plutonowy nie mógł już wytrzymać sumienia które gryzło go i domagało sie prawdy.Egzekucje odwołano, pluton egzekucyjny odsezdł do obozu a jeden z oficerów zaaresztował oszustów i zabrał i ich do jednostki karnej.Przeżyliśmy,Ewa cały czas płakała za szczęścia a Adam stał obok i przyglądał się z uśmiechem na twarzy.
-Ewa spokojnie, żyjemy już jest wszytko dobrze.

Zapisane

-Honor jak papier, gdy raz się splami, to już go nie wyczyścisz
.poszukiwacz.
Starszy chorąży sztabowy
***

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 120


Hs-3. Ace 250


Odpowiedz #2 : Maj 02, 2012, 12:57:15

                                                          9
                                            Pierwszy wstrząs
Po kilku minutach Ewa uspokoiła się i mogliśmy wrócić do szpitala.Byłem wycieńczony fizycznie i spychicznie.Co jakiś czas przychodziła i doglądała mnie ale przez to że front szybko zblizał się pod Warszawe było wielu rannych i moja ukochana odwiedziała mnie już żadziej ale gdy tylko miała czas zawsze przychodziła.Po kilku następnych dniach musieliśmy przenieść szpital.Już czułem się na tyle dobrze że normalnie funkcjonowałem.Poszłem do lekarza z którym gadałem na początku żeby mnie zbadał i dał zgodę na pomoc przy rannych.Lekarz ponownie mnie przebadał i dał zgode ale powiedział żebym nie forsował nogi.Z odpowienim dokumentem poszedłem do przełożonej pielęgniarek i wręczyłem kwitek, kobieta na początku nie chciała się zgodzić ale że mam papier a jescze Ewa wstawiła się za mną to dostałem funkje "wolontarjusza".Moja rola zaczynała się na noszeniu jedzenia ciężko rannym żołnierzom, pomoc przy przenoszeniu kontuzjowanych i przenoszenie róznych skrzyń i pudeł.Ta rola średnio mi odpowiadała bo musiałem robić to cały dzień i też czasami w nocy jeśli przybywało więcej rannych ale częściej spotykałem się z Ewą.Gdy dojechaliśmy do nowego miejsca i znowu szpital był gotowy do dalszej pracy przyjeliśmy nową dostawę rannych, byli w strasznym stanie niektórzy mieli oderwane kończyny, wielu z nich umarło w czasie transportu albo na stole operacyjnym.Raz gdy przenosiłem jednego z rannych który byl nieprzytomny nagle oprztyomniał zerwał się i zaczoł krzyczeć"Niemcy,Niemcy,bagnet na broń, bagnet na broń, strzelać, strzelać nie przestawać"złapałem go i próbowałem włożyć ponownie na nosze ale ten złapał mnie ręke i cicho powiedział "strzesz się tych z piorunami na hełamch,strzesz się oni są bezlitośni, gdy możesz, strzelaj bo oni nie mają litości dla nikogo ani dla żołnierzy  ani dla kobiet i dzieci" gdy to powiedział odszedł na tamten świat, na moich rękach.Najgorsze było to że on umarł a ja nic nie mogłem zrobić to było najgorsze ta bezsliność, niby człowiek jest Panem życia i śmierci a nie możę powstrzymać śmierci która zapuka do drzwi twojej rodziny, przyjaciół po prostu do każdego.Po śmierci tego cżłowieka gdy miałem jego krew na rękach czułem się jakbym zwątpił w cżłoweczeństwo jak człowiek może drugiemu cżłowiekowi zrobić takie straszne rzeczy, co prawda czytałem książki oglądałem filmy grałem w gry ale coś takiego człowieka zmienia na zawsze nie do poznania.Naszczęście wtedy  nie byłem sam, Ewa widziała to wszytko i pomogła mi przetrwać to piekło.Odeszłem z nią na skraj szptala i zaczełem z nią rozmawiać ale tak szcerze jak tylko umiałem.
-Ewa musze ci coś powiedzieć.
-Mów.
-Ale to co teraz usłyszysz jest prawdą,
-Mów,zniose wszytko,
-Dobrze, jestem z przyszłości, powinienem żyć 2012 a nie 1939r. przeniosło mnie w stecz przez jakeś dziwne siły i okoliczności i znalazłem sie tu, nie powinno mnie tu być,normalnie żyje w innych czasach, tam wszytko jest inne niż tu.Wiem co sie stało 1939 teraz zaczeła sie II Wojna Światowa nastraszniejsza z jakich mógł tylko stworzyć człowiek.Wojna będzie trwać 6 lat bedą milony zabitych, całe miasta będą obrucone w peżyne zostaną z nich tylko zgliszcza i ruiny.Całe milony będą uśmiercane w specjalnych obozach w 1939 r przegramy ale stworzymy ZWZ a potem AK będziemy walczyć w podzimiu.Będziemy niszczyć mosty, pociągi atakować kolumny, wydawać wyroki na hitlerówców i zdrajców ojczyzny ale będziemy ponosić za to ogromną kary.Niemcy będą zabijać 100 Polaków za 1 Niemca, wioski będą równane z ziemią.Przez te 6 lat piekła i rzezi będziemy pod okupacją hitlerowską, musimy stwaić im opór.Alianci nam nie pomogą dopiero w 1940 Niemcy zaatakują zachód i tylko Anglia będzie się bronić to będzie ostatni bastion wolności tam będzie tworzyć się Wojsko Polskie na uchodztwie.To nasi lotniczy będa niszczyć samoloty luftwaffe a na piaskach Afryki Półnoicnej nasi załatwią Włochów i szwabów.Wyzwolić Europę dopiero będą w stanie Amerykanie i Brytyjczycy w 1944 wtedy w Polsce w Warszawie będzie Powstanie.Powstańcy będą wyzwalać miasto ale Niemcy zniszczą ich i zabiją tysiące zostaną tylko groby i zgliszcza miasta jakie dotąd znasz.W maju 1945 roku skończy się te ca piekło które Hitler zaczoł.To my pierwsi stawiliśmy opór i będziemy zwycięzcami ale poniesiemy ogromne straty milony naszych rodakóww zginie bez wieści mordowanych przez ss i wywożonych na prace do Niemiec ale my przetrwamy i będzimy wolni po 1945 r orzeł znowu wróci ale już bez korony a potem komuchy utworzą swój rząd w Polsce.Tajna plicja bedzie morodować i przesłuchiwać byłych Ak-owców i zwykłych ludzi.Partyzantka będzie utrzymywać się jeszcze dlugo do lat 50 i 60.Do 1989 będzie żelazna kurtyna nie będzie Rezczpospolitej Polskiej tylko Rezczpospolita Polska Ludowa.Po kilkudziesięciu latach w 1989 dzięki nam padnie komunizm i zacznie się nowa wiosna ludów wyzwolą się Czechy i Słowacja bedą wolne Węgry i Rumunia wszyscy będą wolni ale będą też wojny i konflikty w których zginą następni ale my będziemy pamiętać co się stało w 1939, będziemy pamiętać.-Gdy to wszytko opowiadałem z zaciśniętymi zębami i z bólem w sercu wiedziałem jak Ewa coraz bardziej słabnie i robi się blada.
-Marcin przestań, przestań to niemożliwe błagam cię nie możesz nie, błagam cię powiedz że to wszytko kłamstwo, powiedz.-Objołem Ewę z całych sił, uspakajałem i wycierałem łzy które coraz szybciej płyneły po jej twarzycce.
-Ewunio nie płacz proszę, nie płacz musiałem to z siebie wyrzucić ale nie opuszczę cię.Przyrzekam zostanę z tobą na zawsze-.Nie wiedziałem już jak ją pocieszać i co jej mówic bo sam już psychicznie nie wytrzymałem ale musiałem jej pomóc.
-To wszytko prawda?
-Tak, wszytko co teraz powiedziałem to szczera prawda to wszytko tworzy się na naszych oczach ale zrozum nie możemy z tym walczyć musimy żyć z tą prawdą choć nie wiem jak by miała nam ciążyć musimy trzymać to w tajemnicy.Przyrzeknij mi, że nikomu tego nie powiesz nawet Adamowi,
-Przyrzekam,
-Dobrze ale musimy żyć jak wcześniej musimy wypełniać nasza powinnośc i zadanie, ty pełnisz obowiązki sanitarjuszki a ja żołnierza
-Ale ty nie jesteś żołnierzem.
-Wiem,ale czuje, że będe muisał wiąść do ręki broń, czuje że już niedługo i to nie jest kwestia tygodni tylko dni,
-Ewa już dobrze?
-Marcin nic nie jest dobrze,
-Ale to przetrwamy, nie pozwole żeby ci się coś stało już nigdy,
-Mam nadzieje że do tego nie dojdzie,
-Ja też.
                                                         10.
                  Lotnik, kryć się!!!
                                                                       
W powietrzu unoisł się dzwięk motorów lotniczych, coś podpowiadało mi żebym się gdzieś schował bo zaraz rozpęta się piekło.Tym razem posłuchałem ostrzeżenia i uciekłem z Ewą do prowizorocznego schronu.Po kilku minutach hałas narastał i był już wyrażny, próbowałem ostrzec innych ale mnie olewali, krzyczałem "uwaga szwabskie bombowce, uciekać, szybko do schronów" nie reagowali a dzwięk narastał.
-Ewa co mam zrobić żeby zaragowali zaraz tu będą bombowce i zrzucą bomby a jak mnie nie posłuchają  to wszycy zginą,
-Mam pomysł widzisz to pudło z korbą, to syrena lotnicza ostrzega nas przed samolotami,
-Dobrze,poczekaj zaraz wrócę,
Wybiegłem z rowu, złapałem syrenę i zaczołem kręcić korbą, po chwili zaczoł wydobywać się głośny sygnał.Ludzie odwrócili się i zaczeli oglądać się co się dzieje krzyknołem tylko bombowce i ktoś przyłozył do oczu lornetkę i potwierdził na skrzydłach były krzyże.Gdy chmury się rozeszły zobaczyliśmy je.Tuzin bombowców które przekręciły się na plecy i zaczeły wydawać ogłuszający ryk to były syreny przypomniałem sobie że takie dzwięk wydawaly junkesy ju-87 słynne sztukasy nazywano je "latająca artyleia" bo bombami i działkami niszczyły wszytko co ich piloci tylko zobaczyli od mostów do okrętów.Wszyscy zaczeli uciekać w róznych kierunkach.Schowałem się ponownie do schronu i założyłem hełm który znalazłem nie opdal.Gdy ryk stał się nie do wytrzymania zaczeły spadać bomby, pierwsze dwie trafiły w las i pobliskie chałupy nie wyrządzając nikomu krzywdy ale następne spadały coraz bliżej w końcu jedna z nich trafiła w dworek w którym było tymczasowe dowodzenie szpitalem i sala operacyjna.To było straszne, śledziłem lot bomby i widziałem jak 200 kilogramowa bomba uderza w dach.W ułamek sekundy stary i ogromny dom zmienił się w kupe ognia, dymu i gruzu.Inna bomba trafiła w namioty wypełnionymi rannymi, była to mała bomba 25 kg ale nikt nie mógł przeżyć takie bezpośredniego trafienia po namiocie i rannych zostało tylko wspomnienie i ślad po bombie.Nalot się nie skończył trwał jescze z 15 minut a gdy bomby przestały spadać Niemcy schodizli nisko i ostrzeliwali wszytko co się ruszało i to co przetrwało pierwszą część nalotu.Pomiędzy rykiem silników, trzaskem karabinów lotniczych i hukiem wybuchów bomb usłyszałem rozpaczliwy głos męźczyzny.Nie mogłem tego już słuchać znowu chciałem uciec ale nie mogłemSpojrzałem na Ewę cała drżała , siedziła na dnie rowu i czekała.
-Ewa widzisz gdzieś tego faceta który wzywa pomocy?
Ewa powoli wyjrzała zza burty okopu i zaczeła się oglądać.
-O jest tam, przy wozie wczołgał się pod niego,
-Nie ma żadnych szans żeby przeżył?
-Niestety nie,
-Jeśli nie zginie od kuli z samolotu to od odłamka,
-Może spróbuję go wyciągnąć.Pobiegne kiedy bombowce po ostrzelaniu beda się wznosić.
-Nie Marcin nie ryzykuj możesz zginąć a nawet nie dobiegniesz do niego,
-Gdy będą nadlatywać będe się chował za wrakami samochodów i tym co pozostało z naszego obozu,
-Uważaj na siebie-Ewa wiedziała że mie nie powstrzyma i zgodziła się.
Pocałowałem ją i wyskoczyłem z okopuZaczołem biec tyle ile miałem sił w nogach.Przebiegłem kilka metrów i musiałem schować się za resztkami sanitarki.Niemcy znowu zaatakowli lecz tym razem z broni pokładowej.Po chwili jeden z nich odlecial a ja znowu zrobiłem kilka metrów, schowałem sie za przewróconym drzewem, przeczekałem chwile i gdy miałem przeskakiwać szwaby zrzucili bombe.Zauważyłem jak fala uderzeniowa bomby podnosi resztki samochodu który leci w moją stonę, zdążyłem tylko odskoczyć w prawo a tam gdzie jescze przed chwilą czekałem na odpowiedni moment leżał dopalający się samochód.Kurwa było by po mnie.W końcu odpowiedni moment nastał i znowyu zaczołem biec.W końcu po 5 minutach byłem u celu, schowałem się pod wóz i zaczołem wyciągać faceta z pod jego przyszłej trumny, strasznie się czepił koła i nie chciał puścić.
-Koleś dawaj choć stąd, zabiorę cię w bezpieczne miejsce zanim szwaby zaatakują, no rusz  dupę bo obaj zginiemy.W końcu pzemówiłem facetowi do rozumu.
Powoli odwrócił się i nie wierzyłem własnym oczom to był Adam miał zakrwaioną głowę i jęczał z bólu.
-Dobra Adam chodż ze mną ale musisz mi pomóc, oprzyj się o koło i sprubój wstać a potem tylko kilka metrów i jesteśmy bezpieczni.-Oparłem go o siebie i powoli zaczaołem iść, na moje szcęście Niemcy odpuścili  sobie nasz szpital a zaatakowali miasteczko.Przeszliśmy już połowę dystansu gdy Niemcy znowu zaatakowali.Nie miałem gdzie się schować bo koło mnie nie było niczego co mogło służyć mi jako tarczy.Sztukas zaczyna zniżać lot i szykuję się do ostrzału.Niemic nacisnoł spust i zaczoł pluć ogniem ale ok. 20 metrów przedemną przestał strzelać i odlecial.Widodcznie skończyła mu się amunicja i wystrzelił resztę na pożegnianie.Ktoś czuwa nad nami.Znowu zaczołem iśc ale z każdym krokem traciłem coraz więcej sił.Resztkami zebranych sił przeciągnołem Adama do okopu.Nie mogłem wydusić z siebie słowa, byłem cały spocony ale szczęśliwy bo uratowałem kumpla i przy tym nie zginołem.Leżałem tak na ziemi dłuższą chwilę aż zebrałem trochę siły a potem podszedłem do Ewy.
-Żyje,
-Widzę, jesteś cały?
-Tak tylko trochę zmęczony.Adam będzie żyć?
-Tak tylko mocno dostał w głowę ale rana nie jest głęboka za 2-3 dni powinien już wyzdrowieć,
-Acha to dobrze,
-Marcin nie strugaj więcej bohatera bo w końcu zginiesz.-Ewa mocno zdebrowała sie ale była też szczęśliwa żę porwócilem w jednym kawałku.
-Ewa ja nie gram żadnego bohatera, musiałem spłacić dług,
-Jaki znowu dług?
-On uratował mnie na polanie a ja teraz uchroniłem go porzed śmiercią,
-Jesteśmy kwita,
W końcu atak się skończył, widok był przerażający po okalicy walał się zniszczony sprzet, większość pojazdów była zniszczona albo nie do naprawienia, wszędzie leżeli zabici, było mnóstwo lei po bombach.Dowódca zebrał wszytkich i kazał nam zebrać to co przetrwało nalot, pochować zabitych i opatrzyć rannych.Po kilku godzinach było po pracy, sprzęt który zebraliśmy ułożyliśmy pod drzewami żeby w razie następnego nalotu coś przetrwało. Zabitych pochowaliśmy w zbiorowych mogiłach w lejach po bombach.Nstepnego dnia rano dowódca zebrał nas i kazał zroganizować poododział który pójdzie do pobliskiej wioski szukać tannych cywili.Zebrano 20 żołnierzy i kilku lekarzy.Poszedłem z nimi.Po przjściu kilku kilometrów weszliśmy do wioski.Prawie wszytie domy i obory były zrównane z ziemią, na podwórkach leżały pozabijane krowy, świnie i inny inwentarz żywy.Znależliśmy ciała zabitych ludzi, widac było na nich ślady po odłamkch i kulach.Niemieckie bombowce zebrały krwawe żniwo wśród niewinnych mieszkańców wioski.Oddział podzielił się na kilku osobowe grupki które miały za zadanie przeszukać budynki i gruzowisko z nadzieją znalezienia kogokolwiek żywego.Po kilkunastu minutach szukania usłyszałem cichy głosik "ratunku, pomocy", głos pochodził z zawalonej chałupy.Im bliżej podchodziłem tym bardziej głos był wyrażny.Zaczołem wołać "jest tam ktoś, jest tam ktoś żywy'" po chwili znowu usłyszałem cichy głosik "tu jestem, pomocy".Zawołałem żołnierzy z oddziału i powoli zdejmowaliśmy krokwie i cegły.Po kilku minutach głos narastał  można było rozpoznać kobiecy płacz.Po odrzuceniu gruzu odsłoneliśmy poszkodowaną, była to dziewczyna miała ok.15 lat miała zmiażdoną noge, koło niej leżał  chłopiec niestety jemu się nie udało się.Miał zmiażdzoną klatkę piersiową przez duży kawał gruzu.Wyciągneliśmy dziewczyne i chłopca.Przydzielony nam lekarz od razu zajoł się dziewczyną a my szukaliśmy dalej.Niestety nikogo żywego już więcej nie znalezliśmy tylko ze zawalonego budynku wyciągneliśmy 3 męzczyzn i 2 kobiety.Mieliśmy nadzieje że inni znależli żywych ale oni nikogo nie znalezli.Zabitych pochowaliśmy a ciężko ranną dziewczyne odtransportowaliśmy do obozu, naliczyłem 30 grobów.Ekspedycja zajeła nam cały dzień, wróciliśmy pod wieczór byliśmy głodni, zmęczeni, wściekli.Dziewczyne operowano całą noc ale rany były zbyt poważne i pacjentka umarła.Ewa asystowała przy operacji, wyszła z namiotu cała we krwii.
-Marcin, ona nie przeżyła.
-Jak to, przecież jak ją wyciągaliśmy to rozmawiała z nami.
-Rany były śmiertelne i nic nie mogliśmy zrobić.-Ewa usiadła na skrzyni i zaczeła płakać.
-Nie płacz zroiliście co mogliście.Proszę cię nie płacz.
-Ale ona nie żyje, umarła.
-Mała już dobrze nie płacz wszytko będzie dobrze.-Przytuliłem Ewei gładziłem ją po włosach.
-Ewa już nie płacz błagam cię.
Ewa wpadła w rozpacz, nie chciała jeśc, mało mówiła i nie spała w nocy.Zwróciłem się z prośbą o pomoc do Adama
-Adam co mam zrobić, martwie się o nią.
-Stary daj jej trochę czasu musisz przystopować, ona to musi wsztystko "przetrawić".
-Jeśli tak mówisz.
Po kilku dniach przygnębienie i smutku moja ukochana póżnym wieczorem przyszła do namiotu i położyła się koło mnie.Ewa przytuliła się do mnie jak nigdy twedy poczułem to coś, nie wiem jak to opisać czułem się cudownie i poczułem takie ciepło w sercu.Spedziliśmy razem cudowną noc.Już wszytko było jak kiedyś ale ta śmierć dziewczyny zostawiła piętno na psychice Ewy na zawsze.
Zapisane

-Honor jak papier, gdy raz się splami, to już go nie wyczyścisz
.poszukiwacz.
Starszy chorąży sztabowy
***

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 120


Hs-3. Ace 250


Odpowiedz #3 : Maj 02, 2012, 13:01:14

                                 11.
                      Nowi gości i nie tylko....
Gdy rozmawiałem z Ewą i Adamem do obozu przyjechał polowy łazik z jakimiś ludzmi okazało się że to była amerykańska ekipa filmowa która chciała smilmować "naszą wojnę".Amerykanie skierowali się do dworku a my z ciekawością przyglądaliśmy się gościom.Wszyscy którzy mogli chodzić podeszli do okien dworku i wypatrywali amerykanów.Po obozie rozeszły sie plotki.Wczesnym rankiem  zebrano nasz wszytkich i przekazano nam że "goście" czyli amerykanie chcą przeprowadzić wywiady i nakręcić życie codzinne w szpitalu polowym.Po 10 minutach wszyscy roszeszli się na śniadanie.Amerykanie wzieli się od razu do roboty najpierw poszli do personelu medycznego a potem do rannych.Trzymałem się daleko od nich żeby czasem nie wejść w kadr bo mogło to być brzemienne w skutkach ale za to Adam brylował przed kamerą.Oprowadzał gości po obozie i cały czas opowiadał o swoich wojennych prezyciach.O 17 amerykanie zaczeli się pakować i gdy byli już w samochodzie rozpoczoł sie kolejny nalot.Ogłoszono alarm, wszyscy schowali się w schronach i czekali aż nalot się skończy.Sztukasy zaczeły swój piekelny taniec, zanurkowały wydając piekelny dzwięk i pokolei zzrzucały ładunek.Amerykanie siedzieli na dnie schronu i dłońmy zakryli uszy, pytali sie nas kiedy to się skończy a ja tylko rzuciłem "This is war" nic nie odpowiedzieli.Bombowce pozbyły się swoich ładunków i wróciły do bazy.I tym razem byli zabici i ranni, mieliśmy pełne ręce roboty.I nawet wtedy amerykanie filmowali, w kadr umiesczali wszytko co się tylko dało, zniszczenia, mogiły zabitych i rannych.Amerykanie odjechali i zostaliśmy sami.Tu już tylko była śmierć i zniszczenie musiliśmy stąd odjechać.Dowódca wydał rozkaz spakowania wszytkiego co przetrwało, umiesczeniu rannych na wozach i w cięzarówkach i wymarsz na nowe miejsce.Tym razem szliśmy w noc żeby uniknąć ataków lotniczych lub natknięcia się na szwabskie szpice pancerne.Dowódca wydał rozkaz że ci którzy mogą bronić konwoju dostaną broń i amunicję.Mi tez przydzielono karabin ale miałem nadzieje że nie prędko z niego skorzytam.Z kilkoma żołnierzami zabezpieczałem wozy z rannymi i presonelem medycznym.Po kilku godzinach wędrówki w skwarze i kurzu zatrzymaliśmy się w miasteczku, gdy przejeżdaliśmy przez nie ludzie wyszli na ulice i towarzyszyli nam przez przejazd przez miasto.Gdy wyjechaliśmy za miasto zrobiliśmy przerwę.Zauważyłem starsza kobietę która chodziła między ludzmi i rozpaczliwie błagała o pomoc.Próbowałem nie zwracać uwagi ale nie mogłem tak bezczynie patrzeć jak ta staruszka bezowocnie szuka pomocy.
-Co się stało?
-Synku pomóż moja sąsiadka rodzi a nie ma kto przyjąć porodu bo lekarz uciekł, jej mąż w wosjku a ja jestem za stara.-Staruszka miała około70 lat ale szukała pomocy.Nie zrezygnowała aż w koncu ktoś pomógł.
-Niech Pani poczeka zaraz wróce,
Postanowiłem pomóc kobiecie i zaczołem szukać jakiegoś lekarza który potrafiłby przyjąć poród ale nikogo takiego nie znalazłem.Zaczynałem być tak zdesperowany jak ta kobiecina i nawet przyszło mi do głowy porwać jakegoś lekarza pod grożbą zabicia żeby pomógł tamtym.Niestety nie znalzałem lekarza a nie chciałem tej staruszcze przekazać złych wieści ale wpadłem na pomysł.
-Ewa znasz sie na odbieraniu pordou?
-A co rodzisz?
-He he bardzo śmieszne.
-Dobra żarty na bok o co chodzi.
-Jest potrzebna pomoc kobieta rodzi a nie ma kto przyjąć porodu.
-Pomagałam mamie przy przyjmowaniu porodu kuzynki,muszę wziąść jakieś leki i jescze kogoś poprosić żeby z nami poszedł,
-Super ale się pośpiesz.
Po 2 minutach przyszła Ewa i druga sanitarjuszka.Poszliśmy do tej satruszki a ona zaprowadziła nas do kobiety.Leżała w wielkim łóżku i cały czas jęczała i zwijała się z bólu.Ewa z drugą sanitarjuszką przygotowywały kobietę a mnie wysłano po wode do studni.Wróciłem a cała operacja z porodem zaczeła się na dobre, kobieta miała nogi lekko uniesiono w góre a rękami trzymała się poręczy łózka a dziewczyny mówiły cały czas do niej"przyj,przyj...".
-Marcin odłóż ten karabin i sprubój uspokoić kobietę bo moga być powikłania,
-Dobrze,
Podszedłem do łózka i zaczołem uspakajać rodząca,już spokojnie.Odpręż się wszytko skończy się dobrze tylko spokojnie i przyj.Kobieta złapała mnie za ręke i krzyczła.Zanosiło się na to że zaraz urodzi i będzie wszytko dobrze ale tak gładko nie poszło jak myślałem.Poród trwał już pół godziny i nie zapowiadało sie na koniec.
-Ewa ile to będzie jescze trwać.
-Nie wiem,uspakajaj ją dalej dobrze ci idze.
Znowu zaczołem uspokajać przyszłą matkę, mokrą szmatką ocierałem jej twarz i szeptałem jej do ucha jakeś uspakajające bzdety kótre tylko przyszły mi do głowy.W końcu coś zaczeło  się dziać,
-Niech Pani prze, widze głowkę...
-Przyj,przyj powtarzałem razem z tą drugą sanitarjuszką żeby pokazać kobiecie że nie jest sama.
Podszedła do mnie starsza kobieta i podała mi kieliszek samogonki  "na wzmocnienie".Powychyleniu kieliszka zrobiło mi sie ciepło i lekko zaszumiało mi w głowie, z 70% musiał mieć ta samogona ale dzięki niej trochę się rozlużniłem.Dziecko wyszło z łona matki, po chwili Ewa trzymała juz małego człowieczka w swoich ramionach, mały cały czas darł się ale my cieszyliśmy się jak dzieci.Matka młodego płakała ze szczęścia.Widok małego dziecka które wzieło pierwszy swój oddech i zaczeło żyć na tym świecie to było coś innego niż to co było w szpitalu, tam była sama śmierć i rozpacz a tu w końcu nowe życie zaczyna fukcjonować nowe pokolenie Polaków którzy odbudują Polske z zgliszczy.Ewa podała matce małego.
-To chłopczyk,
-A nie mówiłem że wszytko będzie dobrze, teraz ma Pani zdrowego chłopczyka.-Kobieta usmiechała się i plakała ze sczęścia.
-Jakie będzie miał imię?
-A jakie ma Pan?
-Marcin.
-No to mój syn będzie nosił imię Marcin.
Staruszka podszedła i zaczeła mi dziękować i też zaczeła wpatrywać się we mnie i w Ewe,
-Dziekuje Panu że nam Pan pomógł gdyby nie Pan było by bardzo żle,
-Nie proszę Pani ja nic nie zrobiłem niech Pani podziękuje dziewczynom to one przyjoły poród ja tylko je przyprowadziłem.
-Dziękuje wam z całego serca,
Podszedłem do Ewy, objołem ją i razem spoglądaliśmy na młodą matkę i jej małego syneczka.
-Ewa świetnie sobie poradziłaś.Ja bym tak nie umiał.
-Dziękuje.
-Choćmy bo nam nasi odjadą i co zrobimy?
-Dobrze.
Kobieta nam jescze dziękowała a ja trzymając karabin w rękach powiedziałem,
-Ma Pani gdzie iśc z tą kobietą i z malcem?
-Tak ma rodzine w Lublinie.
-Gdy matka poczuję się lepiej musicie uciekać bo Niemcy będa tu niedługo.Uciekajcie i uważajcie na siebie.
-Obiecuje.
Wyszłem z domu zadowolony, szczęśliwy ale też smutny bo nie wiedziałem czy oni przeżyją tą wojnę.Wróciliśmy do konwoju akurat wtedy gdy skończyła się przerwa i ruszył.Szłem znowu koło wozu i wtedy Adam obudził się i znowu zacząć trajkotać jak katarynka.
-Coś ty taki Marcin wesoły?
-Spytaj się Ewy.
-Co się stało?Ewa proszę powiedz.
-Mój Marcin został wujkem a jego imieniem matka nazwała swoje dziecko.
-Które Ewa z resztą przyjeła.-Szybko dorzuciłem.
-O to widze że jak mnie nie ma to się bawicie w lekarzy?
-No ba,
-A ty jak się czujesz?
-Łep mi pęka i czuje się jakby mnie ktoś trasnoł kolbą.
-Ale żyjesz,.
-Dzięki tobie.
-Spłaciłem swój dług, jesteśmy kwita.
Pod wieczór dojechaliśmy do lazaretu, wyglądał jak nasz kiedyś tylko był dobrze za maskowny, miał okopy, zasieki jednym słowem zrobiono z tego redutę obronną.We wszytkich zapaliło się promyk nadzieji.Przyjęto nas z otwartymi rękami, rannych szybko przetransportowano do namiotów a personel umiesczono w barakach.Myślałem że nam się uda.Z nowu pełniłem role "ochotnika".To już dwa tygodnie żyje w 1939r. od przeniesienia dobrze mi się wiedzie rana szybko się goi, poznałem wspaniałą dziewczyne  no i mam zajebistego kumpla na którego zawsze mogę liczyć no i pomogłem przyjąć poród.Dobra passa mnie jak narazie nie opuszcza.Myślałem jak by to było gdy bym tu został na zawsze albo odwrotnie jakbym wrócił do 2012r. ale nie sam z Ewą ale to są tylko marzenia które się nie spełnią.Chciano przenieść mnie jako rannego gdzieś na tyły ale nie dałem się a pozatym miałem papier na którym jest zgoda na pomoc i jestem "wolontarjusz-ochotink" i zostałem.
 
Zapisane

-Honor jak papier, gdy raz się splami, to już go nie wyczyścisz
.poszukiwacz.
Starszy chorąży sztabowy
***

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 120


Hs-3. Ace 250


Odpowiedz #4 : Maj 02, 2012, 13:03:05

       12.
                    Doniesienia z frontu
Mineło kilka dni a rannych przybywało coraz więcej, nie miałem czasu nawet usiąść na tyłku bo cały czas pomagałem przenosić rannych.Przy okazji popytałem się żołnierzy jaka jest sytuacja na froncie.Żołnierze opowidali mi co Niemcy robią z jeńcami i z cywilami, jak bombardują nie tylko mosty czy koszary ale też niszczą szkoły, kościoły i szpitale także polowe co sam doświadczyłem.To wszytko mnie przerastło, nie mogłem już wytrzymać,naszczęście Ewa pomogła mi dzięki niej wyszłem z dołka.Zabrałem moją ukochną na spacer, chciałem żeby trochę lepiej się poczuła bo na terenie lazaretu panowała przygnebiająca i napięta atmosfera.Nastepnego dnia ukratkem wyszłem z Ewą z szpitala.Po kilku minutach wycieczki zobaczyliśmy że koń biegnie kłusem, odsuneliśmy się ale gdy koń zbliżał się zauważyliśmy że na koniu siedzi ułan.Ułan powoli zwalniał konia i zawołał pomocy, nie widząc zagrożenia podszedłem do kawalerzysty.Ułan był w koszmarnym stanie, tak jak przed chwilą stoczył bitwę, miał zakrwawionu mundur, lewą ręką trymał się za brzuch a prawą trzymał się końskiej szyi.
-Gdzie jest szpital polowy?
-Tu nie daleko.
-Z której jednostki jesteś?-Ułan mówił z wielkim trudem.CZułem że z każdym słowem coraz więcej krwii ucieka z ran ale on mówił, chiał przekazać jak najwięcej.
-Był atak, nasi nie wytrzymali nikt nie przeżył ja dostałem w brzuch ledwo zdążyłem uciec , miałem dostarczyć meldunek do  najbliższej jednostki albo garnizonu.Niemcy bedą tu za dzień lud dwa...-Wyjoł z zakwawiony mapnik i kilka dokumentów.
-Przekaż te rozkazy najbliższemu żołnierzowi jakiego spotkasz, on będzie wiedział co z tym zrobić.
-Tak jest.
-Ewa szybko choć może da się go uratować!
-On umiera nie zdążymy do szpitala, stracił za dużo krwi,
Ułan nic już nie mówił opierał się tylko o kark konia.Po dłoni strużką spływała mu krew.
-Musimy odstawić go do szpitala, martwy ale trzeba oddać mu honory i wypełnić ostatnią wolę,
-Dobrze,
-Ewa prowadz konia w strone szpitala a ja będe asekurować żołnierza,
Po kilku minutach byliśmy w lazarecie, widok kawaleryjeskiego konia i martwego ułana zrobiło na ludziach wielkie poruszenie.Żołnierze podbiegli i zdjeli ułana z konia a ja zaniosłem dokumenty do dowódcy.Weszłem do baraku dowódcy a tam za wielkim stołem na którym była rozłożona mapa stało kilku oficerów którzy planowali,dopiero teraz zorientowałem się że ten szpital to też miejsce dowodzenia najbliższymi jednostkami.Zapukałem i weszłem w głąb sali.
-Mam do przekazania meldunek i mape.-Wręczyłem najbliższemu żołnierzowi dokumenty i mapnik, tamten przeczytal kilka zdań i podał innym.
-Chłopcze skąd masz ten meldunek?
-Koło szpitala spotkałem rannego ułana, który dał mi to i powiedział że Niemcy przebili się przez ich obronę i tylko on przeżył atak.Szwaby tu mogą być za dzień lub dwa,
-Co z tym ułanem?
-Niestety umarł, dostał w brzuch dlatego wszytko jest w jego krwii kiedy go spotkałem już umierał, kazał przekazać mi meldunek do najbliższej jednostki,
Jeden z dowódców przemówil,
-Panowie ostatnia linia obrony padła zostaliśmy sami, musimy tu zorganizować obronę.Po 1 wycofujemy nie zdolnych do walki, muismy przprowadzić zwiad i spróbować zroganizować pomoc może mają jakieś odwody,
To wszytko działo się na moich oczach, gorączkowe planowanie obrony.Po 10 minutach wyszedł oficer i zwołał wszytkich, powiedział jaka jest sytuacja i kazał zorganizować poodziały, ewkuować rannych i część pesonelu medycznego.Najpierw zaczęto ewakuować rannych i zaczęto tworzyć pooddziały a razczej drużyny.Ewa została z kilkoma lekarzami żeby na bieząco pomagać rannym podczas walki.Zostałem przydzielony do  obrony obiektu.Gorączkowo zaczęto kopać transzeje i rowy p.panc.Rozkazy wypeniano szybko i z determinacją widać było  wyszkolenie żołnierzy.Wysłano jedną drużyne do wsi żeby rozpoznać sytuacje, w tej drużynie znalazł sięł Adam.
Zapisane

-Honor jak papier, gdy raz się splami, to już go nie wyczyścisz
.poszukiwacz.
Starszy chorąży sztabowy
***

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 120


Hs-3. Ace 250


Odpowiedz #5 : Maj 02, 2012, 13:06:28

                     13.
            Walka, śmierć, zniszcznie.Strata ukochanej.
Po 2 godzinach wrócili, nikt nic nie mówił wszyscy patrzyli się na czubki butów albo w niebo.
-Adam co się stało?
-Poszliśmy na zwiad i nie napotkaliśmy Niemców ale widzieliśmy co oni zrobili.Podpalili wioske, meżczyzm i chłopców od 14 lat w góre roztrzelali a kobiety, dzieci i starców zaprowadzili do stodoły i podpalili, cała wieś i jej mieszkańcy zgineli.To wsztko opowiedział nam mały chłopczyk, gdy go znależlismy siedział przy zwłokach swojego ojca, był blady jak ściana i tylko płakał nic nie chciał nam powiedzieć, bał się nas bo myślał że jesteśmy tymi szwabami tylko mówił cały czas jakieś dziwne rzeczy,
-Jakie?
-"mieli dziwne rysunki na hełmach tak jakby piourny" ciekawe co nie?
Gdy tylko to usłyszałem od razu zapaliła mi się czerwona lampka.Przypomniałem sobie słowa tego żołnierza który skonal mi na rękach i teraz tego chłopczyka, wszystko mi się przypomniało Hitler podczas swoich rządów stworzył specjalne jednostki które walczyły na równi z Wermachtem ale te spcjalne odziały były wyszkolone i uzbrojone w najlepsza broń jaką wyprodukował niemiecki przemysł ta formacja nazywała się ss to były nagrorsze dewizje.Jej żołnierze byli fanatykami i walczyli do ostatniego pocisku i ostatniego żołnierza.Kilka ich dewizji walczyły w Polsce to oni odpowiadają za masowe mordy,gwalty,zniszczenia oczywiście nie tylko oni dokonywali taki spustoszeń wermacht też nie był lespzy ale tamci byli szczególni twórczy i pałali chęcią śmierci.Teraz oni w akcie zemsty znisczyli i zabili ludzi ze wsi bo musieli dostać mocno w dupe gdy atakowali polskie pozycje obronne i teraz zemścili się na tych biedakach.Gdy rozmawiałem z Adamem nagle przed obozem zaczely spadać pociski artyleri, to musiały być działa dużego kalibru bo po wybuchu pocisku powstawały wielkie leje tak jak po bombach.Wszyscy zaczeli biec do okopów i schronów.Nawała skończyła się po15 minutach ale pociski zdążyły rozryć szpital.Większość budynków została zniszczona ale nasze umocnienia nie ucierpiały, było tylko kilku rannych ale trzeba było ich ewakuować na tyły.Uporządkowano szpital a następnie zebrano nas na zbiórkę, byliśmy w pełnym wyposażeniu.Jeden z oficerów stanoł na skrzyniach i wygłosił mowe.
-Żołnierze, nasza ojczyzna, nasz kraj jest w stanie wojny.W wojnie którą przegrywamy ale nie skapitulujemy i będziemy bronić naszej ojczyzny.Poto zostaliśmy szkoleni że gdy przyjdzie czas staniemy w pierwszej linii i będziemy walczyć.Udowodnimy że Polski żołnierz chcoiaż pobity będzie walczyć i pokażemy że mamy prawo nazywać się żołnierzemi. Będziemy walczyć ramię w ramię tak jak kiedyś nasi walczyli przeciwko zaborcom, tworzyli zrywy niepodległościowe, to oni płacili najwyższą cenę za wolnśc ale nie tylko za ich ale też naszą żebyśmy mogli mówić w naszym ojczystym języku.Wiem już niejedno krotnie udowadniliście swoje męstwo,odawge, honor, waleczność, ale jescze jeden wysiłek musimy podjąć my wszyscy, musimy się bronić musimy spowolnić Niemców żeby nasi żołnierze, nasi koledzy zdążyli wycofać się na drugą stronę Wisły, by tam podjąć dalszą walkę.Wiem co przesliście ja też widziałem te piekło, niektórzy z was widzieli co Nimecy robią z ludnością cywilną.Widzieliście jak nasze miasta i wioski płoneły i ludzie byli mordowani bez wyrażnego powodu.Dlatego gdy przyjdą musimy utrzymać pozycje, musimy wytrzymać bo gdy się wycofamy Niemcy dorwali by rannych i zrobili im krwawą łażnie.....
Oficer cały czas powtarzał: musimy,obrona,powstrzymać,dać czas nie było to zbyt motywujące ale jednak zaczeło działać.W ludziach zaczeło pojawiać się cień nadziei i wiary w zwycięstwo.Na koniec powiedział "to co walcyzmy jak na polskiego żołnierza przystało czy uciekamy jak łajzy?" po chwili rozległ się stanowczy okrzyk "walczymy!!!!!!!!!!!!!!" wszyscy rozeszli się na stanowiska.Czekaliśmy dwa dni.Niemcy nie atakowali tylko pojawaili się co jakiś czas na motorach,ludzie znowu poczuli jak to jest przedstwiać wartość bojową.Dowódca zarządził przerwę na 30 minut a potem znowu mamy wstawić się na stanowiska bojowe.Wykorzytałem ten czas spedzając go z Ewą,przerwa skończyła się i poszłem w strone okopu a Ewa poszła do namiotu gdzie znajdował się reszta personelu medycznego.Po wejściu do okopu usłyszałem cichutki szum i świst, z każdą chwilą świst stawał się coraz bardziej wyrażny, po chwili to co wydawało taki świst to były granaty możdierzowe, ktore zaczeły detonować się na środku placu.Ktoś krzyknoł "kryć się" ale było za póżno byli pierwsi zabici i ranni, zaczołem biec transzeją do namiotu żeby sprawdzić czy Ewa jest cała.Przebiegłem kilknaście metrów i widze jak Ewa udzielała pomocy żołnierzowi który został ranny podczas ostrzału,"co ona sobie myśli przecież może zginąć jest ostrzał a ona jest na otwartym terenie" widzę jak podnosi rannego i zaczynają powoli iśc w strone schronu"dobrze zaraz będą bezpieczni.Są już kilka metrów od schronu kiedy koło nich, jakeś kilka metrów od nich wybucha pocisk, widok zasłania chmura dymu i kurzu.Po chwili chmura się rozmyła i zobaczyłem ją,leżała na ziemi nie poruszała się, tego rannego żołnierza nie widziałem.Podbiegłem do Ewy, dostała w brzuch odłamkem, podniosłem ją i zeszłem do okopu, była cała blada, coraz więcej krwii zaczeło wypływać jej z rany, próbowałem ją przytamować ale nie pomogło krew dalej wypływała.Ewa była ciężko ranna ale nie straciła przytomności.
-Ewa powiedz coś proszę powiedz.
-Marcin ja umieram,-Mówiła coraz bardziej słabnącym głosem.
-Marcin nic już nie rób.Umieram,posłuchaj....-
-Tak, dla ciebie wszytko tylko Ewuńko nie od chodz, nie umieraj, nie zostawiaj mnie tu samego,błagam cię.-Próbowałem uciskac rane ale kre wypływała, naciskałem ze wszytkich sił.
-Marcin kocham cię i zawsze będe przy Tobie, nigdy cię nie opuszczę, zawsze będe w twoim sercu pamętaj o tym,
- Nie odchodz.
-Kocham cię.-Ewa wyciągneła dłoń i zaczeła gładzić mnie po policzkach.Miała świadomość że umiera.Objołem i zaczołem ją całować.Z sekundy na sekunde z Ewy uciekała ta radośc,ciepło,życie.
-Marcin zimno mi,
-Boże nie zabieraj ją, błagam cię, nie zabieraj ją,ona nie może umrzeć.
Ewa zamkneła oczy, odeszła....-Położyłem ją delikatnie na ziemie i wtedy poczułem coś dziwnego tak jakby wtąpiła we mnie "coś" jakby druga osobowość które zczeło mną kierować, pragnołem zemsty.Nie czułem nic oprócz bólu,samotności,bezsilności,gniewu, zemsty, nienawieśći.Pocałowałem Ewę w policzek, wziołem karabin i zaczołem iść w strone naszych pozycji.Właśnie zaczoł się szturm, nasi bronili sie ale było nas 40 a Niemców było wielu zbyt wielu.Zauważyłem że kilku szwabów przeszłło obok i chcą obrzućić nasze stanowisko ckm-u granatami.Nie zastanawiałem się długo,wycelowałem i strzeliłem, po chwili Niemiec upadł, następnie upolowałem drugiego był jeszcze trzeci ale zajeli się nim nasi.Zabiłem 2 Niemców, odebrałem im życie to nie było takie trudne, wystarczyło tylko wycelować i pociągnąć za spust.Pod naporem nacierających Niemców żołnierze wycofali się na ostatnie okopy na nasz ostatni bastion, byliśmy zdiesiątkowani, ale cały czas stawialiśmy zacięty opór, wielu z nas zostało na zawsze na pierwszej lini obrony.Strzelałem cały czas, kolejni zabici.Rzuciłem mój ostatni granat zabiłem kolejnego fryca.Padł rozkaz"bagnet na broń" wszyscy założyliśmy bagnety na broń i czekaliśmy.Niemcy obrzucili nas granatami, po kilku sekundach powietrze rozerwały detonacje kilku granatów.Szwaby zaryzykowali i zaatakowali szturmem nasze pozycje.Jeden biegnie w moja stronę, celuję i strzelam pocisk trafił prosto w szyje, potem drugi atakuje jest za blisko nie mam czasu strzelić, blokuje jego cios i  dzgam go w brzuch, bagnet w jednej chwili zaczrwienił się krwią szwaba, dzgnięty szwab zaczyna coś mówić i płakać, wcześniej może bym zlitował się nad nim i zostawił go ale po śmierci Ewy pragnołem zemsty, podszedłem i rozerwałem mu tchawice ostrzem bagnetu.Rozlega się strzał i  jeden z naszych upada.Od zabitego szwaba wyciągam granat, odbezpieczam go i rzucam na załamanie sie okopu.Słychać tylko krzyki po niemiecku i wybuch a potym cisza.Jakiś ss-man rzuca się na mnie i przewraca, zaczyna dusić, próbowałem blokować ręce Niemca ale był za silny zaczeło robić mi się ciemno przed oczami ale zauważyłem że w kabure ma pistolet, szybkim ruchem ręki wyjołem go i strzeliłem 2 razy.Niemiec martwy upadł na mnie, przygniatając  swoim ciężarem.Po pozbyciu się balastu wziołem pistolet od martwego niemieckiego żołnierza, przeładowałem i zaczołem strzelać do nadbiegających Niemców, strzelałem cały czas nie zdejmując palca ze sputu co zmiejszało celność ale kilku Niemców padło nie wiem czy byli ranni czy zgineli.Niemców było coraz więcej.Zza drzew wyjechał niemiecki transporter opancerzony, jakiś polski żołnierz podbiegł do pojazdu i wrzucił wiązke granatów do środka, nikt już nie wyszedł z pojazdu ale dzielny żołnierz zginoł w tym samym momencie przeszyła go seriia z ckm-u.Zostalismy wyparci z okopów jescze broniliśmy się w resztkach budynków i wraków ciężarówek.Wybiegłem z okopu aby schować się za resztkami baraku.Zostało jescze tylko pare metrów ale nagle poczułem przeszywający ból w plecach.Ukląkłem i przewróciłem się na plecy, zaczołem tracić oddech, z trudem łapałem powietrze.Robiło mi się coraz chłodniej,nie czułem rąk, ani nóg, obraz zaczoł mi się rozmazywać,słyszałem głos Ewy"kocham cię,zawsze będę cie kochać",umierar.Czuje zbliżającą się do mnie śmierć.
                                                                   13.
                             2012?
Znalazłem się w ciemnym tunelu, na końcu tunelu migało jakeś światło i dziwne "pipy i brzęczenie" coś ciągneło mnie do światła, powoli zaczołem iśc.Światło stawało się coraz bardziej oślepiające, po chwili weszłem w światło.Obudziłem się, leżałem na jakimś łózku, na dłoniach miałem wolfrom i podłączoną do niej kroplówkę,na palcach miałem jakieś plastiki.Wokół mnie stały jakeś urządzenia które cłay czas pikały.Jestem w szpitalu zaczynam rozglądać sie powoli, koło mnie leży jakiś dzieciak, nie śpi.
-Gdzie jestem?
-No w szpitalu.
-O żyjesz myślałem że nie wyjdziesz z śpiączki, już prawie 3 tygodnie...
-Co, ile?
-No 3 tygodnie, ja tu leże już miesiąc,
-Który jest rok?
-Nieźlie tobą trzepło przecież w tym roku Euro za kilka miesięcy, jest 2012 miał być koniec świata,
-Dla mnie już był.
-Co?
-Nie nic.
Poczułem ciepło na policzku jakby pocałunek,tylko jedno przyszło mi do głowy, Ewa i uszlyszałem ciche "zawsze będe przy Tobie",od razu położyłem dłoń na szyji i wymacałem wisiorek, odetchnołem z ulgą.Po kilku minutach przyszła pielęgniarka i sprawdziła odczyty na urządzeniach.Zauwazyła że się obudziłem,
-Witam znowu wśród żywych.
-Witam.
-W końcu się obudziłeś,było z toba kruchą.
-Wiem.
Siostra wezwała lekarza on zaczoł mnie badać.
-Jesteś Marcin?
-Tak.
-Masz wielkie szczęście.Odłamek nie uszkodził żadnej tętnicy i naczyń i szybko zostałeś przetransportowany śmigłowcem.Ale jest coś nie pokojącego,
-A co się stało?
-Po kilku dniach spędzonych w szpitali nie wiadomo skąd i w jaki psosób połamały ci się 4 żebra i byłeś potłuczony jakby ktoś cię dośc mocno pobił, ledwo co a zszedł byś na zawsze.
-A to tamtych dwóch.-Przypomniała mi się potyczka na polanie.
-Co, proszę?
-Nie nic.
-Ale wyzdrowieje?
-Tak jeszce z dwa tygodnie i dostaniesz wypis.Zawiadomiłem juz twoich najbliższych że wybudizłeś się ze śpiączki.
-Dziękuje.
Po 2 tygodniach dostałem wypis i wróciłem do domu.Musiałem przejść rechabilitację ale noga była prawie zdrowa ale wciąż czułem pustkę.Ewa była w moim sercu i kocham ją ale nie moge przytulić i poczuć jej ciepła.Już nigdy jej nie zobacze, musiałem się z tym pogodzić.W czasie pobytu w przeszłości poznałem smak miłości ale poznałem piekło wojny: ból,śmierć,znisczenie, zemste, gniew,bezsilnoć i po stracie mojej ukochanej zmieniłem się nie do poznania tak jakby obudziłą sie we mnie druga osobowść która stworzyła we mnie bestie która pragneła tylko zemsty i śmierci, pałała rządzą śmierci i gniewem.Dzięki niej zabijanie nie było takie trudne i nie miałem wyrzutów sumienia ale teraz ta druga osobowosć usneła i mam nadzieje że długo się nie obudzi.Przyjaciele nie poznawali mnie, stałem się bardziej przewidujący,stanowczy, twardszy.Czułem się trochę jak żołnierz który przestał walczyć i znowu prowadzi normalne życie.Ale co to za życie bez ukochanej osoby która obdarzyłeś miłością a teraz jestem sam.To okropne uczucie i nikomu nie życzę jej doświadczyć nawet najgorszemu wrogowi.Wciąż pamiętam co się stało i cały czas nosze wisiorek i maże żeby znowu zobaczyć Ewe.
To jeszcze nie koniec........

Zapisane

-Honor jak papier, gdy raz się splami, to już go nie wyczyścisz
Melfi
Major
****

Pomógł 11
Offline Offline

Wiadomości: 616



Odpowiedz #6 : Maj 02, 2012, 13:37:48

Zatytułuj lepiej wątek bo "Takie tam..." nie zbyt mnie zachęca do czytania tak obszernego dzieła Uśmiech

No ale jednak przeczytałem. Bardzo CIekawe Uśmiech
Ostatnia zmiana: Maj 02, 2012, 14:12:20 wysłane przez Melfi Zapisane
Figur
Kapral
*

Pomógł 2
Offline Offline

Wiadomości: 26


Odpowiedz #7 : Maj 02, 2012, 13:52:50

Mnie też zniechęcał tytuł, ale przeczytałem i nie zawiodłem się.
Irytujące są tylko błędy ortograficzne i literówki Mrugnięcie
Zapisane

Rutus Proxima v5.0 & GARRET ProPointer
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
***

Pomógł 51
Offline Offline

Wiadomości: 1425


prawdziwy patriota zna historię własnego kraju


Odpowiedz #8 : Maj 02, 2012, 13:57:53

No  całkiem  niezłe  fantasy !  Rzeczywiście  w  oczy  biją  błędy  , ale  treść  ciekawa i  pomysł  fajny .
Zapisane

prawdziwy patriota zna historię  własnego kraju
strażak80
Gość
Odpowiedz #9 : Maj 03, 2012, 10:19:23

Świetne ... Szacun
Zapisane
albert310
Gość
Odpowiedz #10 : Sierpień 08, 2012, 00:07:40

Potwierdzam tytuł posta Takie tam nie zachęca do przeczytania, ale dzisiaj zaglądałem już wszędzie więc i zaglądnąłem i tutaj - bardzo ciekawy tekst  Brawo
Zapisane
emes
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
***

Pomógł 30
Offline Offline

Wiadomości: 1144



Odpowiedz #11 : Sierpień 08, 2012, 21:56:22

"Wyszłem z namiotu...jakeś skrzynie Podbiegłem i zdjołem.., wziołem je i spojrzałem" - to jakieś jaja są?  Co?
Zapisane

"Całemu oddziałowi wojska złożono najserdeczniejsze życzenia ekshumacji" (anonimowy uczeń)
piotr777
Moderator Globalny
Pułkownik
*****

Pomógł 57
Offline Offline

Wiadomości: 1091


MINELAB X-Terra XP-deus


Odpowiedz #12 : Sierpień 24, 2012, 10:44:00

Bardzo podoba mi się ten wątek.
Ja ciebie też zapraszam na.
NP.
http://www.dysleksja.pl/
http://poprawnapolszczyzna.pl/

PS:
Jak już się zabierasz za coś takiego to na litość boską sprawdź ortografię, chociaż by w Wordzie
Zapisane

Pamiętaj,że jesteś poszukiwaczem, a nie barbarzyńcą a twoje postępowanie kształtuje opinię o wszystkich poszukiwaczach.
Strony: [1] Do góry Drukuj 
Skocz do:  

Mazowieckie forum poszukiwaczy skarbów. Firma archeologiczna
Pozycjonowanie z agencją z Warszawy Skuteczni.pl

Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2009, Simple Machines