Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?
Kwiecień 18, 2024, 03:19:29

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane

Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja Admin kontakt BLOG
Strony: [1] Do dołu Drukuj
Autor Wątek: I wojna światowa na Południowo-Zachodnim Mazowszu  (Przeczytany 14375 razy)
xen
Gość
: Styczeń 13, 2013, 20:37:38

Witam.

Koledzy przeszukałem całe google ale jakoś nie mogę znaleźć żadnych informacji dotyczących potyczek z okresu IWŚ właśnie w tych obszarach (linia Radom/Przysucha/Opoczno/Końskie/Szydłowiec) po prostu nie ogarniam.

Nie chodzi mi o to, żeby miejscówek nabić czy coś, po prostu chce się "doszkolić" w tym okresie historycznym na moim terenie (głównie Przysucha).
Proszę jakieś dobre dusze o pomoc, mapy wskazówki, literaturę pomocniczą itd Uśmiech

Z góry danke za pomoc Uśmiech

Pozdro
Zapisane
robercik910
Starszy strzelec
*

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 13



Odpowiedz #1 : Styczeń 14, 2013, 22:32:15

jeżeli chodzi o dokładne miejscówy to ci nie pomoge ale ten rejon jest znany z działań wojennych,także mam z ta okolica zwiazana historie rodzinna gdyż mój przodek wracal po wojnie z tych okolic pieszo do Białegostoku i z tego co wiem(może jestem w błędzie)była w tych okolicach ostra partyzana.pozdrawiam
Zapisane
robercik910
Starszy strzelec
*

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 13



Odpowiedz #2 : Styczeń 14, 2013, 22:34:16

sorki moja wypowiedz jest na temat IIWS
Zapisane
xen
Gość
Odpowiedz #3 : Styczeń 16, 2013, 19:34:42

O 2WŚ sporo wiem, chodzi o 1 WŚ Uśmiech

Ale dzięki za chęci Uśmiech
Zapisane
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
***

Pomógł 51
Offline Offline

Wiadomości: 1425


prawdziwy patriota zna historię własnego kraju


Odpowiedz #4 : Styczeń 17, 2013, 08:30:22

Rzucę  tylko  - Ruda Maleniecka , Łopuszno , Ruski Bród-Kuźnica -Januchta , Przysucha , Gielniów , Opoczno , Drzewica , Końskie .
We  wszystkich  tych  miejscowościach  miały  miejsce  większe  lub  mniejsze  działania  wojenne I WŚ . Nie  znam  za  wiele  szczegółów z  okolic  Przysuskiego . Jedynie  to  że  Pułk  Carski ( nie  wiem  jaki ) został  wyparty  wiosną  1915  r z  Opoczna , w trakcie  wycofywania  wpadł  w  zasadzkę  pod  Gielniowem , drugą  walkę  przyjął  w  okolicach  Przysuchy , a  resztki  Pułku  schroniły  się  w  Januchcie  przy  młynie . Tam  zabezpieczono  kasę  pułkową .
   
Odp: bagno
ÄŹżËť Odpowiedz #21 : Październik 01, 2011, 19:49:45 ÄŹżËť
   Odpowiedz cytując
I  artik  Asi
Śladem Legendy

    Jak  zwykle  w  wolne  wekendy , wybierałam  się  z  tatą  i moją  przyjaciółką na poszukiwania  z  wykrywaczami . Tym  razem  miał  to  być  teren wsi  Stefanów . Nie istniejąca  dzisiaj  wioska   była  świadkiem  wielu  zdarzeń z  okresu  II  wojny  światowej , między  innymi  zwycięskiej  bitwy  partyzanckiej  25 pp AK  mjr-a "Leśniaka " z  przeważającymi  siłami  wroga  SS  i  policji . Chcieliśmy  znaleźć  ślady  tamtych wydarzeń . Ja  machałam  Cibolą , a  tata  X terrą  50 . Na  miejscu  okazało  się  że  teren  jest  dosłownie  "zryty" i  wygląda  jak  księżyc z  niezasypanymi  dziurami  po  pseudoposzukiwaczach . Mimo  wszystko  postanowiliśmy  spróbować . Po  dwóch  godzinach  mieliśmy  parę  monetek  carskich i  trochę  łusek . Tata  stwierdził  , że  nic  tu  po  nas  i  że  pojedziemy  w  nowe  miejsce .  Studiowaliśmy  w  domu  stare  mapy  tych  rejonów  , tak  że  zawsze  mieliśmy  jakieś  dwie  alternatywne  miejscówki .  Kilka  kilometrów  dalej , na  starej  leśnej  drodze  zatrzymaliśmy  samochód , wykrywki  w  dłoń  i  w  las .


    Widać  było  że  dawniej  stały  tu  chaty , znaleźliśmy  starą  studnię , zdziczałe  drzewa  owocowe  i  kasztany -  olbrzymie , popróchniałe , z  wielkimi  dziuplami . Nagle  Bogna ( moja  przyjaciółka  ) dziko  krzyknęła ,  a  z  jednej  z  dziupli  wyleciała  duża  sowa  machając  ogromnymi  skrzydłami .
    Zaczęliśmy  penetrować  teren . Najpierw  tata  znalazł  kilka  monet , za  chwilę  ja  mam  sygnał i  pierwszy  bagnet  " niemiec " ląduje  w  plecaku . Po  godzinie  mamy  niezłe  wyniki  , oprócz  bagnetu  mam  ładownicę  niemiecką z  zawartością , odznakę  za  rany  srebrną , sporo  łusek  i  nieśmiertelnik  cały jednostki  artylerii. Tata  wygrzebał  całą  skrzynkę  od  mg-ty pełną  w  środku , piękną  odznakę  NSKOV i  klamerkę  do  pasa . Zrobiliśmy  przerwę  posilając  się  co  nieco i  ruszyliśmy  dalej . Poszliśmy  wzdłuż  rzeki kierując  się  na  niewysokie  wzniesienia  tuż  za  lasem . Zaczęły  się  łąki a  przez  środek  tych  łąk  wiła  się  nieduża  rzeczka  .  Pasły  się  krowy  ,to  był   wspaniały  widok .  Po  drodze  wyszedł  jeden  bagnet - czworokątny  "rusek"  i  kilka  guzików .  Ja  z  Bogną  skupiłyśmy  się  na  okolicach  rzeki  , a  tata  przeszukiwał  wzniesienia  i  drogę  polną .  No  i  zaczęło  się  , najpierw  hełm radziecki  , resztki  mosina , klamry , guziki  , monety , o łuskach  nie  wspomnę .  Już  nie  było  gdzie  fantów  upychać  dlatego  wszystko  składałyśmy  w  jedno  miejsce . Tata  nas  zawołał  ze  wzgórza , bo  pojawił  się  jakiś  człowiek .
    Przywitaliśmy  sie  grzecznie  , a  gość  wkurzony  pyta  czy  wiemy  że  to  jego  działka ?  My  że  nie , ale  przepraszamy  jeżeli  coś  złego  zrobiliśmy . "  Panie  , jak  coś  znaleźliście  wartościowego  to  trza  się  podzielić . Tu  Niemcy  szli  obłowione  ze  wschodu  i  pełno  złota  miały ". Pokazaliśmy  mu  nasze  skarby , na  co  pokiwał  głową  , że  złomu  to  on  nie  chce  i  powiedział : "  jak  chceta  zbierać  takie  hełmy  i  inne to  idźta  do  " Galasa"  , ma  już  96 lat  i  wie  gdzie  co  jest , a  mieszka  tam , na  skraju   tego  lasu ."
    Jeszcze  raz  przeprosiliśmy  tego  jegomościa i  ruszyliśmy  z  fantami  do  samochodu . Podjechaliśmy  pod  dom  starszego  człowieka , który  siedział  na  ławeczce  pod  drzewem  głaszcząc  kota  trzymanego  na  kolanach . "  Dzień dobry  Panu "  .  "  Dzień dobry , państwo do  mnie ? "  Odezwał  się  mocnym  głosem . " Chcieliśmy  z  panem  porozmawiać  trochę  o  historii  tej  ziemi , oczywiście  jeżeli  nie  przeszkadzamy " . " Proszę  , proszę  , rzadko  mnie  tu  kto  odwiedza , mają  mnie  za  dziwaka  . Przychodzi  tylko  Zosia  , która  robi  mi  zakupy. Siadajcie".
    Opowiedzieliśmy  "  dziadkowi "  nasze  dzisiejsze  przygody  z  poszukiwaniem , a  on  że  trafiliśmy  najpierw  przy  kasztanach  na  starą  leśniczówkę , spaloną  przez  " Kałmuków" w  1944 , a  później  przy  rzece  na  miejsce  potyczki  na  białą  broń " ruskich " z Niemcami ze  stycznia  1945 . Stwierdził  że  co  ciekawsze  rzeczy  to  już  inni  wyciągnęli , ale  on  wie  jeszcze  o  wielu  innych  ciekawych  miejscach . "Dziadek Galas "  wydawał  się  szczerym i  szlachetnym  człowiekiem . To  jak  opowiadał  , sprawiało  że  słuchałam  z  otwartymi  ustami wyobrażając  sobie  wszystkie te historie , tak jakbym w nich uczestniczyła  . Opowiedział  nam dużo  ciekawych  historyjek  związanych  z  wojną , okresem międzywojennym  i o  czasach  PRL-u .  Najbardziej  zaciekawiła  mnie  historia  , która  wydarzyła  się  długo przed  wojną .

                 Nasz  "  Dziadek  Galas  "  jako  mały  chłopaczek  pasał  krowy  na  okolicznych  łąkach . Nie  tylko  opiekował  się  swoimi  krowami , ale  też  innych  co  bogatszych  gospodarzy . Pewnego  dnia  jak  zwykle  doglądał  krów , gdy  nad  niewielkim  wzgórkiem  zauważył  coś  dziwnego . Na  początku  myślał  , że  ktoś  zostawił  nie  dogaszone  ognisko  , ale  ku  swojemu  przerażeniu  zobaczył  jakieś  tańczące  ogniki  nad  ziemią . Ze  strachu , zlany  potem , zaczął  strasznie  krzyczeć  i  pognał  w  stronę  wsi . Bał  sie  wrócić  nawet  po  krowy . Dopiero  ojciec i  matka przyprowadzili  zwierzęta . Wiele  lat  później ( około  40-50 lat ) dowiedział  sie  o  tak  zwanej  reakcji  chemicznej  " oczyszczanie  się  złota " .  Próbował  odnaleźć  to  miejsce  sprzed  lat , i  kopał  w wielu  miejscach  , ale  wszystko  na  nic . Teren  był  dość  duży , a  we  wspomnieniach  dziecka  wyglądało  to wszystko  inaczej . Po  jakimś  czasie dał  za  wygraną .
    Zadałam  mu  pytanie  , skąd  wiedział  że  akurat  tam  było  złoto ?  "Może  bym  nie  szukał  , tylko  pokojarzyłem  kilka  faktów  z  okresu  I  Wojny  Światowej .  Niedaleko  stąd  , pod  Opocznem odbyła  się  prawdziwa  bitwa  między  Rosjanami  i  Austryjakami .  Na  początku  "ruskim" szło  nieźle ,ale  Austryjacy  dostali  posiłki i  kontruderzyli , odrzucając  Rosjan  aż  tutaj  .  Carscy  stracili  wielu  żołnierzy i  sprzętu , a tu ich  resztki  zostały  otoczone  i  wzięte  do  niewoli. Ludzie  powiadali  że  zakopali  tutaj  pieniądze  na  wypłaty  dla  wojska , wszystko  w  srebrze  i  złocie . Wtedy  kiedy  widziałem  te  ogniki  to  nic  o  tym  nie  wiedziałem  . Rodzicom  też  nie  powiedziałem , skłamałem  żem  widział  upiora . Niby  nic  , ot  legenda , ale  potwierdza  ją  jeszcze  jedno  zdarzenie . Otóż  w  latach  20 - tych  przyjechało  do  wsi  dwóch  takich  cwaniaków , elegancko  ubranych . Zatrzymali  się  w  karczmie  u  Żyda  i  urzędowali tam  kilka  dni . Wieczorami  w  karczmie ,  przy  wódce  rozpytywali  chłopów  o  różne  rzeczy , a  to  gdzie  się  "ruscy " ukrywali  przed  poddaniem  , a to  czy  mieli  wozy  z  żelaznymi  kratami i  takie  tam . Chłopy  przy  kieliszku  opowiadali  chętnie  , gdzie  , co  i  jak . Jednego  wieczoru  Leśniczy  siedząc  przy  innym  stoliku  i  przypatrując  się  owym  " gościom " przeprowadzającym  śledztwo , zauważył  , że  mają  rewolwery i  lornetki .   Po  cichu  wysłał  " umyślnego" konno  na  posterunek  do  Przysuchy i podał  list  do  ówczesnego  komendanta . Obaj  przyjezdni  zostali  aresztowani , okazało  sie  w  toku  śledztwa  , że  brat  jednego  z  nich  , który  służył  w  carskiej  armii  został  wzięty tutaj do  niewoli  i  to  on  opowiedział  bratu  o  zakopanej  kasie pułku . Oczywiście  zostało  to  wzięte  za kłamstwa , a  ludzi  owych  oskarżono  o  szpiegostwo , gdyż  mieli  przy sobie niemieckie  papiery .
    " Tak  i  koniec  historii . Czy  tam  co  jeszcze  jest ?  Nie  wiem  . Mogę  wam  pokazać  gdzie wtedy pasłem  te  krowy . Dzisiaj  to  już  inaczej  wygląda , sporo  zarosło  , ale  łąki  są  jeszcze  regularnie koszone ."  Zaprowadził  nas  niedaleko  tego  wzgórza  na którym  spotkaliśmy  gościa  z  krowami . Nie  było  go  teraz . " Galas "  machnął  ręką  wzdłuż i  powiedział  :"   To  gdzieś  tutaj . Tyle    że  wtedy  to  w  dole  przy  rzece  była  tama  wodna  po  starym  Młynie , co  się  dawno  temu  spalił ". Rzeczywiście  z  góry  można  było  dostrzec  słabo  już  widoczne  pozostałości  wałów  spiętrzajacych  wodę . " Chcecie  to  szukajcie  , tylko uwaga  na  właściciela , bardzo  goni  obcych " . " Wiemy , wiemy  już  go  poznaliśmy . Chce   żeby się  z  nim  podzielić jak znajdziemy  skarb ".
    Wróciliśmy  do  domu  i od  razu  do  starych  map . Mam  taką  z  1839 r później z  1914 i z 1915.  Porównaliśmy  wszystkie  i  rzeczywiście  , był  tam  kiedyś  młyn  wodny . Zaznaczone były  też  rejony  zieleni  ( lasy i duże  drzewa ) . Cały  tydzień  przygotowywaliśmy  się  na sobotnią  eskapadę . Wyruszamy  o  4.00 rano . Jeszcze  ciemno , ale  jak  dojeżdżamy  robi się  szaro . Kawy  łyk  i  odpalam  swoją  Cibolkę . Teren  przeczesujemy  systematycznie  , pas za  pasem . Małe  sygnały  zaznaczamy  wbitym  patykiem , i dalej .  Około  8-ej , pojawia  się " nasz przyjaciel do  podziału  łupów " . Witamy  się , pokazujemy  , że  niczego  nie  kopaliśmy  i czekamy  z  decyzją na  właściciela  gruntu . " Ano  zobaczymy , cośta  tam  wynaleźli " . Najwięcej  było  łusek , ale  trafiły  się  monetki , od  boratynek po  II RP , dwie  odznaki  szturmowe i trochę  guzików . Za  każdym  razem  wpadaliśmy  przy  nim  w  zachwyt  ze  znalezisk  , jakie  to  super  i  "och"  i  "ech" . Wreszcie  zrezygnował  i  pozwolił  nam  grzebać  ile  chcemy  , tylko  wszystkie dołki  mamy  zasypać . UFF, ulga , udało  sie  pozbyć  przybysza  , można  wrócić  do  systematycznego  przeszukiwania .  Mniej  więcej ,   na  krawędzi  wzniesienia  , ustawionych  było  sporo  kamieni , zebranych  z  pól otoczaków . Przy  tych  kamieniach są resztki  ogniska i  sporo  kapselków od  piwka i  wódeczki . To  nas  jednak  nie  zraża . Systematycznie  oczyszczamy  ze  "świadków " ziemię . Najpierw  u  mnie , dość  duży  i  mocny  sygnał  pod  kamieniami . Tata  potwierdza  to  swoim  Minelabem .  Odrzucamy  pryzmę  kamieni , składowanych  tu  przez  całe lata . Co  jakiś  czas  machnięcie  wykrywką  i  sygnał  jest  coraz  silniejszy .  Ziemia pod kamieniami jest wilgotna , a na jej powierzchni pełza  mnóstwo  ślimaków . Powoli  łopatą  odrzucamy  ją na  bok  . Sygnał  jest  spory , wskazuje  obiekt  o wymiarach około 60 cm x  40 cm . Czy  to  jest  skrzynka z  kasą ?   Za  chwilę  sie  tego  dowiemy  , gdyż  sygnał  pokazuje  że  coś  jest  nie  głęboko .   Gdzieś  na  50-60-ciu  centymetrach  jest  metal .  Łukowato  wygięta  pokrywa  grubej , stalowej  skrzynki . Na  górze  pokrywy  wzmocnienia  ze  stalowymi  ćwiekami . Wszystko  bardzo  zardzewiałe . Emocje  sięgają  zenitu . Jeszcze  chwila  , jeszcze  trochę  ziemi  i  jest  odkopana .Nie  wyciągamy  jej  z  dziury . Widzę  zamknięcie na  skobel , teraz  otwarte , w  pozycji  do  góry , brak  kłódki . Z  boku  skrzynki dziura  prawie  na  całą  wysokość   boku , jakieś  50 cm . Widocznie  tędy  wysypało  sie  złoto i  tutaj  się "przeczyszczało" . W  środku    ziemia  , i  dno  też  zniszczone . Nie  ma  śladu  po  pułkowym  złocie . Siedzimy  chwilę nic  nie  mówiąc .  Każdy  z  naszej trójki myśli -  co  się  stało  ze  złotem ? Nie  ulega  wątpliwości  że  tu coś było . Czy  któryś  z  tych  dwóch  " szpiegów"  wrócił  tu  i  znalazł skrzynię ? Czy  może  ktoś  inny  z  ukrywająch  skrzynkę  wrócił  i  oczyścił  skrytkę ?   Tego  się  prawdopodobnie  nigdy  nie  dowiemy  . Na  koniec
    pośmialiśmy  się  trochę  z  tego  wszystkiego i  uznaliśmy  , że  jednak  warto  było  , choćby  dla  tego  dreszczyku  emocji .
    Niewątpliwie  była  to  moja  największa   przygoda  z  wykrywaczem  , która  o  mały  włos  nie  skończyła   się  znalezieniem  skarbu . Tak  naprawdę  to  skarbnicą  wiedzy  okazał się  "  Dziadek  Galas " , mam  nadzieję  , że  na  wiosnę  zdrowie  mu  pozwoli  na  pokazanie  mi  innych  ciekawych  miejscówek .

    "Darz  Dół " -    Joanna
Zapisane

prawdziwy patriota zna historię  własnego kraju
rafal81
Porucznik
****

Pomógł 14
Offline Offline

Wiadomości: 365



Odpowiedz #5 : Styczeń 17, 2013, 15:06:21

Poszukaj na O.....a.pl  gafa
Zapisane

"Niezrozumienie teraźniejszości jest konsekwencją nie znajomości przeszłości"
jacek0846
Młodszy chorąży
***

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 62


Odpowiedz #6 : Maj 24, 2015, 11:43:11

Rzucę  tylko  - Ruda Maleniecka , Łopuszno , Ruski Bród-Kuźnica -Januchta , Przysucha , Gielniów , Opoczno , Drzewica , Końskie .
We  wszystkich  tych  miejscowościach  miały  miejsce  większe  lub  mniejsze  działania  wojenne I WŚ . Nie  znam  za  wiele  szczegółów z  okolic  Przysuskiego . Jedynie  to  że  Pułk  Carski ( nie  wiem  jaki ) został  wyparty  wiosną  1915  r z  Opoczna , w trakcie  wycofywania  wpadł  w  zasadzkę  pod  Gielniowem , drugą  walkę  przyjął  w  okolicach  Przysuchy , a  resztki  Pułku  schroniły  się  w  Januchcie  przy  młynie . Tam  zabezpieczono  kasę  pułkową .
   
Odp: bagno
ÄŹżËť Odpowiedz #21 : Październik 01, 2011, 19:49:45 ÄŹżËť
   Odpowiedz cytując
I  artik  Asi
Śladem Legendy

    Jak  zwykle  w  wolne  wekendy , wybierałam  się  z  tatą  i moją  przyjaciółką na poszukiwania  z  wykrywaczami . Tym  razem  miał  to  być  teren wsi  Stefanów . Nie istniejąca  dzisiaj  wioska   była  świadkiem  wielu  zdarzeń z  okresu  II  wojny  światowej , między  innymi  zwycięskiej  bitwy  partyzanckiej  25 pp AK  mjr-a "Leśniaka " z  przeważającymi  siłami  wroga  SS  i  policji . Chcieliśmy  znaleźć  ślady  tamtych wydarzeń . Ja  machałam  Cibolą , a  tata  X terrą  50 . Na  miejscu  okazało  się  że  teren  jest  dosłownie  "zryty" i  wygląda  jak  księżyc z  niezasypanymi  dziurami  po  pseudoposzukiwaczach . Mimo  wszystko  postanowiliśmy  spróbować . Po  dwóch  godzinach  mieliśmy  parę  monetek  carskich i  trochę  łusek . Tata  stwierdził  , że  nic  tu  po  nas  i  że  pojedziemy  w  nowe  miejsce .  Studiowaliśmy  w  domu  stare  mapy  tych  rejonów  , tak  że  zawsze  mieliśmy  jakieś  dwie  alternatywne  miejscówki .  Kilka  kilometrów  dalej , na  starej  leśnej  drodze  zatrzymaliśmy  samochód , wykrywki  w  dłoń  i  w  las .


    Widać  było  że  dawniej  stały  tu  chaty , znaleźliśmy  starą  studnię , zdziczałe  drzewa  owocowe  i  kasztany -  olbrzymie , popróchniałe , z  wielkimi  dziuplami . Nagle  Bogna ( moja  przyjaciółka  ) dziko  krzyknęła ,  a  z  jednej  z  dziupli  wyleciała  duża  sowa  machając  ogromnymi  skrzydłami .
    Zaczęliśmy  penetrować  teren . Najpierw  tata  znalazł  kilka  monet , za  chwilę  ja  mam  sygnał i  pierwszy  bagnet  " niemiec " ląduje  w  plecaku . Po  godzinie  mamy  niezłe  wyniki  , oprócz  bagnetu  mam  ładownicę  niemiecką z  zawartością , odznakę  za  rany  srebrną , sporo  łusek  i  nieśmiertelnik  cały jednostki  artylerii. Tata  wygrzebał  całą  skrzynkę  od  mg-ty pełną  w  środku , piękną  odznakę  NSKOV i  klamerkę  do  pasa . Zrobiliśmy  przerwę  posilając  się  co  nieco i  ruszyliśmy  dalej . Poszliśmy  wzdłuż  rzeki kierując  się  na  niewysokie  wzniesienia  tuż  za  lasem . Zaczęły  się  łąki a  przez  środek  tych  łąk  wiła  się  nieduża  rzeczka  .  Pasły  się  krowy  ,to  był   wspaniały  widok .  Po  drodze  wyszedł  jeden  bagnet - czworokątny  "rusek"  i  kilka  guzików .  Ja  z  Bogną  skupiłyśmy  się  na  okolicach  rzeki  , a  tata  przeszukiwał  wzniesienia  i  drogę  polną .  No  i  zaczęło  się  , najpierw  hełm radziecki  , resztki  mosina , klamry , guziki  , monety , o łuskach  nie  wspomnę .  Już  nie  było  gdzie  fantów  upychać  dlatego  wszystko  składałyśmy  w  jedno  miejsce . Tata  nas  zawołał  ze  wzgórza , bo  pojawił  się  jakiś  człowiek .
    Przywitaliśmy  sie  grzecznie  , a  gość  wkurzony  pyta  czy  wiemy  że  to  jego  działka ?  My  że  nie , ale  przepraszamy  jeżeli  coś  złego  zrobiliśmy . "  Panie  , jak  coś  znaleźliście  wartościowego  to  trza  się  podzielić . Tu  Niemcy  szli  obłowione  ze  wschodu  i  pełno  złota  miały ". Pokazaliśmy  mu  nasze  skarby , na  co  pokiwał  głową  , że  złomu  to  on  nie  chce  i  powiedział : "  jak  chceta  zbierać  takie  hełmy  i  inne to  idźta  do  " Galasa"  , ma  już  96 lat  i  wie  gdzie  co  jest , a  mieszka  tam , na  skraju   tego  lasu ."
    Jeszcze  raz  przeprosiliśmy  tego  jegomościa i  ruszyliśmy  z  fantami  do  samochodu . Podjechaliśmy  pod  dom  starszego  człowieka , który  siedział  na  ławeczce  pod  drzewem  głaszcząc  kota  trzymanego  na  kolanach . "  Dzień dobry  Panu "  .  "  Dzień dobry , państwo do  mnie ? "  Odezwał  się  mocnym  głosem . " Chcieliśmy  z  panem  porozmawiać  trochę  o  historii  tej  ziemi , oczywiście  jeżeli  nie  przeszkadzamy " . " Proszę  , proszę  , rzadko  mnie  tu  kto  odwiedza , mają  mnie  za  dziwaka  . Przychodzi  tylko  Zosia  , która  robi  mi  zakupy. Siadajcie".
    Opowiedzieliśmy  "  dziadkowi "  nasze  dzisiejsze  przygody  z  poszukiwaniem , a  on  że  trafiliśmy  najpierw  przy  kasztanach  na  starą  leśniczówkę , spaloną  przez  " Kałmuków" w  1944 , a  później  przy  rzece  na  miejsce  potyczki  na  białą  broń " ruskich " z Niemcami ze  stycznia  1945 . Stwierdził  że  co  ciekawsze  rzeczy  to  już  inni  wyciągnęli , ale  on  wie  jeszcze  o  wielu  innych  ciekawych  miejscach . "Dziadek Galas "  wydawał  się  szczerym i  szlachetnym  człowiekiem .

                 Nasz  "  Dziadek  Galas  "  jako  mały  chłopaczek  pasał  krowy  na  okolicznych  łąkach . Nie  tylko  opiekował  się  swoimi  krowami , ale  też  innych  co  bogatszych  gospodarzy . Pewnego  dnia  jak  zwykle  doglądał  krów , gdy  nad  niewielkim  wzgórkiem  zauważył  coś  dziwnego . Na  początku  myślał  , że  ktoś  zostawił  nie  dogaszone  ognisko  , ale  ku  swojemu  przerażeniu  zobaczył  jakieś  tańczące  ogniki  nad  ziemią . Ze  strachu , zlany  potem , zaczął  strasznie  krzyczeć  i  pognał  w  stronę  wsi . Bał  sie  wrócić  nawet  po  krowy . Dopiero  ojciec i  matka przyprowadzili  zwierzęta . Wiele  lat  później ( około  40-50 lat ) dowiedział  sie  o  tak  zwanej  reakcji  chemicznej  " oczyszczanie  się  złota " .  Próbował  odnaleźć  to  miejsce  sprzed  lat , i  kopał  w wielu  miejscach  , ale  wszystko  na  nic . Teren  był  dość  duży , a  we  wspomnieniach  dziecka  wyglądało  to wszystko  inaczej . Po  jakimś  czasie dał  za  wygraną .
    Zadałam  mu  pytanie  , skąd  wiedział  że  akurat  tam  było  złoto ?  "Może  bym  nie  szukał  , tylko  pokojarzyłem  kilka  faktów  z  okresu  I  Wojny  Światowej .  Niedaleko  stąd  , pod  Opocznem odbyła  się  prawdziwa  bitwa  między  Rosjanami  i  Austryjakami .  Na  początku  "ruskim" szło  nieźle ,ale  Austryjacy  dostali  posiłki i  kontruderzyli , odrzucając  Rosjan  aż  tutaj  .  Carscy  stracili  wielu  żołnierzy i  sprzętu , a tu ich  resztki  zostały  otoczone  i  wzięte  do  niewoli. Ludzie  powiadali  że  zakopali  tutaj  pieniądze  na  wypłaty  dla  wojska , wszystko  w  srebrze  i  złocie . Wtedy  kiedy  widziałem  te  ogniki  to  nic  o  tym  nie  wiedziałem  . Rodzicom  też  nie  powiedziałem , skłamałem  żem  widział  upiora . Niby  nic  , ot  legenda , ale  potwierdza  ją  jeszcze  jedno  zdarzenie . Otóż  w  latach  20 - tych  przyjechało  do  wsi  dwóch  takich  cwaniaków , elegancko  ubranych . Zatrzymali  się  w  karczmie  u  Żyda  i  urzędowali tam  kilka  dni . Wieczorami  w  karczmie ,  przy  wódce  rozpytywali  chłopów  o  różne  rzeczy , a  to  gdzie  się  "ruscy " ukrywali  przed  poddaniem.
    " Tak  i  koniec  historii . Czy  tam  co  jeszcze  jest ?  Nie  wiem  . Mogę  wam  pokazać  gdzie wtedy pasłem  te  krowy . Dzisiaj  to  już  inaczej  wygląda , sporo  zarosło  , ale  łąki  są  jeszcze  regularnie koszone ."  Zaprowadził  nas  niedaleko  tego  wzgórza  na którym  spotkaliśmy  gościa  z  krowami . Nie  było  go  teraz . " Galas "  machnął  ręką  wzdłuż i  powiedział  :"   To  gdzieś  tutaj . Tyle    że  wtedy  to  w  dole  przy  rzece  była  tama  wodna  po  starym  Młynie , co  się  dawno  temu  spalił ". Rzeczywiście  z  góry  można  było  dostrzec  słabo  już  widoczne  pozostałości  wałów  spiętrzajacych  wodę . " Chcecie  to  szukajcie  , tylko uwaga  na  właściciela , bardzo  goni  obcych " . " Wiemy , wiemy  już  go  poznaliśmy . Chce   żeby się  z  nim  podzielić jak znajdziemy  skarb ".
    Wróciliśmy  do  domu  i od  razu  do  starych  map . Mam  taką  z  1839 r później z  1914 i z 1915.  Porównaliśmy  wszystkie  i  rzeczywiście  , był  tam  kiedyś  młyn  wodny . Zaznaczone były  też  rejony  zieleni  ( lasy i duże  drzewa ) . Cały  tydzień  przygotowywaliśmy  się  na sobotnią  eskapadę . Wyruszamy  o  4.00 rano . Jeszcze  ciemno , ale  jak  dojeżdżamy  robi się  szaro . Kawy  łyk  i  odpalam  swoją  Cibolkę . Teren  przeczesujemy  systematycznie  , pas za  pasem . Małe  sygnały  zaznaczamy  wbitym  patykiem , i dalej .  Około  8-ej , pojawia  się " nasz przyjaciel do  podziału  łupów " . Witamy  się , pokazujemy  , że  niczego  nie  kopaliśmy  i czekamy  z  decyzją na  właściciela  gruntu . " Ano  zobaczymy , cośta  tam  wynaleźli " . Najwięcej  było  łusek , ale  trafiły  się  monetki , od  boratynek po  II RP , dwie  odznaki  szturmowe i trochę  guzików . Za  każdym  razem  wpadaliśmy  przy  nim  w  zachwyt  ze  znalezisk  , jakie  to  super  i  "och"  i  "ech" . Wreszcie  zrezygnował  i  pozwolił  nam  grzebać  ile  chcemy  , tylko  wszystkie dołki  mamy  zasypać . UFF, ulga , udało  sie  pozbyć  przybysza  , można  wrócić  do  systematycznego  przeszukiwania .  Mniej  więcej ,   na  krawędzi  wzniesienia  , ustawionych  było  sporo  kamieni , zebranych  z  pól otoczaków . Przy  tych  kamieniach są resztki  ogniska i  sporo  kapselków od  piwka i  wódeczki . To  nas  jednak  nie  zraża . Systematycznie  oczyszczamy  ze  "świadków " ziemię . Najpierw  u  mnie , dość  duży  i  mocny  sygnał  pod  kamieniami . Tata  potwierdza  to  swoim  Minelabem .  Odrzucamy  pryzmę  kamieni , składowanych  tu  przez  całe lata . Co  jakiś  czas  machnięcie  wykrywką  i  sygnał  jest  coraz  silniejszy .  Ziemia pod kamieniami jest wilgotna , a na jej powierzchni pełza  mnóstwo  ślimaków . Powoli  łopatą  odrzucamy  ją na  bok  . Sygnał  jest  spory , wskazuje  obiekt  o wymiarach około 60 cm x  40 cm . Czy  to  jest  skrzynka z  kasą ?   Za  chwilę  sie  tego  dowiemy  , gdyż  sygnał  pokazuje  że  coś  jest  nie  głęboko .   Gdzieś  na  50-60-ciu  centymetrach  jest  metal .  Łukowato  wygięta  pokrywa  grubej , stalowej  skrzynki . Na  górze  pokrywy  wzmocnienia  ze  stalowymi  ćwiekami . Wszystko  bardzo  zardzewiałe .

Przeczytałem z ciekawością ten wpis.Wracając kiedyś do domu postanowiłem odnaleźć to miejsce. A że kiedyś mieszkałem niedaleko i nigdy nie wiedziałem że tam łączą się dwie rzeki Radomka i Drzewiczka.

https://www.google.pl/search?hl=pl&source=hp&q=mapa+ruskiego+brodu&gbv=2&oq=mapa+ruskiego+brodu&gs_l=heirloom-hp.12...2312.10809.0.12642.19.17.0.2.0.0.80.1190.17.17.0....0...1ac.1.34.heirloom-hp..3.16.1110.YBfrcndRMXA

Ale do rzeczy. Miejsce bardzo urocze którym naprawdę się zachwyciłem. Mimo że urodziłem się niedaleko nigdy nie było mi dane tam być. Rozległy teren pozostałość po stawie do dziś jest używany , to znaczy koszone są łąki, nie zarośnięte krzewami a widok z małego pagórka obok domów w kierunku południowo zachodnim i trochę wyobraźni jak mogło to miejsce dawniej  wyglądać ze stawem i zabudowaniami młyna ukazało mi  żywy  chociaż tylko cząstkowy nie namalowany pejzaż. Wracając do przeczytanego wpisu chyba dobrze zlokalizowałem to miejsce gdzie poszukiwano ukrytej skrzynki ze skarbem z okresu pierwszej wojny światowej. Chciałem tutaj dodać moje wiadomości  na temat ukrytych skarbów z tego samego okresu, którą tą wiedzę posiadam od mojej nieżyjącej już  mamy. W wiosce Janów w której w czasie pierwszej wojny światowej znajdowały się oddziały wojska austryjackiego ,,budując drogę między Radomiem a Opocznem zabrali wózki do przewozu rudy żelaza, które posłużyły do transportu materiałów budowanej drogi. W Janowie  był wielki piec do wytopu rudy''. Patronem wioski Janów był święty Jan. Figurka która znajduje  się na końcu wioski w kierunku Przysuchy z jego  podobizną którą parę lat temu ktoś ukradł związana była właśnie z  ukrytym pod nią skarbem.  Z opowieści mamy wiem że jako mała dziewczynka, wraz z innymi dziećmi widziała jak żołnierze kopali dół obok figurki, a ziemię którą sypali na koc wynosili w pobliską tarninę. Dzieci mówiły między sobą że wojsko  chowa zabitego żołnierza. Kilka lat później w tym właśnie miejscu mieszkańcy wioski zobaczyli wykopany pusty dół. Wieści niosły że to jeden z mieszkańców sąsiedniej wioski Kusiak bardzo szybko się wzbogacił i że to on miał pomóc odnaleźć skarb ludziom którzy o niego pytali. Bardzo znamienny jest też prawdziwy fakt związany właśnie z tym skarbem  gdy pijany mieszkaniec  Janowa Szczepański w odwecie za to że to święty Jan nie jemu pokazał miejsce ukrytego skarbu rzucił kamień i utrącił rękę figurce. Echa tego skarbu niosły się przez całe lata co skutkowało tym że w końcu ukradziono tą  kamienną figurkę mierzącą około metra wysokości. Z jednych zasłyszanych wieści wiem że  powodem tego miała być ukryta wiadomość w środku tej figurki. A wszystko przez to że w 1937 r. do Janowa przybył wędrowny ,,dziad'' jakich w tym okresie było dużo. Sołtys którego powinnością było ulokować delikwenta na nocleg u jednego z mieszkańców wioski wybrał dom moich rodziców. Przy kolacji w której brał udział ten ,,dziad'' ujawnił tajemnicę swej wędrówki w te okolice.  Otóż skąd pochodzi nie powiedział ale pokazał kartkę z opisem wioski. ,,Janów na rozdrożach, karczma, karczmarz Czerwonka, droga do lasu. Figurka, mnie znana odległość mierzona krokami w kierunku północnym, drzewo jawor.Na tym skończył czytanie i wszyscy poszli spać wcześniej ustalili z moim ojcem że rano ruszą na poszukiwanie tego drzewa. Tak też się stało.Gdy przy drodze zmierzającej od wysiedlonej w latach 50  wioski Zapniów do też w tym czasie wysiedlonej wioski Gródek. Na potężnym dębie który do dziś istnieje jako ,,gruby dąb''  na którym stracono przez powieszenie  powstańców z okresu powstania styczniowego jest figurka od niepamiętnych czasów. Tam też ten ,,dziad'' powiedział ojcu że się źle czuje, że lepiej wracać do domu i tak też się stało. Dostał jeszcze jeść potem pożegnał się i poszedł. Był rok 1957 gdy spaliła się nasza wioska a wraz z nią mój rodzinny dom. Rodzice budowali nowe schronienie dla nas. W nowym miejscu był już zrąb domu, przykryty ale bez podłóg. Miałem wtedy 12 lat gdy na nasze jeszcze nie ogrodzone podwórko zajechał samochód  ciemnogranatowy  wartburg na śląskich numerach.  Wysiadło z niego trzech mężczyzn w tym jeden siwy staruszek. Spytali o nazwisko mojego ojca i po uzyskaniu odpowiedzi, ten starszy pan zapytał ojca czy ojciec sobie jego przypomina. Odpowiedź była że nie i wtedy ten pan opowiedział kim jest i co się dalej stało gdy w w 1937 roku wrócili z tych poszukiwań. Opowiedział że po wyjściu z naszego domu poszedł sam do lasu ale wystraszony obcym terenem zaniechał poszukiwań i udał się w swoje strony i dopiero teraz z synami wrócił by szukać od nowa.  Otóż ten niby ,,dziad'' tą kartkę z opisem gdzie schowany skarb dostał od powstańca styczniowego u którego był zatrudniony jako pomocnik bo właściciel kartki który był młynarzem  i jako ochotnik wstąpił do oddziału. Po jednej z bitew a być może po rozwiązaniu oddziału zakopał to co miał wartościowego. Tą kartkę dał i kazał odnaleźć ten skarb, bo jak opowiadał ten staruszek a sam na własne uszy słyszałem, młynarz był bezdzietny i w tak podeszłym wieku i już na tyle bogaty że to co ukrył chciał przekazać temu pomocnikowi. Ci przybysze mieli już ze sobą wykrywacz metali i prosili ojca by tylko wskazał to miejsce i że podzielą się znaleziskiem. Ja poprosiłem ojca by nie pokazywał bo może sami to znajdziemy. Jednak ojciec poszedł z nim i do tego lasu i wskazał to miejsce, ale ze względu na gęsto zarośnięte poszycie leśne nie mogli szukać. Prosili tylko ojca by oczyścił z roślin ten teren i zostawili adres by powiadomił ich gdy wszystko będzie przygotowane. Ojciec terenu nie oczyszczał a to przez mamę która nie pozwoliła mówiąc że niech sobie sami oczyszczają i szukają. Lata mijały ale wiadomość o tym skarbie wyszła poza nasz dom, chyba  przez opowieści nas  dzieci a może i ojciec opowiadał kolegom swoim. Gdy już zmieniłem miejsce zamieszkania i odwiedziłem kiedyś rodzinę w rozmowie ze starszym bratem  on pokazał mi  starą mapę na której jest wioska Janów, też na rozdrożach i powiedział bym zobaczył tą miejscowość. Okazuje się że taka wioska jest niedaleko, koło Stąporkowa. Pojechałem tam i okazuje się że wszystko jest tak jak to było na tej kartce tego starszego pana. Droga do lasu, figurka z 1811 r. na skrzyżowaniu dwóch leśnych dróg  pamiętająca najazd Napoleona na Rosję. Nie było już karczmy, która była w wiosce w tamtym czasie to znaczy w 1863-4 r. bo  tam kiedyś był wielki piec Małachowskich a więc i wyszynk też musiał być. No cóż miejsce znalazłem, czy ten skarb tam jest , nie wiem.Wykrywacza nie posiadam. Poprosiłem kiedyś znajomego ze sprzętem, pojechaliśmy ale duża ilość żużlu wielkopiecowego dawała o sobie znać.Jedna moneta z 1840 r. grosz całe znalezisko. Co prawda byliśmy parę chwil bo koledze się gdzieś spieszyło. Być może ziemia kryje  skarb do dziś. Jeszcze dodam że, po bitwie na Skłobskiej górze w której prawdopodobnie brał udział ten który schował coś wartościowego oddziały te wycofały się  do lasu w pobliżu Niekłania, gdzie pochowali jednego z poległych, następnie przez Smarków, Kozią Wolę, Czarną, do Janowa gdzie mogli w leśnej wiosce spędzić więcej czasu na odpoczynku. Tak że skarb jest do wyjęcia tylko potrzebny  odpowiedni sprzęt.      
 
Ostatnia zmiana: Maj 24, 2015, 11:45:51 wysłane przez jacek0846 Zapisane
Veltins
Rekrut
*

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 1


Odpowiedz #7 : Listopad 26, 2016, 21:18:38

Udało Ci się od ostatniego wpisu coś   ustalić ?
Zapisane
Strony: [1] Do góry Drukuj 
Skocz do:  

Mazowieckie forum poszukiwaczy skarbów. Firma archeologiczna
Pozycjonowanie z agencją z Warszawy Skuteczni.pl

Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2009, Simple Machines