Do poszukiwań powinna wystarczyć zgoda właściciela terenu

Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?
Kwiecień 29, 2024, 15:00:56

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane

Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja Admin kontakt BLOG
Strony: [1] Do dołu Drukuj
Autor WÄ…tek: Do poszukiwaÅ„ powinna wystarczyć zgoda wÅ‚aÅ›ciciela terenu  (Przeczytany 1668 razy)
RobinHood
Gość
« : Październik 25, 2015, 23:02:36 »

Link do artykułu na samym dole.

Do prowadzenia poszukiwań powinna wystarczyć zgoda właściciela terenu. Znaleziska trzeba zgłaszać archeologowi – proponuje Igor Murawski.

Sprawa  zÅ‚otego pociÄ…gu  nie tylko ukazaÅ‚a bezmiar ludzkiej naiwnoÅ›ci, ale i uÅ›wiadomiÅ‚a wielu Polakom, że w kwestii skarbów nasz kraj bynajmniej nie jest kopciuszkiem. Może daleko nam do Peru z ich inkaskimi bogactwami czy Anglii z klejnotami Sasów i wikingów, ale swoje zÅ‚ote pociÄ…gi i bursztynowe komnaty też mamy. Dlaczego wiÄ™c nasze muzea nie sÄ… zapeÅ‚nione fantastycznymi skarbami, które przyciÄ…gaÅ‚yby tÅ‚umy zwiedzajÄ…cych, jak choćby w Wielkiej Brytanii? Dlaczego odkryć, o których czasem sÅ‚yszymy, dokonujÄ…  spacerowicze, wÄ™dkarze, grzybiarze, jednym sÅ‚owem: wszyscy, tylko nie polscy poszukiwacze skarbów, o których ostatnio tak gÅ‚oÅ›no.

Pozornie proste poszukiwania

Poszukiwanie ukrytych w Polsce skarbów jest pozornie sprawą prostą – mamy przepisy, które pozwalają Janowi Kowalskiemu przeistoczyć się chwilowo w Indianę Jonesa. Pozornie, bo pierwszą poważną przeszkodą jest brak precyzyjnej definicji zabytku.

Nie mamy ustaleń czasowych ani finansowych, choć wydawałyby się najsensowniejsze. Zamiast tego ustawa o ochronie i opiece nad zabytkami opisuje, że zabytkiem może być „nieruchomość lub rzecz ruchoma, ich części lub zespoły będące dziełem człowieka lub związane z jego działalnością i stanowiące świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową". Czyli wszystko i nic, w zależności od interpretacji.

Pozwolenia na poszukiwania wydaje wojewódzki konserwator zabytków. W niektórych województwach uzyskanie takiego pozwolenia jest prawie bezbolesne, w innych wrÄ™cz niemożliwe. Choć miÅ‚o nam siÄ™ czyta o zÅ‚otych pociÄ…gach i skrzyniach skarbów w tajemniczych tunelach, musimy sobie zdać sprawÄ™, że na nieco mityczne kilkadziesiÄ…t tysiÄ™cy tylko kilkadziesiÄ…t osób możemy nazwać poszukiwaczami  konkretnych (choć może nieistniejÄ…cych) skarbów. Pozostali to raczej tzw. detektoryÅ›ci. UżywajÄ… wykrywaczy metali hobbystycznie, owszem, czasem trafiajÄ… na skarby i różnego rodzaju depozyty, ale najczęściej przypadkowo, podczas poszukiwaÅ„ monet, drobnej biżuterii i innych metalowych przedmiotów  gubionych przez wieki. WystÄ…pienie o zgodÄ™ konserwatora wojewódzkiego poszukiwacza skarbów ma jakiÅ› sens – w grÄ™ wchodzi zwykle konkretny obszar poszukiwaÅ„, przewidywane mogÄ… być dÅ‚ugotrwaÅ‚e prace ziemne itd. – ale jeÅ›li chodzi o detektorystów, przepisy nijak siÄ™ majÄ… do rzeczywistoÅ›ci.

Detektorysta dziaÅ‚a intuicyjnie i szybko, a wiÄ™c zwykle nie wie, na jakim kawaÅ‚ku pola zakoÅ„czy swój dzienny rekonesans i siÅ‚Ä… rzeczy zwykle niemożliwe jest okreÅ›lenie terenu takiej eksploracji. Nawet gdyby uzyskaÅ‚ pozwolenie na dany obszar, to za dwa dni może chcieć siÄ™ przenieść w zupeÅ‚nie inny rejon, sÅ‚yszÄ…c np. o starej karczmie na rozstaju dróg w drugim powiecie czy zapomnianym targowisku, na których kiedyÅ› gromadzili siÄ™ ludzie, a wiÄ™c z pewnoÅ›ciÄ… bÄ™dzie można coÅ› znaleźć. Pozwolenie, którego bynajmniej nie da siÄ™ uzyskać od rÄ™ki i nie jest darmowe, w tej sytuacji nie ma  sensu.

Bez pozwolenia, bez nagrody

Nie jest też tajemnicÄ…, że teoretycznie gwarantowane w ustawie nagrody wypÅ‚acane sÄ… uznaniowo i rzadko, a zgÅ‚oszenie siÄ™ ze znaleziskiem może mieć niemiÅ‚e konsekwencje. Nie wszyscy wiedzÄ…, że o odkrywcach  zÅ‚otego pociÄ…gu  wojewódzki konserwator zawiadomiÅ‚ prokuraturÄ™ wÅ‚aÅ›nie dlatego, że nie wystÄ…pili do niego o zgodÄ™ na prowadzenie poszukiwaÅ„. Co ciekawe, konserwator wcale nie czekaÅ‚ na potwierdzenie tych odkryć, które na razie byÅ‚y najwyżej bardzo medialnÄ… plotkÄ….

Kluczowy   jest tu zapis mówiÄ…cy, że ewentualna nagroda zostanie wypÅ‚acona po speÅ‚nieniu przez odkrywcÄ™ odpowiednich warunków. Dla poszukiwaÅ„ konkretnego skarbu jest to wÅ‚aÅ›nie wÅ‚aÅ›ciwa zgoda na prowadzenie takich poszukiwaÅ„, a dla znaleziska przypadkowego natychmiastowe powiadomienie konserwatora o odkryciu. Panowie odkrywcy nie skorzystali z fortelu grzybiarza czy wÄ™dkarza, wiÄ™c automatycznie podpadajÄ… pod punkt pierwszy – nie byÅ‚o zgody, to nie ma nagrody. Z tÄ… prokuraturÄ… to zresztÄ… dość sprytny manewr, ot tak, na wszelki wypadek, gdyby siÄ™ okazaÅ‚o, że skarb jest znaczny i coÅ› tam trzeba by wypÅ‚acić. OczywiÅ›cie do tego dochodzi potężny przekaz medialny, że niech tam sobie nikt nie myÅ›li, że w Polsce na skarby można chodzić bez bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwa urzÄ™dnika paÅ„stwowego.

Nauczka z Nowej Cerekwi

Kilkanaście lat temu, zafascynowany śladami kultury celtyckiej w Polsce, postanowiłem przyjrzeć się teoriom niemieckich naukowców, którzy sądzili, że celtycka osada w Nowej Cerekwi na Wyżynie Głubczyckiej, zbadana przez polskich archeologów i zaklasyfikowana jako dość typowa osada o charakterze rolniczym, była w rzeczywistości obwarowanym celtyckim miastem. Od ostatnich badań archeologicznych w latach 70., które zamknęły temat, osada była całkowicie zapomniana. Jak się później okazało, w tym czasie nie była nawet wpisana do rejestru stanowisk archeologicznych.

Choć mój rekonesans nie wykazał istnienia w tym rejonie żadnych umocnień, to w 2005 r. na zepchniętych na skraj pola i nieczynnego kamieniołomu powykopaliskowych hałdach ziemi znalazłem prawdziwy skarb – zespół unikalnych, przepięknych i tajemniczych celtyckich figurek z brązu oraz monety srebrne i złote. Jeśli takie przedmioty można znaleźć bez większych problemów w zepchniętej przez archeologów na bok górnej warstwie ziemi, to co dopiero musi się kryć na terenie właściwej osady?

Oczami wyobraźni widziałem kryjące się pod ziemią celtyckie skarby. Zdałem sobie sprawę, że polscy archeolodzy w latach 70. ominęli niezwykle ważne zabytki, zmieniające całkowicie charakter tego miejsca. W tym momencie popełniłem poważny błąd. Mieszkałem w Wielkiej Brytanii i zachowałem się tak, jak bym się zachował, dokonując takiego odkrycia na Wyspach: odszukałem najwybitniejszego archeologa – specjalistę od kultury celtyckiej w Polsce – i zgłosiłem mu odkrycie oraz przekazałem znalezione zabytki. (Złośliwcy mówią dziś, że moim największym błędem było w ogóle zgłoszenie tego znaleziska, ale to już inna historia). Gdy archeolog zobaczył moje znaleziska, nie musiałem go długo przekonywać, że Nowa Cerekwia wymaga zupełnie innego podejścia i nowych badań, w których oprócz archeologów jako wolontariusze mogliby wziąć udział wybrani poszukiwacze amatorzy z wykrywaczami metali. Tak właśnie zrobiono by w Anglii w miejscu, w którym można się było spodziewać dużych ilości monet i innych metalowych przedmiotów.

W trakcie przygotowań do projektu otrzymałem z powrotem znalezione przedmioty po ich wstępnej konserwacji i przeprowadzeniu dokumentacji fotograficznej, która miała służyć przy pisaniu pracy doktorskiej archeologa.

Przyzwyczajony do realiów brytyjskich, nie zastanowiÅ‚em siÄ™ wówczas, że w Polsce przedmioty te powinny być przekazane konserwatorowi wojewódzkiemu. PomyÅ›laÅ‚em, że archeolog wie, co robi, ma kontakt z konserwatorem i o wszystkim musiaÅ‚ go powiadomić. Zabytki miaÅ‚y być u mnie w depozycie, do czasu zakoÅ„czenia badaÅ„, kiedy doÅ‚Ä…czÄ… do innych figurek i monet, które spodziewaliÅ›my siÄ™ znaleźć. Planowana ekspedycja archeologiczno-poszukiwawcza odbyÅ‚a siÄ™ dwa lata później, ale choć byÅ‚em inicjatorem tej akcji, nie zostaÅ‚em na niÄ… zaproszony ani nawet powiadomiony o efektach. A żniwo tych badaÅ„ byÅ‚o prawdziwie spektakularne – archeolodzy oraz poszukiwacze znaleźli setki srebrnych i zÅ‚otych monet, figurki z brÄ…zu, biżuteriÄ™ i inne niezwykÅ‚e zabytki. Dowód, że w Polsce można znaleźć skarby porównywalne z tymi z Wysp Brytyjskich. O swoim odkryciu pisaÅ‚em na forach internetowych, publikujÄ…c zdjÄ™cia itd. Wkrótce, na wniosek wojewódzkiego konserwatora zabytków, usÅ‚yszaÅ‚em zarzuty prowadzenia nielegalnych poszukiwaÅ„, niezgÅ‚oszenia odkrycia oraz wywozu znalezisk za granicÄ™. Z tym ostatnim zarzutem uporaÅ‚em siÄ™ bÅ‚yskawicznie, gdy przedstawiÅ‚em dowody na to, że zabytki spoczywaÅ‚y doskonale zabezpieczone w depozycie w kraju. Konserwator byÅ‚ zaskoczony, że po latach wszystkie moje znaleziska sÄ… na miejscu, bo uwierzyÅ‚ już trochÄ™ we wÅ‚asnÄ… narracjÄ™ o groźnym poszukiwaczu przemytniku, który natychmiast spieniężyÅ‚ w Anglii bezcenne celtyckie skarby. Również zarzut prowadzenia nielegalnych poszukiwaÅ„ zostaÅ‚ wyrzucony przez sÄ…d przez okno, bo do odkrycia doszÅ‚o jak najbardziej przypadkowo, a miejsce nie byÅ‚o w tym czasie stanowiskiem archeologicznym. PozostaÅ‚ wiÄ™c zarzut niezgÅ‚oszenia odkrycia do konserwatora i tu już nie może być mowy o żadnych wymówkach – jestem winny, wysoki sÄ…dzie. To nie Anglia, ale Polska i wedÅ‚ug naszej ulubionej ustawy znalezienie skarbu zgÅ‚asza siÄ™ wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków lub wójtowi, staroÅ›cie itd., a nie archeologom czy muzealnikom. Ponieważ wykroczenie byÅ‚o, sÄ…d jakÄ…Å› karÄ™ musiaÅ‚ orzec, ale od jej wykonania odstÄ…piÅ‚, twierdzÄ…c w uzasadnieniu, że przecież gdyby nie moje badania i zgÅ‚oszenie znalezisk specjaliÅ›cie, nie doszÅ‚oby do poszukiwaÅ„ w kolejnych latach i spektakularnych odkryć, rozsÅ‚awiajÄ…cych polskÄ… archeologiÄ™ i pokazujÄ…cych nieznane dotychczas oblicze „polskich" Celtów.  Marna satysfakcja po latach, ale zawsze.

Amator: szkodnik czy dobroczyńca

Czy ciąganie pasjonatów i odkrywców po sądach ma sens? Czy nie tracimy na tym więcej, niż zyskujemy? Do tego dochodzi niechęć wielu polskich archeologów do poszukiwaczy, którzy ich zdaniem nagminnie niszczą stanowiska archeologiczne, a nawet jeśli już przekażą swoje znaleziska specjaliście, to wyrwane z kontekstu i nieopisane w momencie odkrycia są dla archeologa czy muzealnika niemal bezwartościowe w sensie historycznym i badawczym. Poszukiwacze odpierają ten ostatni zarzut, słusznie wskazując, że nawet najlepszy wykrywacz metali jest skuteczny tylko do kilkudziesięciu centymetrów i poszukiwania prowadzone są zazwyczaj w górnej warstwie ziemi ornej, w której ciężko o precyzyjny kontekst. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że są też poszukiwacze, dla których nie ma świętości i którzy licząc na łatwy łup, świadomie rozkopią nie tylko stanowisko archeologiczne, ale i żołnierskie mogiły. Tacy ludzie są jednak w środowisku natychmiast piętnowani.

Archeolodzy próbują wykorzystać te odosobnione przypadki, by udowodnić tezę o szkodliwości amatorskich poszukiwań skarbów. Zapominają o pasjonatach, którzy nie chcą łamać prawa i z przyjemnością współpracują z archeologami. Wbrew powszechnej opinii dla większości poszukiwaczy widoki na zysk nie pociągają ich najbardziej. Prawdziwą magią jest możliwość dotknięcia przedmiotu, który był w czyjejś dłoni kilkadziesiąt, kilkaset czy kilka tysięcy lat temu. Dotknięcia nie na suchej muzealnej ekspozycji, ale w realnym miejscu, gdzie działa się historia.

Co ciekawe, wielu detektorystów przyznaje, że uczona czasem bez wyobraźni i pasji historia nie była ich ulubionym przedmiotem w szkole. Gdy jednak biorą do ręki wykrywacz metali, staje się prawdziwie żywa i pociągająca. Detektorysta chodzi w skupieniu po wybranym terenie, nasłuchując sygnału, który może przynieść mu wyjątkowe znalezisko. Szukamy przecież bardzo różnych rzeczy – na plażach będzie to biżuteria, na polach monety, w lasach militaria itd.

Z przyjemnością pomagamy też archeologom. Stowarzyszenie polskich poszukiwaczy w Wielkiej Brytanii PHEC Thesaurus od dwóch lat bierze udział w badaniach pola bitwy pod Grunwaldem, gdzie ramię przy ramieniu z archeologami, detektorystami i poszukiwaczami z innych państw próbuje rozwikłać część tajemnic słynnego starcia. Nie są to bynajmniej wyjątki i współpracujących z archeologami polskich poszukiwaczy jest z roku na rok więcej.

Znalazł się kompromis

Albo więc poszukiwania całkowicie zdelegalizujemy (takiego rozwiązania próbowano w kilku krajach bez powodzenia), albo znajdziemy jakiś rodzaj kompromisu pozwalający wykorzystać potencjał tysięcy pasjonatów, zamiast traktować wszystkich jak potencjalnych przestępców. W Wielkiej Brytanii od kilkunastu lat mamy prawdziwą eksplozję skarbów i znalezisk zgłaszanych przez poszukiwaczy, które często trafiają na muzealne wystawy, przyciągając zwiedzających i inspirując młode pokolenia do zainteresowania się historią i archeologią. Ci polscy archeolodzy, którzy najgłośniej krytykują rodzimych poszukiwaczy, wiedzą o rozwiązaniach brytyjskich, ale albo je ignorują, albo twierdzą, że nie przyjęłyby się nigdy na polskim gruncie, albo zwyczajnie nie mówią o nich prawdy.

Tymczasem w modelu brytyjskim nie ma żadnej magicznej recepty czy uwarunkowaÅ„  ze wzglÄ™du na innÄ… mentalność czy wiÄ™kszÄ… obywatelskÄ… Å›wiadomość. W latach 70. i 80. XX w., gdy wykrywacze metali staÅ‚y siÄ™ dostÄ™pne dla każdego, rozpoczÄ…Å‚ siÄ™ wielki boom na poszukiwania skarbów i Brytyjczycy borykali siÄ™ z tymi samymi problemami co my teraz. Znajdowane skarby sprzedawane byÅ‚y na czarnym rynku, liczba zgÅ‚aszanych znalezisk znikoma, a część w ogóle wywożono po cichu z kraju. Sposoby walki z tym zjawiskiem – licencjonowanie wykrywaczy, przymusowe szkolenia itd. – nie zdaÅ‚y egzaminu. Po konsultacjach zarówno z archeologami, jak i poszukiwaczami, pod koniec lat 90. znaleziono zÅ‚oty Å›rodek, stwarzajÄ…c, pod auspicjami Ministerstwa Kultury, organizacjÄ™ Portable Antiquities Scheme (PAS), która prowadzi bazÄ™ danych znalezisk i utrzymuje w każdym rejonie archeologa odpowiedzialnego za kontakty z poszukiwaczami. Sprawa jest banalnie prosta – detektorysta znajdujÄ…cy przedmiot zabytkowy, lub taki, co do którego nie ma pewnoÅ›ci, czy jest skarbem czy zabytkiem, może (w Anglii i Walii nie musi, w Szkocji i północnej Irlandii   obowiÄ…zkowo), zgÅ‚osić znalezisko do archeologa PAS w swoim rejonie. Ten dokumentuje/kataloguje je w ogólnokrajowej bazie danych znalezisk ruchomych, podajÄ…c precyzyjne współrzÄ™dne miejsca znalezienia, opis itd. JeÅ›li przedmiot/przedmioty zostajÄ… uznane za skarb (zÅ‚oto, srebro, powyżej 300 lat itd.) lub jest nim zainteresowane któreÅ› z muzeów, zostaje uruchomiona odpowiednia procedura i znalazca otrzymujÄ™ nagrodÄ™ w postaci równowartoÅ›ci rynkowej znaleziska, której ma prawo siÄ™ zrzec, a zwyczajowo dzieli siÄ™ po poÅ‚owie z wÅ‚aÅ›cicielem terenu. Nawiasem mówiÄ…c, polscy poszukiwacze w Wielkiej Brytanii zrzeszeni w PHEC Thesaurus Å›ciÅ›le współpracujÄ… z brytyjskimi archeologami, sÄ… przez nich bardzo chwaleni i majÄ… na swoim koncie już kilka oficjalnie odnotowanych skarbów.

System ten nie karze więc poszukiwaczy, ale nagradza pasję i trud. To liberalne i korzystne dla poszukiwaczy prawo, ale też przynosi wymierne korzyści państwu. Oprócz przyciągania tłumów do muzeów znaleziska pozwalają archeologom i historykom na dokładniejsze badanie przeszłości, nierzadko naprowadzając ich na nieznane wcześniej stanowiska archeologiczne. Według oficjalnych danych co roku w Wielkiej Brytanii znajduje się co najmniej tysiąc skarbów. I co najmniej 10 proc. znalazców rezygnuje z przysługującej im nagrody, przekazując skarb dobrowolnie do wybranego muzeum. Baza danych PAS powiększa się rocznie o ponad 100 tys. „nowych" zabytków, o których istnieniu nikt by się zapewne nigdy nie dowiedział, gdyby nie niestrudzona armia poszukiwaczy i zdroworozsądkowe podejście brytyjskiego rządu.

Co by było, gdyby podobny schemat działał w Polsce? Polscy archeolodzy twierdzą czasem, że ten brytyjski jest ewenementem i że w Europie odchodzi się od takich rozwiązań, ale nie jest to prawda. Przez takie zamiatanie problemu pod dywan co roku tracimy wiedzę o nie mniej spektakularnych odkryciach niż te z Nowej Cerekwi i niezliczonej ilości przypadkowo odkrywanych nowych stanowisk archeologicznych.

To prawda, że brytyjskie muzea sÄ… bogatsze od naszych, ale    to  nie one pokrywajÄ… koszty nagród dla poszukiwaczy. To robiÄ… prywatni sponsorzy danych wystaw czy jednostek muzealnych oraz instytucje w rodzaju Totalizatora Sportowego. Czy ktoÅ› wÄ…tpi, że i w Polsce znaleźliby siÄ™ sponsorzy spektakularnych skarbów, które wzbogaciÅ‚yby naszÄ… wiedzÄ™ i oczarowaÅ‚y kolejne pokolenia? Z rozmów w Å›rodowisku wiem, że sami poszukiwacze bardzo chÄ™tnie przekazywaliby 1 proc. swoich podatków na taki fundusz, gdyby tylko zostaÅ‚ utworzony. ZresztÄ… mowa tu tylko o wiÄ™kszych nagrodach za prawdziwe skarby, bo z pewnoÅ›ciÄ… wiÄ™kszość zabytków poszukiwacze przekazywaliby dobrowolnie. TÄ™ opiniÄ™ również opieram na rozmowach z innymi eksploratorami, którzy, wychowani na książkach o przygodach „Pana Samochodzika", z  dezaprobatÄ… patrzÄ… na pojawiajÄ…ce siÄ™ czasem na internetowych forach pytania o wartość znaleziska.

Z drugiej jednak strony dlaczego przedmiot, który znajduje się już w muzealnych zbiorach w wielu egzemplarzach, nie miałby wrócić do znalazcy? Trochę to dziwne, że żyjąc w państwie kapitalistycznym, trzymamy się kurczowo marksistowskiej zasady, że jedynie państwo może być właściwym strażnikiem dóbr kultury. Może warto przywrócić poszanowanie własności prywatnej przy jednoczesnym nacisku na edukację w kwestii dziedzictwa archeologicznego? Dlaczego nie wprowadzić, na razie pilotażowo w wybranym rejonie naszego kraju, projektu, w którym do prowadzenia poszukiwań wystarczyłaby zgoda właściciela terenu, a znaleziska można by zgłaszać specjalnie w tym celu wyznaczonemu archeologowi, który wprowadzałby je do bazy danych, podobnej do tej brytyjskiej czy norweskiej? Oczywiście w takim pilotażowym rejonie poszukiwacze musieliby omijać szerokim łukiem znane stanowiska archeologiczne, a lokalizacja odkryć musiałaby być precyzyjnie zaznaczana. Po pół roku lub po roku działania takiego projektu moglibyśmy, archeolodzy, konserwatorzy zabytków, muzealnicy i poszukiwacze, usiąść przy jednym stole i zastanowić się wspólnie nad następnym krokiem. Nie mamy nic do stracenia, a do zyskania jest możliwość znacznego poszerzenia wiedzy o naszej wspólnej przeszłości i nowe odkrycia, ukazujące skomplikowane piękno historii tych ziem.

Autor jest poszukiwaczem, tłumaczem, publicystą, założycielem i prezesem stowarzyszenia polskich poszukiwaczy w Wielkiej Brytanii PHEC Thesaurus, redaktorem naczelnym portalu www.poszukiwacze.org

Źródło: Rzeczpospolita- ‎24
Link : http://www4.rp.pl/Rzecz-o-prawie/310249991-Do-poszukiwan-powinna-wystarczyc-zgoda-wlasciciela-terenu.html
Zapisane
cpt. Nemo
R.I.P.
Pułkownik
*

Pomógł 27
Offline Offline

Wiadomości: 1032



« Odpowiedz #1 : Październik 26, 2015, 05:15:50 »

Bardzo ciekawe, przeczytałem z zainteresowaniem.
Zapisane

R.I.P
RobinHood
Gość
« Odpowiedz #2 : Październik 26, 2015, 19:00:04 »

Bardzo mi się podoba pomysł wprowadzenia "pilotażowego projektu" o którym pisze autor tego artykułu. Skoro od wielu lad nic nie można zmienić w tej materii, to może właśnie takimi małymi kroczkami się uda. Jest to dobry pomysł na przekonanie "niedowiarków" jak wielką "siłą" mogą być Polscy detektoryści w ratowaniu zabytków, dziedzictwa naszej kultury i propagowaniu naszej historii.
Zapisane
stokier
MFE detektorysci.pl
Porucznik
***

Pomógł 23
Offline Offline

Wiadomości: 348


« Odpowiedz #3 : Październik 26, 2015, 21:45:00 »

InteresujÄ…cy artykuÅ‚.   Dobre stwierdzenie :   TrochÄ™ to dziwne, że żyjÄ…c w paÅ„stwie kapitalistycznym, trzymamy siÄ™ kurczowo marksistowskiej zasady, że jedynie paÅ„stwo może być wÅ‚aÅ›ciwym strażnikiem dóbr kultury.   UÅ›miech
Zapisane
Grzechu
Strzelec
*

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 8


« Odpowiedz #4 : Październik 27, 2015, 11:42:58 »

Zgadzam siÄ™ z autorem w 100%. Na pewno da siÄ™ wypracować rozwiÄ…zania satysfakcjonujÄ…ce obie strony. MyÅ›lÄ™, że problemem jest jednak mentalność wiÄ™kszoÅ›ci Polaków (urzÄ™dników)  i wiele jeszcze czasu upÅ‚ynie zanim siÄ™ w tej kwestii coÅ› zmieni. A szkoda...
Zapisane

AT PRO + Nel Tornado
Strony: [1] Do góry Drukuj 
Skocz do:  

Mazowieckie forum poszukiwaczy skarbów. Firma archeologiczna
Pozycjonowanie z agencjÄ… z Warszawy Skuteczni.pl

Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2009, Simple Machines