100.rocznica zatonięcia Titanica

Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?
Kwiecień 29, 2024, 07:13:52

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane

Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja Admin kontakt BLOG
Strony: [1] Do dołu Drukuj
Autor WÄ…tek: 100.rocznica zatoniÄ™cia Titanica  (Przeczytany 2206 razy)
sanoczanin
Starszy sierżant
**

Pomógł 2
Offline Offline

Wiadomości: 47



« : KwiecieÅ„ 14, 2012, 15:08:23 »

Równo sto lat temu, 14 kwietnia 1912 roku o 23.40 najsłynniejszy statek pasażerski świata uderzył w górę lodową. Rozpętało się piekło.

Operatorzy radiotelegrafu Titanica ostrzeżenia o krach lodowych otrzymywali od kilku dni, jednak w tamtych czasach nie istniały żadne reguły, które zobowiązywałyby ich do przekazywania odbieranych wiadomości na mostek. Zresztą łączność telegraficzna była wówczas nowinką i wykorzystywano ją na statku głównie do przesyłania życzeń i wiadomości od pasażerów. Z sześciu depesz o górach lodowych, odebranych przez obsługę telegrafu, do kapitana Edwarda Smitha dotarła tylko jedna. Jedyną reakcją było skierowanie kursu statku bardziej na południe.
Początkowo uderzenie odczuli tylko pasażerowie trzeciej klasy w przedniej części statku. Dla reszty niepokojące mogło wydać się tylko wyłączenie pracujących maszyn. Nikt nie zdawał sobie jeszcze sprawy, jak poważna jest sytuacja.

Tak, po latach zderzenie z górą lodową wspominał jeden z ocalałych pasażerów, Frank Prentice: To było jak hamowanie w samochodzie. Zszedłem na pokład promenadowy i spojrzałem w dół. Nie byłem w stanie dostrzec żadnych zniszczeń. Zobaczyłem za to lód na pokładzie studniowym i pomyślałem: uderzyliśmy w górę lodową - opowiadał w wywiadzie po ponad 60 latach.
Na oględziny statku natychmiast udał się kapitan Smith, cieśla statku oraz jego główny konstruktor, Thomas Andrews. Kiedy kilka godzin po północy wrócili na pokład, Andrews miał już pewność, że statek zatonie w ciągu półtora godziny. Jednak kapitan nie śpieszył się ani z nadaniem sygnału CQD/SOS ani z wydaniem rozkazu przygotowania szalup. Dopiero 45 minut po zderzeniu z górą, zaczęto umieszczać w nich kobiety i dzieci. Pierwszą racę wystrzelono po kolejnych 15 minutach.

- Ledwo było widać wodę. Ludzie nie chcieli schodzić. W głowach siedziała im myśl, że statek był niezatapialny - opowiadał Frank Prentice, który w chwili katastrofy miał 23 lata.

O tym, że szalup jest za mało żeby zmieścić wszystkich, wiedziano od początku. Jednak statek spełniał ówczesne normy, nawet z nawiązką. Według przepisów Brytyjskiej Izby Handlowej, przy swojej wyporności musiał mieć co najmniej 16 szalup ratunkowych, które mogły pomieścić 550 osób i mających powierzchnię nie mniejszą niż 260 metrów kwadratowych, oraz posiadać tratwy o pojemności 75 procent szalup. Na Titanicu płynęło ponad 2200 ludzi, tymczasem szesnaście opuszczonych szalup mogło pomieścić najwyżej 1170. W rzeczywistości, niektóre z nich odpływały nawet jedynie w połowie pełne. Ze względu na niewiedzę oficerów o ich rzeczywistej ładowności, ale także z powodu przypadków przekupstwa.
- Odpłynęliśmy. Nie wiem, jak daleko od statku. Widok był piękny. Na Titanicu świeciły się wszystkie światła - wspominała Ruth Becker, która w chwili katastrofy miała 12 lat.
Przez cały czas radiooperatorzy wysyłali wezwania o pomoc. Zareagowało kilka statków: bliźniaczy liniowiec Titanica - Olympic, Frankfurt czy Mount Temple. Były jednak za daleko. Najbliżej, w odległości około 58 mil morskich znajdowała się Carpatia. Na przybycie potrzebowała jednak i tak około czterech godzin. Tymczasem na pokładzie Titanica panowała coraz większa panika. Po godzinie pierwszej widać było już nienaturalne pochylenie statku i jeśli ktoś znalazł się w pobliżu mostka kapitańskiego widział dziób zanurzony całkowicie w wodzie. By załagodzić panikę, kapitan rozkazał orkiestrze grać.
Po drugiej w nocy woda podeszła pod przednią część pokładu spacerowego, dwie ostatnie szalupy zwodowano już prosto do oceanu. Do przodu przewrócił się jeden z kominów, przygniatając wiele osób. Ludzie oraz ruchome przedmioty zaczęły spadać, ześlizgując się po deskach, do oceanu. Przestał działać generator prądu. Titanic pogrążył się w całkowitych ciemnościach.

- Pomyślałam, że statek zaraz złamie się wpół. Wtedy ludzie zaczęli skakać do wody i krzyczeć. To było straszne - opowiadała po latach Ruth Becker.
Nie minęło wiele czasu i zawalił się drugi komin, a zaraz po nim od przedniej części statku odłamała się rufa. Dziobowa część Titanica natychmiast poszła na dno, ciągnąc za sobą rufę, która jeszcze kilka chwil unosiła się na oceanie.

- Zanurzył się i po chwili podniósł. Stał niemal pionowo w wodzie. To było szaleństwo. Wszyscy ginęli. To nie trwało długo - wspominał Frank Prentice.

O 2.20 nad ranem, 15 kwietnia 1912 roku statek poszedł na dno. O czwartej do pasażerów uratowanych na szalupach dopłynęła Carpatia. Na Titanicu zginęło tej nocy ponad 1500 osób. Uratowało się tylko niewiele ponad 700 pasażerów.

Zródło: http://menstream.pl/wiadomosci-na-serio/100-rocznica-zatoniecia-titanica-tak-katastrofe-wspominali-ocaleni,0,1066827.html
Zapisane

Rynio
Strony: [1] Do góry Drukuj 
Skocz do:  

Mazowieckie forum poszukiwaczy skarbów. Firma archeologiczna
Pozycjonowanie z agencjÄ… z Warszawy Skuteczni.pl

Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2009, Simple Machines