Mazowieckie forum poszukiwaczy skarbów. Poszukiwania skarbów mazowsze

Kategoria ogólna => Aktualności => Wątek zaczęty przez: slavko_s Sierpień 17, 2010, 09:52:26



Tytuł: "Agent Tomek i bomby" w Gazecie Wyborczej.
Wiadomość wysłana przez: slavko_s Sierpień 17, 2010, 09:52:26
Jak ze zbieraczy złomu wojskowego można zrobić handlarzy materiałami wybuchowymi.Z nami jest podobnie robią z nas przestępców.


Tytuł: Odp: "Agent Tomek i bomby" w Gazecie Wyborczej.
Wiadomość wysłana przez: adek Sierpień 17, 2010, 17:19:29
http://wyborcza.pl/1,87648,8260442,_Agent_Tomek__i_bomby.html

Wysiada przed marketem w Wałczu. Tajniacy dają mu 200 zł za dwa ładunki lotnicze. - Gdyby wpadły w ręce szaleńca, wysadziłyby poznański Okrąglak i Stary Browar - mówi prokurator

 Wałcz, kwiecień 2009 r. Policyjni antyterroryści obezwładniają Dawida K....

Operacja Niewypał, czyli CBŚ stawia pułapkę (16-08-10, 20:35)
Mirosław Lis, sołtys Nadarzyc, wracał rowerem z pracy, gdy policjant z kałasznikowem machnął mu przed nosem lizakiem. Wziął dokumenty, obejrzał i kazał jechać dalej. Za zakrętem stał drugi patrol.

29 kwietnia 2009 r. w samo południe liczące ok. 200 mieszkańców Nadarzyce otoczyło 200 policjantów, antyterrorystów i wojskowych żandarmów. Prokuratura nazwała tę akcję "największą operacją policyjną w Wielkopolsce w ostatnich latach".

Mamusiu, nie wiem za co

Nadarzyce nie wyglądają jak wielkopolska wieś. Są biedne, pokryte dziurami, głęboko ukryte wśród lasów otaczających pobliskie Borne Sulinowo. Z jednej strony poligon lotniczy, z drugiej przepastne lasy i bagna. Domki małe, poniemieckie: czerwona cegła, omszała dachówka. Latem zatrzymują się tu przy sklepie z piwem ciągnący do Bornego fani militariów. Zimą można umrzeć z nudy. Do powiatowego Wałcza ponad 40 km lasami, do gminy w Jastrowiu - 20 km przez pustkowia. Dwa autobusy na dobę.

Rencistka Krystyna G. smażyła rybę, kiedy na podwórko wjechały dwa radiowozy z facetami po cywilnemu. - Centralne Biuro Śledcze - przedstawili się. Szukali jej synów - Adama i Grzegorza. Ale Adam z siostrą i ojcem byli na szparagach w Niemczech. A Grzegorz wziął kanister, dwie dychy i poszedł do kolegi kupić ropę. Do lasu, na zrąb, miał jechać.

Ci z CBŚ zapytali, jak Grzegorz wygląda. - Wysoki, w czarnej koszulce, blondyn, włosy kręcone - powiedziała matka.

Złapali go na ulicy. Skuli kajdankami, wrzucili do suki i wrócili do domu. Mówił: - Mamusiu, nie wiem za co... Krystyna G. więcej nie pamięta, bo zasłabła.

Strach pomyśleć o terrorystach

Przesłuchania skończyły się o trzeciej w nocy. Nazajutrz wielkopolska policja z prokuraturą ogłosiły, że zatrzymano dziesięciu niezwykle groźnych handlarzy materiałami wybuchowymi. Prokurator Andrzej Laskowski ze ściągawki na biurku dyktował dziennikarzom, że znaleziono: 856 zapalników do bomb, 56 pocisków artyleryjskich, granaty moździerzowe i ręczne, 18 bomb lotniczych P50, a także 10 kg heksogenu i trotylu, które w połączeniu tworzą zabójczą mieszankę.

Laskowski nie miał wątpliwości, komu ten arsenał służył: bomby kupowali przestępcy z całej Polski, nawet z zagranicy, potrzebne im były do załatwiania porachunków.

- Ale gdyby te ładunki wpadły w ręce jakiegoś szaleńca - mówił prokurator - to wysadziłyby i poznański Okrąglak, i Stary Browar, i wszystko w pobliżu. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby dostali je terroryści!

Lipiec 2010 r.

Oficer CBŚ z Poznania zaciąga się papierosem.

- No, co mam panu powiedzieć? To nie był wcale taki wielki sukces.

Z niewypałów żyła cała wieś

Poligon koło Nadarzyc najpierw należał do pułku w Pile, potem do dywizji, a w latach 70. mianowano go centralnym poligonem lotniczym. Ppłk Mariusz Dusza grzecznie odpowiada, że nie zdradzi, ile bomb tu spada co roku, bo to przecież tajemnica. Ludzie mówią, że jak zrzucają "pięćsetki" 10 km od wsi, to szyby w oknach lecą. Stanisław G. okna wstawiał trzy razy, a w końcu zabił dyktą.

- Plastiki niedobre, co prawda nie wylecą, ale od wybuchów się wypaczają.

Jeszcze 20 lat temu wokół Bornego Sulinowa pełno było żołnierzy sowieckich. Cholera wie, co w ziemi zostawili.

- Jak miejscowi raz rozpalili w lesie ognisko, to jedna bomba wyleciała w niebo, a druga po ziemi - facetowi między nogami. Inna opowieść: w ogródku wędzili świniaka i nagle tak pierdyknęło, że wszyscy na tyłek przysiedli.

Ale dzięki poligonowi żyła cała wieś. Ludzie zbierali niewybuchy i rozcinali je w szopach. Tyle lat nikt ich nie ścigał! Czasem tylko wojskowi kogoś pogonili, ale na unikanie żandarmerii też są sposoby, odkąd pojawiły się komórki. Złom sprzedawali w skupie po 25-30 groszy od kilograma.



Więcej... http://wyborcza.pl/1,87648,8260442,_Agent_Tomek__i_bomby.html#ixzz0wsQQlQwd


Tytuł: Odp: "Agent Tomek i bomby" w Gazecie Wyborczej.
Wiadomość wysłana przez: adek Sierpień 17, 2010, 17:21:09
tutaj akurat brawo organy scigania. Zero litosci dla handlarzy niewypałami. Powinni zasrańcom przywalic po 15 lat paki. Głównie z tego zorganizowane grupy przestępcze robią ładunki wybuchowe na wlasny użytek.


Tytuł: Odp: "Agent Tomek i bomby" w Gazecie Wyborczej.
Wiadomość wysłana przez: Vilmark Sierpień 17, 2010, 18:29:23
Ja słyszałem o tej wsi jakieś 3 lata temu od producenta pewnych wykrywaczy. Oficjalna wersja była ze zbierają złom a tutaj proszę.

Nie oszukujmy się tych Panów za nic nie złapali , sami są sobie winni.
Ilu z nas ma z w domu sprawne zapalniki ? Sądzę że niewielu. Poza tym kto jest tak głupi żeby to sprzedawać i to obcym ? :)

Ilości które podaje GW o ile to oczywiście prawda , to masówka , gdzieś musieli to upłynniać.
Mentalność na poziomie zera , sprzedać coś za 200 pln i nie pomyśleć o konsekwencjach , przecież nie trudno się domyślić że ktoś tego nie kupuje do legalnych i zbożnych celów.

Inna będzie rozmowa jeśli udowodnią że ktoś zginął przez ładunek wyprodukowany na materiałach od tych Panów.