Rzeźba delfina z ogrodów Villa Regia -skarby z dna Wisły

Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?
Kwiecień 19, 2024, 09:12:45

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane

Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja Admin kontakt BLOG
Strony: [1] Do dołu Drukuj
Autor WÄ…tek: Rzeźba delfina z ogrodów Villa Regia -skarby z dna WisÅ‚y  (Przeczytany 5732 razy)
adek
Administrator
Pułkownik
**

Pomógł 34
Offline Offline

Wiadomości: 1893



WWW
« : WrzesieÅ„ 29, 2010, 17:52:54 »

W Muzeum Historycznym m.st. Warszawy, w dziale "Sztuka w Warszawie" eksponowana jest rzeźba marmurowa, przedstawiająca delfina (nr inw.: MHW 479).

Do zbiorów muzeum trafiła z "dobrodziejstwem inwentarza" byłego Muzeum Dawnej Warszawy. Walory artystyczne rzeźby i jej historia, wiążąca się z najwcześniejszą aktywnością członków Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, sprawiają, że jest wartościowym i ciekawym eksponatem wystawowym również poza macierzystym muzeum. Od 1991 r. w ogrodach Zamku Królewskiego w Warszawie znajduje się współczesna kopia rzeźby (nr inw.: R-ZWK-179). Oryginalny marmurowy delfin, o wymiarach: 54 x 110 x 60 cm, wykonany został przez nieznanego artystę (zapewne Włocha) na początku XVII w. Jest to rzeźba ogrodowa, stanowiąca część większej kompozycji - zapewne fontanny. Według opinii współczesnych historyków sztuki delfin pochodzi z letniej rezydencji Wazów w Warszawie, zwanej z włoska Villa Regia, i stanowi dowód na wspaniałość dawnych królewskich ogrodów, porządkowanych
i wyposażanych z okazji ślubu króla Władysława IV z arcyksiężniczką Cecylią Renatą w 1637 r. Władysław
Tomkiewicz uważa, że to dzieło pełne artystycznego kunsztu, charakteryzujące się siłą i energią rzeźbionych postaci, a w swym pierwotnym wyglądzie - patetyczną wymową i szeroko rozbudowaną
symboliką - może być przykładem włoskiej maniery rzeźbiarskiej, stworzonej przez Giovanniego da Bologna (1529-1608), i zastanawia się, czy nie mogło ono wyjść spod dłuta jego ucznia Adriaena de
Vries (1560-1626), ale kwestii tej nie rozstrzyga (W. Tomkiewicz, Z dziejów polskiego mecenatu
artystycznego w wieku XVII, Wrocław 1952, s. 37-40).

Pierwotnie na grzbiecie zwierzęcia znajdowała się figurka małego (nagiego?), stojącego (czy może siedzącego?) chłopca (wg Tomkiewicza - Kupido) z maczugą w uniesionej ręce, poskramiającego delfina. O istnieniu tego "pasażera" świadczą wgłębienia w miejscu posadowienia postaci oraz wierszowany opis rzeźby, sporządzony przez Adama Jarzębskiego (przed 1590-1648), który widział ją w królewskich ogrodach: "Wpadnę na delfinoryba / Z okrutną paszczęką ryba /, A na niej stoi chłopiątko Z jakąś pałką, niebożątko; Chcąc go zabić, z góry zmierzył: A piędzią się swą zawierzył.
Wszystko to z marmuru rzeczy, Kunsztownie robione grzeczy." (A. Jarzębski, Gościniec albo opisanie Warszawy 1643 r., Wydawnictwo Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, Warszawa 1909, s. 67).


* 1.jpg (123.7 KB, 456x277 - wyÅ›wietlony 1527 razy.)
« Ostatnia zmiana: WrzesieÅ„ 29, 2010, 17:57:12 wysÅ‚ane przez adek » Zapisane

Nie znać własnej historii znaczy na zawsze pozostać dzieckiem- Cyceron
adek
Administrator
Pułkownik
**

Pomógł 34
Offline Offline

Wiadomości: 1893



WWW
« Odpowiedz #1 : WrzesieÅ„ 29, 2010, 17:53:12 »

"Wazowski" delfin, choć uszkodzony i niekompletny, ostał się przypadkiem i stanowi jeden z dowodów planowej, bezwzględnej grabieży warszawskich siedzib królewskich podczas szwedzkiego
"potopu" (1655-1660). Szwedzi swój barbarzyński łup wojenny spławiali Wisłą. Niektóre
statki osiadały na mieliznach, tonęły z przeciążenia lub były zatapiane ze względów taktycznych.
Po wypędzeniu Szwedów z Warszawy magistrat z polecenia Jana Kazimierza podjął próby wydobywania
z rzeki i zabezpieczenia porzuconego przez najeźdźcę łupu. Akcję podjęto już pod koniec września 1656 r. na Wiśle pod Polkowem na wysokości Bielan. Wydobyto wówczas m.in. "jakieś rzeźby antyczne", identyfikując je ze zbiorami Władysława IV. Niestety "dla małości wody i niedostatku
ludzi" zaniechano dalszych działań. Mówi się, że skuteczniejsi w poszukiwaniach byli miejscowi rybacy, a grabież "na konto Szwedów" była wówczas dość powszechna.

Musiał to być poważny problem, skoro Jan Kazimierz wydał uniwersał, nakazujący zwrot rzeczy pochodzących z siedzib królewskich. W sposób zorganizowany i świadomy zaczęto przeszukiwać wybrane miejsca na Wiśle chyba dopiero na początku XX w. Wtedy właśnie, wiosną 1906 r., na wysokości Pelcowizny, między Potokiem i... znanym nam już Polkowem, wydobyto z rzeki kilkadziesiąt marmurowych
i metalowych fragmentów architektonicznych i rzeźbiarskich, w tym przynajmniej cztery rzeźby. Jeszcze w tym samym roku informację o znalezisku przekazał do publicznej wiadomości Władysław Korotyński (historyk i publicysta, działacz TOnZP) w artykule pod sensacyjnym tytułem Połów królewski ("Kurier Warszawski", nr 144 z 26 maja 1906 r., s. 2-4), a niedługo potem redakcja gazety wróciła do tematu (Szczątki pałacu królewskiego, "Kurier Warszawski", nr 192 z 14 lipca 1906 r., s. 2).

Z materiałów tych wynika, że prace prowadził i finansował inż. Heliodor Nieciengiewicz, a wykonywali je: "Franciszek Paź, wyśmienity nurek, na Wiśle zrodzony i wychowany, pospołu z towarzyszem swoim, p. Michałem Staniszewskim", przy wydatnej pomocy warszawskich piaskarzy. Wydobyte z rzeki obiekty składano dla bezpieczeństwa na posesji Bugaj 14. Za najcenniejszy zaś okaz "połowu" uznano posąg delfina, który "przeleżał pod wodą okrągło lat dwieście pięćdziesiąt".

Według Władysława Korotyńskiego jest to "wspaniały delfin, wykuty z jednej bryły szarego, żyłkowanego marmuru, doskonale wygładzonego. Z podniesionej do góry i żarłocznie rozwartej jego paszczy wysuwa się olbrzymi jęzor z otworem do wyrzucania wody; do kształtnego cielska przylegają misterne płetwy, a ogon zwija się w skręty i wystrzela ku górze. Na grzbiecie widać wgłębienie po jakimś utraconym kawałku. Potwór morski spoczywa na płaszczyźnie, naśladującej fale; od spodu znajduje się otwór do wodotrysku". Ponadto na "mięsistych wargach delfina" udało mu się odczytać imiona "z lekka wyryte ostrzem przez jakichści zaborców: Gaspari [Gasparus -
JO], Hans, Schwebs". Ale jest tam jeszcze jedno słowo, którego Korotyński nie zauważył - "ACHIM". Czyżby chodziło o imię "Achim" lub nazwę niewielkiego miasteczka "Achim" koło Bremy w Dolnej Saksonii w Niemczech? Słowo "Schwebs" zidentyfikowałem jako nazwisko występujące w XVII w. w Skandynawii i Inflantach.
Zapisane

Nie znać własnej historii znaczy na zawsze pozostać dzieckiem- Cyceron
adek
Administrator
Pułkownik
**

Pomógł 34
Offline Offline

Wiadomości: 1893



WWW
« Odpowiedz #2 : WrzesieÅ„ 29, 2010, 17:53:47 »

Na łbie zwierzęcia widoczne są jeszcze pojedyncze cyfry i litery bez logicznego związku ze sobą. "Inskrypcje" te mają różnych twórców i można je uznać za siedemnastowieczne "graffiti". Korotyński zmierzył też rzeźbę, uzyskując wynik: dł. 45 cali polskich, szer. 24 cale (1 cal polski = 2,48 cm), zgodny z wymiarami delfina podawanymi w dokumentacji Muzeum Historycznego m.st. Warszawy.

W. Korotyński ustalił proweniencję rzeźby i opisał jej tragiczny los. Zalecał też przekazanie wszystkich odzyskanych pamiątek do Pałacu Kazimierzowskiego lub przyszłego muzeum miejskiego. Apelował
do magistratu, aby je kupiono i udostÄ™pniono publicznoÅ›ci w Ogrodzie Saskim bÄ…dź Ujazdowskim. PrzestrzegaÅ‚  wreszcie przed sprzedażą zabytków handlarzom starożytnoÅ›ci, "którzy nie omieszkaliby wywieźć ich z kraju" i nawoÅ‚ywaÅ‚ do dalszych poszukiwaÅ„ pamiÄ…tek królewskich.

Ale władze carskie kategorycznie tego zabroniły. Co wchodziło w skład zespołu i jakie były dalsze losy
odnalezionych rzeźb? Według "Kuriera Warszawskiego" (op. cit., nr 192 z 14 lipca 1906 r.), oprócz rzeźby delfina, "wydobyto z Wisły [...] różne przedmioty starożytne, mianowicie: amorka, dzierżącego maczugę, wykutego z marmuru białego [czyżby zaginionego "pasażera" z opisu
Jarzębskiego? - JO]; 4 kroksztyny z marmuru ciemnego; dwie podstawy marmurowe pod filary, 3 stopy wysokie; 4 ozdobne wazony marmurowe; 5 pater kamiennych pod kwiaty; kilkanaście płytek marmurowych białych i czarnych z posadzki; tarczę marmurową oraz narożnik arkady, również z marmuru, z koronami królewskiemi i herbami Wazów; dużą kulę żelazną oraz kilkanaście odłamów marmuru, które, złożone w całość, tworzą basen wodotrysku [...]. p. Nieciengiewicz ofiarował cały ten «połów
królewski» Towarzystwu Zachęty Sztuk Pięknych [z nadzieją, że] wszystkie wymienione przedmioty, po zestawieniu i odświeżeniu przez artystów rzeźbiarzy, będą wystawione w jednej z sal Towarzystwa
na widok publiczny". Pisze też o tym dziennik "Słowo" (nr 188 z 14 lipca 1906, s. 3) - "Cenne pamiątki ofiarowane warsz. Tow. zachęty sztuk pięknych." Czy pomysł ten został zrealizowany - nie wiadomo.

Ale inż. Heliodor Nieciengiewicz - członek TZSP - od 1907 r. figuruje na liście "Członków-ofiarodawców" Towarzystwa. Po 1912 r. Aleksander Kraushar (varsavianista, współzałożyciel i członek pierwszego zarządu Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości) zidentyfikował te obiekty w zbiorach TOnZP-u (zob.: "Spotkania z Zabytkami", nr 7, 2006, s. 13), a następnie w Muzeum Narodowym, które w 1936 r. przekazało eksponaty do swego Oddziału - Muzeum Dawnej Warszawy.

Wszędzie jednak w zachowanych dokumentach inwentaryzacyjnych określa się te przekazy ogólnie jako "marmury z Pałacu Kazimierzowskiego" i nie ma w nich mowy o rzeźbie delfina. Dopiero w marcu 1939 r. warszawska prasa doniosła, że Władysław Paś (Paź) - syn warszawskiego piaskarza, znanego nam Franciszka - przekazał do Muzeum Dawnej Warszawy "przeleżałe w zapomnieniu" marmury wydobyte z Wisły "latem 1910 r." z głębokości ok. 9 łokci (1 łokieć = 59,5 cm).

W przekazie wymieniono delfina i... chłopca (może Kupido "z odtłuczonymi nogami"). Zapewne
na tej podstawie rzeźba zapisana jest w inwentarzu muzealnym jako dar warszawskich piaskarzy z datą 1910 r. ("Gazeta Polska", nr 69 z 10 marca 1939 r., s. 8; "Obrona Kultury", nr 6 z 15 marca 1939 r., s. 6; "Bluszcz", nr 12 z 18 marca 1939 r., s. 22).

W literaturze i dokumentacji opisowo-inwentaryzacyjnej rzeźby delfina występuje wiele rozbieżności. Najważniejsze z nich dotyczą daty wydobycia zabytku z Wisły, istotnej ze względu na historię obiektu.
W dokumentacji inwentaryzacyjnej podaje się rok 1910, a literatura to powiela. Spotyka się także określenia ogólniejsze: "w XX wieku", "w okresie międzywojennym", "przed wojną". Z kolei Aleksander Kraushar podaje rok 1907. Są to jednak relacje wtórne, przekazywane po wielu latach od wydarzenia, a więc zatarte w ludzkiej pamięci. Sądzę, że prasowe
przekazy Władysława Korotyńskiego są wystarczająco wiarygodne, by można było ostatecznie przyjąć, iż rzeźbę "wazowskiego" delfina wyłowiono z Wisły na wysokości obecnej Pelcowizny wiosną 1906 r. Czy rzeka w tym rejonie nadal kryje królewskie pamiątki z czasów "potopu" szwedzkiego? Niewykluczone.

zdjęcia:

1. Wydobyta z Wisły w 1906 r. rzeźba delfina z królewskich ogrodów Władysława IV, zbiory Muzeum Historycznego m.st. Warszawy

2-4. Napisy wyryte przez nieznanych sprawców na wardze delfina

(zdjęcia: Natalia Marzec)

Artykuł jest autorstwa Janusza Onufruka i pochodzi z gazety Spotkania z Zabytkami


* 2-3-4.jpg (305.09 KB, 790x451 - wyÅ›wietlony 684 razy.)
Zapisane

Nie znać własnej historii znaczy na zawsze pozostać dzieckiem- Cyceron
Strony: [1] Do góry Drukuj 
Skocz do:  

Mazowieckie forum poszukiwaczy skarbów. Firma archeologiczna
Pozycjonowanie z agencjÄ… z Warszawy Skuteczni.pl

Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2009, Simple Machines