Witamy,
Gość
.
Zaloguj się
lub
zarejestruj
.
Czy dotarł do Ciebie
email aktywacyjny?
Kwiecień 26, 2024, 21:13:45
1 Godzina
1 Dzień
1 Tydzień
1 Miesiąc
Zawsze
Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:
Szukanie zaawansowane
Key Stats
61344
wiadomości w
8654
wątkach, wysłane przez
3197
użytkowników
Najnowszy użytkownik:
Rol68
BLOG
Kodeks Poszukiwacza
Mazowieckie forum poszukiwaczy skarbów. Poszukiwania skarbów mazowsze
>
Kategoria ogólna
>
Ciekawe miejsca, historie
>
bagno
Strony:
1
...
11
12
[
13
]
14
15
Autor
Wątek: bagno (Przeczytany 192009 razy)
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #180 :
Luty 16, 2015, 17:24:09
„Dziebałtów – 27.VIII 1944 roku „
Od dawna wiedziałem o potyczce oddziału partyzanckiego z siłami Wehrmachtu w sierpniu 1944 roku , w pobliskim Dziebałtowie . Publikacje oraz przekazywane przez ludzi informacje nakreślały dwa różne obrazy tamtych wydarzeń . Postanowiłem spróbować uzyskać odpowiedzi na pojawiające się pytania . Ślady tamtych wydarzeń można jeszcze odnaleźć wśród opowieści najstarszych mieszkańców , a także na polach i w lesie . W latach 80-tych, będąc na grzybach w okolicznych lasach , znalazłem hełm niemiecki . Wisiał nisko zawieszony na sęku olbrzymiej sosny . Hełm zarośnięty był runem leśnym i tylko przypadek sprawił , że go zauważyłem . Czy był na wyposażeniu żołnierza niemieckiej jednostki biorącej udział w walce o Dziebałtów ? Być może , ale mógł również należeć do żołnierza z jednostki frontowej wycofującej się w styczniu 1945 roku . Chodząc po polach i lasach z wykrywaczem metalu natknąłem się na wiele pamiątek pochodzących z okresu okupacji : łuski od różnego rodzaju broni , odlew orzełka ( niestety tylko połówka) , prawdopodobnie wykonanego przez partyzanta , guziki niemieckie i polskie , odłamki granatów i inne części wyposażenia wojskowego . Mieszkańcy zainteresowani moimi poszukiwaniami opowiadali o czasach wojny .
Relacja I - pani Marianna Kuleta :
„ W sierpniu 1944 r, byłam jeszcze młodą panienką , miałam 13 lat i mieszkałam razem z rodzicami . Nasz dom stykał się prawie z domem cioci Frani . Przez okno w kuchni mama podawała sól bądź odbierała od cioci barszcz . Żyliśmy wszyscy razem bardzo rodzinnie , na dwóch podwórkach ale jak jedna wspólnota . W drugim domu mieszkała jeszcze córka cioci Frani - Wanda . Wanda była już mężatką , miała dwóch synków , a w tamtym czasie była w kolejnej ciąży , chyba w ósmym miesiącu . Kuzynka Wanda bardzo mnie lubiła , często pomagałam jej przy dzieciach , a jak byłam mała to ona mnie pilnowała . Mąż kuzynki był wtedy na robotach w Niemczech . Tak nadszedł ten feralny dzień sierpniowy . Nasz dom obrał sobie za kwaterę dowódca niemieckiej jednostki , ale nie wiem jak się nazywał i jaki miał stopień . Oprócz niego z Niemców był jeszcze jego adiutant i jeden żołnierz . Reszta wojska zamieszkiwała w całej wsi , zajmując kwatery u sąsiadów aż do domów w stronę Kazanowa . Niemcy ćwiczyli codziennie na polach obsługę armat . Nie strzelali , tylko załadowywali i rozładowywali , ustawiali urządzenia i samo działo . Niemiecki oficer był bardzo kulturalny i często dzielił się z nami porcjami jedzenia . Mama w zamian prała mu bieliznę . Mogę powiedzieć , że nie spotkało nas nic złego ze strony żołnierzy niemieckich .
Noc 27.VIII.1944 , zapadła mi w pamięci na całe życie . Około 22.00 usłyszeliśmy strzały z okolic gdzie dziś stoi Kościół , wtedy były tam pola i łąki . Po kilkunastu minutach strzały ucichły i ludzie wyszli na drogę . Usłyszeliśmy informację o ostrzelaniu przez bandę posterunku wartowniczego usytuowanego na krańcu wsi w stronę Wincentowa . Podobno kilku partyzantów prawie nadepnęło na niemieckich wartowników i po pierwszym zaskoczeniu rozpoczęli ostrzał . Chyba wtedy dwóch z naszych partyzantów zostało śmiertelnie rannych , a ich ciała zostały zabrane przez kolegów . Niemcy wzmocnili posterunki i rozesłali patrole na wszystkie drogi wylotowe . Ciężko było nam zasnąć po takich wrażeniach . Oficer , który mieszkał u nas siedział przy stole i pisał . W pewnym momencie , była chyba godzina 00.00 , zobaczyłam jak ze ścian odrywają się kawałki tynku i pojawiają się tumany kurzu . Zaraz też usłyszałam serie wystrzałów i wybuchy granatów . Zgasła lampa naftowa , rzuciliśmy się na podłogę , a Niemiec wykrzykiwał krótkie rozkazy do swojego adiutanta . Przestali strzelać i żołnierze niemieccy wypadli z domu prosto na łąki za stodołą . Strzały słychać było jeszcze w oddali . Nagle powietrzem wstrząsnął wybuch . Reszta szyb wyleciała z futryn . W poświacie wybuchu zobaczyłam leżącą postać przy oknie . To była Wanda , moja kuzynka . Kiedy tu przyszła ? Może źle się poczuła , może potrzebowała pomocy ?
Z jej szyi wylewała się krew , a z ust usłyszałam ostatnie tchnienie . Byłam w szoku , wyczołgałam się z domu aby dostać się do stodoły , gdzie spali rodzice . Płakałam w ramię mojej matki mówiąc w kółko , że zabili Wandę i jej dziecko . Ciocia Frania siedziała na zapolu z chłopcami . Wypytywała o Wandę , nie wiedząc , że już nie żyje .
Usłyszeliśmy jeszcze dwa duże wybuchy i po jakiś 30 minutach wszystko ucichło . Po jakimś czasie od strony Wincentowa przyjechało kilka samochodów z żandarmami z Końskich . Rozłożyli po okolicy kilka karabinów maszynowych i szukali po domach , kto jest ranny czy zabity . Wtedy zdałam sobie sprawę , że to wszystko odbyło się naprawdę , a ostrzelali nas Polscy partyzanci . Zabili Wandę i podpalili kilka chałup , nie mogłam sobie tego poukładać w głowie .”
Fot1.Tablica upamiętniająca wydarzenia z 27.08.1944 - znajduje się na terenie kościoła w Dziebałtowie.
Fot2. Pani Marianna Kuleta
dziebaltow-1944-6.jpg
(192.07 KB, 957x1600 - wyświetlony 553 razy.)
dziebaltow-1944-5.jpg
(224.74 KB, 957x1600 - wyświetlony 499 razy.)
Ostatnia zmiana: Luty 16, 2015, 17:26:10 wysłane przez pavelock
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #181 :
Luty 16, 2015, 17:44:36
Relacja II Pan Jan Jakubowski
Miałem wtedy 9 lat, a pamiętam wszystko tak dokładnie, jakby się to wydarzyło dopiero tydzień temu. W naszym domu, od kilku dni zakwaterowani byli młodzi żołnierze niemieccy, którzy dzień w dzień ćwiczyli na naszych łąkach obsługę dział. Wśród tych kilku Niemców, mieszkało u nas dwóch Francuzów, którzy trzymali się razem. Mieli inne niż Niemcy naszywki na rękawach bluz mundurowych. Zbliżający się sierpniowy wieczór nie zapowiadał tak straszliwych wydarzeń. Najpierw, zaraz po zmierzchu wybuchło jakieś zamieszanie przy lesie. Potem poszedłem spać, wcześniej jednak zwróciłem uwagę na napięcie wśród kwaterujących u nas żołnierzy. Obudził mnie huk i ból w nodze. Krzyczałem i płakałem. Wokół słychać było tylko strzelaninę i odbłyski wybuchów granatów. Nie pamiętam ile to trwało, bo mdlałem i budziłem się z bólu. Oprzytomniałem na stole w stodole. Było bardzo jasno, a nade mną pochylał się jakiś człowiek w okularach. Nic mnie nie bolało, ale byłem bardzo słaby. Ten człowiek był niemieckim lekarzem, który przeprowadził na mnie operację, ratując mi życie. W pomieszczeniu, w którym spałem wybuchł granat, a odłamki wbiły się w nogę i w pierś. Ten drugi był niebezpiecznie blisko od serca. Po pewnym czasie zacząłem dochodzić do siebie, a na święta byłem już prawie zdrów. Okazało się, że nasz dom został chyba najbardziej ostrzelany przez oddział partyzantów. Na naszym podwórku leżało 9 ciał owiniętych w koce i przepasanych pasem. Wszyscy, to jest siedmiu Niemców i dwóch Francuzów pochowanych zostało tutaj, na naszym podwórku, w pobliżu dzisiejszego ogrodzenia. Po wojnie przyjechała taka ekipa od ekshumacji i zabrali jednego Francuza. Mieli dokładną mapkę z zaznaczoną lokalizacją grobu. Nie rozkopywali całej mogiły, tylko dokładnie znali miejsce, gdzie leżał żołnierz. Wyciągnęli szczątki owinięte w resztki koca i ułożyli we wcześniej przygotowanej trumnie. Był u nas taki jeden co to umiał po francusku, bo przed wojną pracował w kopalniach, we Francji. Poprosiłem go o tłumaczenie i spytałem co z resztą ciał? Odpowiedzieli, że mają zlecenie tylko na tego jednego.
- A czy oni nadal tutaj leżą ? Nigdy nikt się nie interesował tymi szczątkami?
- Tak, leżą sobie do dziś w tym miejscu. Jakoś nikogo z władz to nie interesowało, a mnie jakoś też nie przeszkadzają. Raz, kiedyś jak wkopywali słupy telefoniczne, to nie chciałem wpuścić, bo słup wychodził właśnie w środek mogiły. Jak wyjaśniłem tym robotnikom o co chodzi, odwiercili dziurę na słup dwa metry dalej bliżej rogu do płotu.
- A co pan sądzi o tej nocy 27.08.1944?
- To bardzo trudna sprawa, przez wiele lat nie rozmawiałem z nikim o swoich odczuciach dotyczących tych zdarzeń. Po wojnie, krążyło wiele różnych wersji o tej bitwie. Partyzanci pisali swoje, a my tutaj w Dziebałtowie wiedzieliśmy swoje. Ci, którzy ostrzelali wieś, to byli młodzi chłopcy, nie myślący o nas mieszkańcach. W wielu przypadkach byli pijani. Z dzisiejszej perspektywy patrzę na to inaczej. Czy oni mieli taki rozkaz, żeby zaatakować Dziebałtów? Czy dostawali przed walką alkohol, aby dodać sobie animuszu? Jak mówiłem, to byli młodzi ludzie, pragnęli walczyć i wsławić się w boju. Ale co z oficerami? Kto tak naprawdę wydał rozkaz i jak on brzmiał?
- A ilu zginęło tak naprawdę niemieckich żołnierzy ?
- Zginęło tylko tych dziewięciu, którzy pochowani są na moim podwórku, kilkunastu było rannych i odwieźli ich chyba do szpitala w Końskich. Lżej rannych opatrywał ten sam niemiecki lekarz, który i mnie operował.
- No tak, ale w publikacjach na temat tej potyczki podaje się około 40 – 60 zabitych żołnierzy Wehrmachtu.
- Nie, na pewno nie. To gdzie by byli proszę pana pochowani? Było tylko tych dziewięciu. Owszem jest jeszcze jedna nieoznakowana mogiła niemiecka, ale pochowanych tam jest osiemnastu zabitych w czasie odwrotu styczniowego w 1945 roku. Leżeli zabici na polach i przy lesie. Ludzie zebrali się i pochowali zwłoki w takim małym lasku, gdzie kiedyś wybierano piasek. Grób jest nieoznaczony, ale pokaże panu to miejsce.
Podjeżdżamy samochodem do lasu, po drodze zabierając jeszcze jednego seniora wioski, który brał udział w pochówku zabitych Niemców. Pan Lucjan Łosiak prowadzi nas przez duży las sosnowy. Razem z panem Jakubowskim pokazują mi nieoznakowane miejsce spoczynku Niemców. Pan Lucjan nie bardzo chce rozmawiać o wydarzeniach z sierpnia 1944 r., ma na ten temat swoje zdanie i nie chce się nim dzielić.
Fot3. - Jan Jakubowski i Lucjan Łosiak wskazują mogiłę leśną ze stycznia 1945r .
Fot4. - Miejsce pochówku 9 niemieckich żołnierzy z VIII 1944 r
dziebaltow-1944-553.jpg
(400.26 KB, 570x952 - wyświetlony 540 razy.)
dziebaltow-1944-4.jpg
(404.12 KB, 1600x957 - wyświetlony 662 razy.)
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #182 :
Luty 16, 2015, 17:48:09
Relacja III - pan Henryk Grzegorczyk
W tamtym czasie młodość i energia rozpierała mnie na potęgę. Chciałem koniecznie dostać się do partyzantki, wykazać w boju i postrzelać. Ot taka młodzieńcza fantazja. Rzeczywistość okazała się inna. Byłem sprawdzany i wielokrotnie dawano mi do zrozumienia, że nie mają do mnie zaufania. Dostawałem najgorsze roboty i często popadałem w konflikt z podoficerem, moim bezpośrednim przełożonym. Powiem panu jedno, że do dziś nie wiem w jakiej ja byłem partyzantce. Czy to było AK, czy BCh czy NSZ? Naprawdę nie wiem. Pseudonimy były jak wszędzie: Kruk, Orzeł, Zemsta i tego typu. W pewnym, momencie za niewykonanie jakiegoś głupiego rozkazu chcieli mi wlepić baty wyciorem. Do tej chwili nawet nie dostałem broni. To przechyliło szalę i postanowiłem się wycofać. Ludzie mówią do dzisiaj, że nie byłem w partyzantce tylko w bandzie. Mój powrót do domu zbiegł się w ten feralny czas ataku naszych AK-owców na niemieckie haubice. Po odejściu (ucieczce ) z oddziału wróciłem do domu do rodzinnego Dziebałtowa. Jakieś dwieście od naszej chałupy stała haubica, a przy niej kręcił się żołnierz z karabinem. W naszym domu nie mieliśmy zakwaterowanych żołnierzy, gdyż nie mieliby się gdzie pomieścić. Leśnym z oddziału, w którym byłem nie przyznałem się, że mam broń. Przyniosłem i ukryłem karabin jeszcze we wrześniu 1939, z lasu z Kazanowa. Zabezpieczyłem broń w nafcie, okręciłem w płaszcz, taki gumowany, wojskowy i schowałem w stodole. Teraz bałem się, że Niemcy mogą go znaleźć i kombinowałem jak go wynieść i ukryć w lesie. Wciąż kręciły się patrole piesze i konne, a w nocy nie chciałem ryzykować, bo strzelali bez ostrzeżenia. Mauser został, ale później za niego musiałem odsiedzieć w wolnej już Polsce. Wracając do tamtego wieczora, usłyszałem na początek kilka serii z peemu oraz pojedynczych wystrzałów z pistoletu i karabinu. Na drodze zaroiło się od żołnierzy. Padały komendy po niemiecku, po czym wszystko ucichło. W nocy, w naszą chałupę targnęło uderzenie fali, od wybuchu, poleciały szyby, a także oderwało narożnik szczytu dachu krytego słomą. W dziurze po oknie zobaczyłem łunę od pożaru. Wybiegłem z rodzicami z domu, w poświacie ognia widziałem rozwaloną lufę wielkiej haubicy. Płonęły zabudowania sąsiadów po drugiej stronie drogi. Niżej od nas, w stronę Sielpi widać było wymianę ognia. Smugi po pociskach i ogniki wystrzałów zdradzały stanowiska żołnierzy. Niemcy kazali się nam schować. Na podwórku rósł wielki kasztan i to za jego pniem kucnęliśmy z rodziną.
Fot 5. - Henryk Grzegorczyk
dziebaltow-1944-10.jpg
(300.52 KB, 957x1600 - wyświetlony 470 razy.)
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #183 :
Luty 16, 2015, 17:51:11
Pozwolę sobie tutaj na pokazanie relacji jednego z partyzantów biorących udział w bitwie Dziebałtowskiej - tekst pochodzi z artykułu pana Piotra Rachtana pt. 1944 Burza Świętokrzyska
Halny: droga znad Pilicy Byliśmy wtedy z „Nurtem” bardzo blisko. Pamiętam jedno z działań zaczepnych: stoimy pod Końskimi, jest druga połowa sierpnia, wracamy znad Pilicy, ludzie są rozgoryczeni, powstanie w Warszawie trwa, a my przygotowani, nakręceni, chcemy walczyć. Wojsko - 6 tysięcy ludzi - rozchodzi się powoli. Ja mam drużynę świetnie uzbrojoną. Jest nas 11 i mamy 3 rkm, trzy pistolety maszynowe, każdy ma po gamonie przeciwczołgowym. Cały batalion „Nurta” był uzbrojony podobnie. Miałem z „Nurtem” taką osobistą historię: byłem plutonowym, pełniłem służbę podoficera dyżurnego, wchodzę na kwaterę „Nurta” i melduję mu gotowość oddziału do przeglądu. „Nurt” nie wie co robić, bo w głębi siedzi ktoś inny i mówi:
– „Halny”, ale tu pułkownik... A ja na to:
– To mnie nie obchodzi, pan jest komendantem. Zrobiono nam zbiórkę, cały batalion stanął w czworoboku na polanie. Wyszedł jakiś pułkownik, (później dowiedziałem się, że to by ppłk. „Kruk”) „Nurt” mu zameldował batalion, a pułkownik do nas przemówił. Mówił o sytuacji z punktu widzenia dowództwa. Że Pilica jest nie do przejścia, Niemcy ustawili artylerię, przeciwko której nasze rkm nic nie mogłyby zdziałać. Ale nastroje były takie, że trzeba było je rozładować. 50 ochotników poszło wtedy na wieś Dziebałtów, gdzie miała stać lekka artyleria. Atak poprowadził kapitan „Tarnina” z 2 batalionu. Nas „Szortów” było chyba ze dwie drużyny. Wchodzimy do pierwszych chałup, podobno Niemcy nie mieli ubezpieczenia, jednak z głębokiego rowu podniósł się zaspany żołnierz i wtedy „Bat” skosił go serią z rkm.
i zaczęła się strzelanina. „Szorta”, gdy podchodził do jednej z chałup, złapał z tyłu Niemiec. „Szort” schylił się i ze swojego Thompsona strzelił między swoimi nogami Niemcowi w krocze. Nasz oficer informacyjny „Roman” (Stanisław Schwarc-Bronikowski), którego nazywaliśmy Goebbelsem. został bez broni, bo wypadł mu magazynek od empi. W bitwie zginął jeden nasz żołnierz – „Wisłok”, ranny został „Dzium”. Żadnej artylerii tam nie było, tylko trzy haubice, które zniszczyliśmy. Za tę bitwę podano nas do Krzyża Walecznych.
Jeszcze jeden fragment relacji z tamtych wydarzeń w publikacji Cezarego Chlebowskiego: Reportaż z tamtych dni
Idziemy na Dziebałtów. Wywiad doniósł, że kwateruje tam baon artylerii niemieckiej, podobno lekkie działa - relacjonuje swoim „Halny". Niestety, dokładne miejsce ulokowania dział, ani siła nieprzyjaciela nie są znane. Zresztą działami zajmą się inni. Patrzcie tu na mapę - brudnym paluchem dziobie w miejsce, gdzie kończy się kolor zielony, który oznacza lasy, a małe gęste punkciki zdobi napis „Dziebałtów". My obchodzimy wieś od zachodu i rolujemy po cichu przysiółek odchodzący od Dziebałtowa w bok. Tam podobno Niemców nie ma.
– A jak będą ? – pyta nerwowo młody „Kniaź" - Stanisław Alkiewicz.
– To wybijemy granatami w chałupach.
– Granatami? Przecież tam są gospodarze, Polacy. Zapada cisza. Nikt nie znajduje odpowiedzi na to pytanie. Wreszcie „Halny" decyduje się przerwać milczenie.
– To jest wojna. A zresztą na pewno w izbach gdzie są Niemcy, Polacy nie będą spali - mówi to wbrew sobie, bo wie, że granat obronny wrzucony do izby rozwali drewniane przepierzenie i poszatkuje wszystko. Ale co ma powiedzieć? Taki rozkaz.
Żołnierz wie tylko część prawdy, drugą część znają jego zwierzchnicy. A jest ona także pełna niedomówień. Decyzję uderzenia na Dziebałtów podjął tego dnia rano płk „Lin" (Antoni Żółkiewski) z dwóch powodów: celem podreperowania morale wojska, po nieprzychylnie przyjętej decyzji odwrotu z marszu na Warszawę, oraz aby zdobyć działa, które miały być przydatne w dalszych akcjach w ramach planu "Burza". W planie tym przewidywano także uderzenia na Kielce i Radom. W południe, gdy na odprawie dowódców batalionów przedstawiono plan i zlecono początkowo do wykonania batalionowi „Nurta" pod jego bezpośrednim dowództwem, tan, zorientowawszy się, że rozpoznanie jest bardzo mgliste, wypowiedział się przeciwko akcji, nie wróżąc jej powodzenia. Ponieważ nie wszyscy podzielali jego zastrzeżenia, postanowiono uderzyć na Dziebałtów specjalnie stworzoną grupą między batalionową, nad którą komendę powierzono dowódcy II batalionu z 2 pułku piechoty legionowej, kpt. „Tarninie" - Tadeuszowi Pytlakowskiemu.
Mam nadzieję, że udało mi się chociaż w małym stopniu przybliżyć problem akcji partyzanckich widzianych z trzeciej strony, to znaczy okiem cywilów. Wśród działań grup podziemia niepodległościowego znamy przypadki represji okupantów wobec ludności cywilnej, czy strat ludności podczas walk, Powstania Warszawskiego i różnych akcji dywersyjnych. Każda wojna, czy konflikt zbrojny niesie za sobą ryzyko niewinnych ofiar. Nie bądźmy surowi w ocenie relacji świadków tych wydarzeń, oni tak to zapamiętali i tak to przeżywali.
Radosław Nowek
Fot.6- Tablica upamiętniająca tamte wydarzenia . Znajduje się na terenie Kościoła w Dziebałtowie .
dziebaltow-1944-7.jpg
(413.41 KB, 1600x1038 - wyświetlony 484 razy.)
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
rovis
MFE detektorysci.pl
Plutonowy
Pomógł 3
Offline
Wiadomości: 37
Odp: bagno
Odpowiedz #184 :
Luty 16, 2015, 22:07:30
Radek chylę czoła!
Zapisane
Teknetics T2
adamS
Kapral
Pomógł 0
Offline
Wiadomości: 26
Odp: bagno
Odpowiedz #185 :
Luty 18, 2015, 22:20:26
Halny na imię miał Zdzisław.Poza tym czyta się jednym tchem.Pozdrawiam
Zapisane
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #186 :
Marzec 03, 2015, 20:04:17
http://www.konskie.org.pl/2015/03/pierwsze-rozbicie-wiezienia-w-konskich.html
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #187 :
Marzec 29, 2015, 08:38:30
http://www.konskie.org.pl/2014/10/marian-kaczorowski-starszy-uan-gruszka.html
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #188 :
Kwiecień 21, 2015, 17:21:24
„Wyrębów” część I
Pierwsze spotkanie z miejscowością Wyrębów w gminie Radoszyce , było związane z moją pracą zawodową . Podczas wykonywania usług związanych z budową odcinka wodociągu poznałem pana Tadeusza Wyderskiego . Wykopy pod instalacje przechodziły przez teren pana Tadeusza więc zasięgnąłem u niego informacji na temat przebiegających pod ziemią mediów . Podczas rozmowy weszliśmy na tematy związane z historią wioski i pięknej nowo pobudowanej kapliczki z cegły klinkierowej . Okazało się , że w tym miejscu , przed wojną , stała drewniana kapliczka pod którą mieszkańcy spotykali się na majówkach. Ludzie śpiewali pieśni i modlili się ku czci Matki Bożej . Nie wiadomo , czy kapliczka nie remontowana rozsypała się ze starości , czy inny kataklizm doprowadził do jej zniszczenia . Pan Wyderski sam nie pamiętał owej kapliczki , ale miał informacje od rodziców o jej wyglądzie i położeniu . Postanowił odbudować ją w tym samym miejscu . Z własnej inicjatywy i przy użyciu własnych środków wybudował nową kapliczkę . Ludzie powrócili do dawnych zwyczajów i modlą się w niej nie tylko na majówkach .
Pan Tadeusz , to człowiek żywo interesujący się historią regionu oraz samego Wyrębowa . W naszych rozmowach często przewijały się wątki z czasów okupacji hitlerowskiej . Zostałem obdarowany hełmem niemieckiego żołnierza , który pan Tadeusz znalazł w pobliskim lesie . Hełm oczywiście trafi do naszego Muzeum ( jeśli będzie miejsce na takie Muzeum ) . Byłem pod wrażeniem wiedzy tego człowieka oraz pomysłów , które chce wprowadzać w celu upamiętnienia ważnych wydarzeń z historii Wyrębowa . Jak zwykle brakło czasu aby o wszystkim porozmawiać . Umówiliśmy się na spotkanie w najbliższym dogodnym terminie , aby spisać czy utrwalić ważne informacje na dyktafonie .
Minęło ponad rok i jakoś nie było okazji do spotkania w Wyrębowie . Mój przyjaciel Krzysztof Biłek , który zajmował się opracowaniem tematu kapliczek i przydrożnych krzyży w gminie Radoszyce , spotkał się z panem Tadeuszem . Zaraz też do mnie zadzwonił z informacją o poznaniu ciekawego człowieka z Wyrębowa , który posiada wiele informacji na tematy nas interesujące . Chodziło oczywiście o pana Wyderskiego . Postanowiłem nie odwlekać spotkania i umówiłem się na spotkanie na początku września . Krzysztof Biłek , Krzysztof Woźniak i Ja wybraliśmy się we trzech w sobotni poranek uzbrojeni w detektory metalu , dyktafon i aparat fotograficzny .
W kapliczce modliło się kilka osób , wśród nich nasz gospodarz . Po przywitaniu rozpoczęliśmy rozmowę na temat właśnie tej nowej kapliczki i stojącego nieopodal staro wyglądającego krzyża .
„ Podczas prac budowlanych w miejscu po starej , drewnianej kapliczce znalazłem taki oto krucyfiks , kilka medalików od różańca i inne drobne przedmioty stanowiące wyposażenie kapliczki „
Uszkodzony krzyż w rękach pana Tadeusza wykonany był z tak zwanego „ cynkalu „ . Wyglądął na XIX wiek .
„ Jeśli chodzi o krzyż przy drodze to podobno został postawiony przed 1850 rokiem w czasie epidemii Cholery „
„ Mój tato to opowiadał mi wiele różnych takich bajań i legend . Często w tych opowiadaniach można wyczuć folklor ale też prawdy historyczne . Tu , w tym miejscu , nieopodal tej kapliczki stała pierwsza w tej okolicy szkoła . Dopiero po pożarze i spaleniu się drewnianego budynku , postawiono szkołę w Kłucku . Ze starą kapliczką wiąże się sporo opowiadań . Pewnego wieczora , dwóch żołnierzy , mieszkańców tej wsi , wracając z wojny Polsko – Bolszewickiej , przechodzili w pobliżu kapliczki . Usłyszeli płacz dziecka dobiegający z krzaków za kapliczką . Ponieważ było bardzo ciemno , jeden z nich przyświecał zapałkami a drugi szukał płaczącego dziecka . Płacz wydobywał się spod ziemi . Myśląc , że jakaś wyrodna matka zakopała żyjące dziecko zaczęli kopać gołymi rękoma w ziemi . Płacz ustał a w miejscu rozkopania znaleźli zawiniątko ze srebrnymi monetami austriackimi . Innym razem moja ciotka z córką przyszła do nas w odwiedziny . Po wejściu do domu widać było....cdn
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #189 :
Kwiecień 22, 2015, 19:55:27
Część II .
poddenerwowanie na ich twarzach . Z rozmowy z moimi rodzicami wynikało , że idąc do nas , zobaczyły klęczącą postać młodej kobiety w bardzo jasnym ubraniu . Kobieta płakała pochylając się nad zawiniątkiem leżącym na ziemi . Odwróciły się na chwilę i kobiety już nie było . Mój tato musiał je potem odprowadzić . Ale to tylko takie legendy i opowiadania . „
Przechodzimy w stronę lasu , gdzie niedawno pan Tadeusz zrealizował jeden ze swoich pomysłów , mianowicie postawił drewnianą kapliczkę partyzancką upamiętniającą wydarzenia z 1944 roku .
„ Z opowieści ojca , rodziny i miejscowej ludności zostało mi w głowie sporo na ten temat . Po akcji Burza pojawił się w naszym domu Stanisławski , dawniejszy sąsiad . Rodzice wiedzieli , że był w „ lesie „ . Poprosił o dyskrecję i zapowiedział przybycie w rejon wsi oddziału partyzanckiego . Ojciec miał pomagać i organizować z zaufanymi ludźmi siano dla koni , żywność dla ludzi i inne potrzebne rzeczy . Zanim pojawili się nasi żołnierze zadudniło od Radoszyc . Słychać było palby karabinów , serie z kaemów i wybuchy granatów . Radoszyce płonęły , a resztki spalenizny docierały aż tutaj . W linii prostej będzie gdzieś 4 km . Dopiero po latach okazało się , że to Oddział „Szarego” ratował ludność wioski przed pacyfikacją .”
3.IX . 1944 roku oddziały niemieckie otoczyły Radoszyce ciasnym kordonem, spędzając ludność na rynek i czyniąc przygotowania do masowej egzekucji. Od masakry uratował ludność niezwłoczny atak oddziałów partyzanckich AK na Niemców .
„Partyzantka pojawiła się na leśnych wzgórzach Wyrębowa w niedzielę przed świtem . Ojciec opowiadał , że mieli kilku jeńców . Byli to policjanci niemieccy biorący udział w pacyfikacji Radoszyc . Oddział przywiózł również dwóch naszych żołnierzy , ciężko rannych w tej bitwie , którzy zmarli kilka godzin później . Zostali pochowani tutaj , na wzgórzach gdzie obecnie stoi Partyzancka Kapliczka . Po wojnie zostali ekshumowani i przeniesieni na cmentarz w Radoszycach „.
A co się stało z jeńcami ?
„ Rodzice nie za bardzo chcieli o tym mówić , ale z czasem wyszło , że po przesłuchaniach na temat planów jednostki pacyfikacyjnej , jeńców miano rozstrzelać . Zanim jednak do tego doszło , dwóch z nich wykorzystując nieuwagę pilnującego ich młodego partyzanta wyrwali mu bagnet i ranili w nogę . Zabrali też karabin , na szczęście broń się zacięła i nie mogli odryglować zamka . W tym czasie jeden kapral i dwaj szeregowi widząc zagrożenie oddali w stronę Niemców kilka serii z m-pi. Nie było rozstrzelania , zginęli w walce , choć ludzie długo mówili , że to różnie było z tymi jeńcami . Wie pan do dzisiaj w miejscu gdzie zginęli ci Niemcy i gdzieś tutaj zostali zakopani , jest tu wyczuwalny jakby chłód , taka zła energia . ”
A co mówili takiego ?
„ Podobno to było sprowokowane , tylko myśleli , że Niemcy będą raczej uciekać niż , że zaatakują .”
Jak długo przebywał tutaj oddział ?
„Dokładnie nie wiem , ale musieli być kilka dni lub nawet tydzień , bo nie budowaliby szałasów i tego podestu . Codziennie odbywała się Msza Święta celebrowana przez kapelana oddziału , na którą przybywali okoliczni mieszkańcy . Właśnie tutaj znajdowały się posterunki wartownicze , a tam wyżej gdzie widoczne są jeszcze dzisiaj zagłębienia , partyzanci pobudowali coś w rodzaju szałasów . Nie wiem ilu było naszych żołnierzy , ale ojciec mówił , że było ponad dwustu . Na samej górze , na tym niewielkim wypłaszczeniu znajdował się sztab . Był tam namiot obłożony gałęziami i zamaskowany „zeltami”( pałatka niemiecka w kolorze maskującym ) . Widać było , że dowódca wiedział co robi rozbijając obóz w taki a nie inny sposób . Można się tu było bardzo długo bronić , wycofać bez strat , a jeden dobrze okopany rkm mógł powstrzymać spore oddziały nieprzyjaciela . „
Chodzimy przez dłuższą chwilę w milczeniu oglądając miejsca gdzie obozował oddział . Na myśl przyszło mi w tym momencie , że to był już wrzesień . Chłodne noce , niedojadanie , ciągła pogoń z miejsca na miejsce . Do tego jeszcze walka z wrogiem i możliwość zostania rannym lub zabitym . Czy dzisiejsza młodzież i my sami , zdobylibyśmy się na taki akt....cdn
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #190 :
Kwiecień 23, 2015, 05:36:32
Część III.
odwagi ?
Kilkakrotnie używamy wykrywaczy metali w nadziei na znalezienie jakiejś pamiątki z tamtych dni .Znajdujemy tylko kilka łusek , które można połączyć z oddziałem .
Jakie były relacje oddziału z mieszkańcami ?
„ Bardzo dobre , sporo młodych pchało się by walczyć , ale dowódca szukał ludzi tylko z wojskowym przeszkoleniem . Ludzie przynosili wiele rzeczy , gotowali bieliznę , cerowali , przyszywali itd. Na krańcach wioski rozlokowani byli specjalnie do tego wybrani partyzanci , którzy obserwowali zachowanie mieszkańców , ale również mieli wgląd na drogę i kto wychodzi i wchodzi do wsi „.
W międzyczasie podchodzimy do wybudowanej w lesie kapliczki partyzanckiej . Historia kapliczki zaczyna się w sierpniu w 1944roku . Na początku na mogile stanęły brzozowe krzyże . Po wojnie Władysław Janus ,były partyzant ,postawił kapliczkę i ufundował tablicę pamiątkową . Za jego staraniem ekshumowano poległych i przeniesiono ich zwłoki na cmentarz w Radoszycach. Po śmierci opiekującego się nią W. Janusa kapliczka popadła w ruinę . W 2012 roku za staraniem Tadeusza Wyderskiego i wójta gminy Radoszyce kapliczka została gruntownie odnowiona . W tym czasie podeszło do naszej czwórki dwóch miejscowych degustatorów nalewek . Słysząc o czym rozmawiamy wtrącali swoje rzekomo prawdziwe opowieści . Było więc i trochę wesoło podczas wspomnień o tych trudnych chwilach . Pan Tadeusz próbuje sobie przypomnieć jeszcze jakieś szczegóły dotyczące wydarzeń z początku września 1944 r.
„ Wiem jeszcze o jednej sprawie , ale to musimy pojechać samochodem . Wprawdzie to nie dotyczy pobytu oddziału ale czasu okupacji i niezwykle dramatycznych wydarzeń . Ta historia mogła ściągnąć nieszczęście na wioskę . To było w lipcu 1944 r. Na drodze od Stanowisk pojawiło się trzech Niemców na rowerach . Żołnierze zaczęli rozpytywać łamaną polszczyzną o bandy , rzekomo stacjonujące w „Smugowym „ lesie . Przy skraju lasu Niemcy zostali ostrzelani z broni maszynowej . Zginęli na miejscu , ale nikt się nie pojawił , nie było wiadomo kto strzelał . Do dziś pozostaje to tajemnicą . Podejrzewam jakiś oddział partyzancki , tylko dlaczego nie wzięli broni zabitych ? Ludzie miejscowi przybyli na miejsce popadli w panikę . Przecież za niedługo będą ich szukać , przyjadą i spalą mordując całą wieś . Wszyscy się zmobilizowali i ściągnęli zwłoki do wyrobiska , tak zwanego miądlanego dołu w lesie . Miądlany dół to miejsce gdzie prażono i przygotowywano len . Tam zakopano ich przysypując przyniesioną ze sobą ziemią , trawą i liśćmi . Na tym miejscu posadzono świerka . Kobiety nosiły ziemię w fartuchach a mężczyźni w workach . W wyrobisku bowiem był sam kamień pokryty mchem . Rowery zostały rozłożone na części i zatopione w rzece . Miejsce śmierci zamaskowane , a obok postawiono wóz z gnojem . Ludzie jakby nigdy nic pracowali w polu . Nadjechał samochód żandarmerii . Policjanci wypytywali o strzały , o żołnierzy , czy ktoś widział cokolwiek dziwnego . Jeden z chłopów mówiących trochę po niemiecku powiedział o strzałach dobiegających od strony Radoszyc z lasu , żołnierzy niemieckich żadnych tu nie było . W ciągu kilku dni jeszcze kilka razy sprawdzano okoliczne lasy w poszukiwaniu tych trzech zabitych . A oni właśnie leżą tutaj . „
W międzyczasie słuchając tej opowieści dojechaliśmy na miejsce gdzie stała wiejska stara chałupka . Bezpośredni świadek tamtych wydarzeń pan Adam Jadowski , starszy i niedosłyszący człowiek , bardzo chciał nam to opowiedzieć i przybliżyć dramatyzm tej sytuacji . Człowiek ten stwierdził , że do Niemców strzelali partyzanci z AL . Samochodem dało się tylko dojechać do pewnego momentu , dalej pieszo . Dziarski staruszek opowiadał o strachu żywo gestykulując rękoma . Wreszcie dochodzimy na miejsce . Na ziemi leży nieduży kamyk ,a na nim wypalony znicz . To pan Tadeusz Wyderski zapala co jakiś czas tym Niemcom światło . Bo przecież i oni mieli rodziny , zginęli bez śladu wiele lat temu . Postanowiliśmy zgłosić sprawę do fundacji Pamięć i zrobić ekshumację . Jeśli będą mieli przy sobie tak zwane nieśmiertelniki , to potrafimy zidentyfikować zmarłych .
Kończymy nagrywanie , odwozimy pana Tadeusza do domu i wracamy do Końskich . Po drodze prawie milczymy rozmyślając o słyszanych opowieściach . każdy z nas rozpatrywał to po swojemu .
Pavelock
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #191 :
Maj 18, 2015, 05:44:11
http://www.konskie.org.pl/2015/05/w-75-rocznice-smierci-majora-hubala.html
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #192 :
Lipiec 04, 2015, 06:34:30
Ostatni powrót hubalczyka Romualda Rodziewicza „Romana”
Romuald Rodziewicz urodził się w Ławskim Brodzie (obecnie Truskawicze) na nowogródczyźnie 19 stycznia 1913 roku. Z majorem Hubalem zetknął się w ostatnich dniach września, kiedy to, wraz z grupą ułanów wracających z nad łotewskiej granicy, dołączył do 110. rezerwowego pułku ułanów dowodzonego przez ppłk. Jerzego Dąmbrowskiego. Były to już ostatnie chwile przed rozwiązaniem tego pułku. Grupę, która postanowiła dotrzeć do Warszawy poprowadził major Dobrzański. Wśród tych ułanów znalazł się Romuald Rodziewicz.Kiedy Dobrzański podjął decyzję, że pozostaje w kraju i tu będzie kontynuował walkę, a nie za granicą, Rodziewicz pozostał w oddziale. Przyjął pseudonim „Tarnawa”, ale powszechnie lubianego Rodziewicza żołnierze nazywali po prostu „Romanem” i pod takim pseudonim przeszedł do historii. Jedyny ślad po „Tarnawie” widnieje w liście do ośmiu kieleckich harcerek, które przysłały na Bielawy wigilijne podarunki dla żołnierzy.
Uczestniczył w potyczkach oddziału pod Wolą Chodkowską (pow. Kozienice), Huciskiem (pow. Przysucha) i Skłobami (woj. świętokrzyskie). Uczestniczył również w ostatniej potyczce, w której poległ major Hubal, pod Anielinem (pow. Opoczno) 30 kwietnia 1940 roku. Po rozwiązaniu Oddziału majora Hubala, w czerwcu 1940 roku, podjął pracę w ZWZ i AK. Pochwycony przez Niemców zesłany został najpierw do KL Auschwitz, a potem KL Buchenwald. Wyzwolenie zastało go w Nadrenii, gdzie zatrudniony był przy naprawie taboru kolejowego. Skierowany do szpitala, po pięciu tygodniach kuracji udał się do Włoch i wstąpił do 16 Pomorskiej Brygady Pancernej w 2. Korpusie Polskim.
Zdemobilizowany w 1947 roku, osiadł w Anglii i w 1952 roku (w Boże Narodzenie) założył rodzinę. Pracował jako hutnik, górnik, tokarz.
Do Polski przyjeżdżał wielokrotnie i ściśle współpracował ze Środowiskiem „Hubalczycy”. Poniżej foto relacja z kilku pobytów Romualda Rodziewicza w Polsce w latach 1987 – 1997.Na zakończenie pragnę zaprezentować fotografię ofiarowaną przez Romualda Rodziewicza Mirosławowi Głowaczowi, synowi hubalczyka Franciszka Głowacza „Lisa”, podczas swojej wizyty w Warszawie w 1978 roku.
Ostatnie lata Romuald Rodziewicz spędził w polskim Domu Opieki „Jasna Góra” w Huddersfield (Wielkiej Brytania, Anglia, hrabstwo West Yorkshire).
W 2003 roku Romuald Rodziewicz odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Miał wtedy 90 lat. Trudno odgadnąć, czemu z wręczeniem tego odznaczenia czekano aż 5 lat. Wręczono mu go dopiero w 2008 roku. W tym samym roku nadano mu Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Tym razem uroczystość wręczenia odbyła się już po pół roku.
Romuald Rodziewicz zmarł 24 października 2014 roku. 19 stycznia br. obchodziłby 102 urodziny.
Jego prochy złożone zostały na Cmentarzu Wojskowym na warszawskim Powązkach 12 czerwca br. W mszy w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie, a po niej w uroczystym pochówku prochów uczestniczyła duża grupa uczniów Zespołu Szkół Zawodowych w Radomiu oraz uczniowie z Publicznej Szkoły Podstawowej w Przydworzycach. Patronem obydwóch szkół jest im. H. Dobrzańskiego „Hubala”. Poza radomskimi szkołami żegnali również Romualda Rodziewicza uczniowie ze szkół hubalowych z Aleksandrowa Kujawskiego, Bychawy i Przybranowa.
Rodziewicz-01.jpg
(122.55 KB, 960x579 - wyświetlony 525 razy.)
Rodziewicz-13-1.jpg
(144.5 KB, 726x1024 - wyświetlony 396 razy.)
Rodziewicz-03.jpg
(105.29 KB, 640x431 - wyświetlony 488 razy.)
Rodziewicz-08.jpg
(89.78 KB, 640x459 - wyświetlony 469 razy.)
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
emes
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 30
Offline
Wiadomości: 1144
Odp: bagno
Odpowiedz #193 :
Lipiec 04, 2015, 11:59:23
piękny życiorys, piękny wiek...
Zapisane
"Całemu oddziałowi wojska złożono najserdeczniejsze życzenia ekshumacji" (anonimowy uczeń)
pavelock
MFE detektorysci.pl
Pułkownik
Pomógł 51
Offline
Wiadomości: 1425
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Odp: bagno
Odpowiedz #194 :
Październik 29, 2015, 17:23:27
http://www.konskie.org.pl/2014/08/w-gakach-szum-drzew-historie-przypomina.html
Historia odcisnęła bolesne piętno na położonej w głębi lasu maleńkiej wsi Gałki (gm. Gielniów). Dzień powszedni, jak w niewielu innych polskich wsiach przeplata się tutaj z okupacyjną przeszłością. Wystarczy zajrzeć do pierwszego z brzegu gospodarstwa, żeby usłyszeć opowieść o pacyfikacji w 1940 roku. Tutaj każda rodzina straciła w kwietniu tamtego roku kilku mężczyzn. Tutaj, nazwiska wypisane w kapliczce stojącej w centrum wsi, żyją do dziś. Potomkowie rodziny Cieślaków, Sokołowskich, Wójcików i wielu innych rozstrzelanych na podradomskim Firleju i w gałeckim lesie, mieszkają tam, gdzie spłonęły domy ich ojców i dziadków.
Zginęli, bo nie zdradzili
W publikacjach poświęconych działalności oddziału majora Hubala, i tzw. „hubalowskim pacyfikacjom” za kanon przyjęte jest stwierdzenie, że mieszkańcy spacyfikowanych wsi zginęli „za pomoc udzieloną oddziałowi”. Trudno spierać się z tym twierdzeniem, jednak głównym powodem wyroku, jaki zapadł na te wsie, było to, że nikt z ich mieszkańców nie poszedł na współpracę - kolaborację z niemieckimi władzami okupacyjnymi. Dzięki temu, oddział w miarę bezpiecznie spędził sześć tygodni w leśnej wsi. To nie pomoc Hubalowi, ale wierność Polsce była głównym powodem wyroku, jaki zapadł na chłopów z Gałek, Mechlina i Gielniowa.Mieszkańcy Gałek czczą pamięć bliskich
Jak co roku, w ostatnią niedzielę lipca, na polanie, na której rozstrzelano 12 mieszkańców Gałek, przy ich zbiorowej (wojennej) mogile odbyła się uroczysta msza koncelebrowana przez proboszcza parafii Gielniów, ks. kan. Kazimierza Okrutnego. Homilię wygłosił wikariusz ks. Stanisław Obratański.
W uroczystej mszy poza mieszkańcami Gałek i uczestnikami rajdu konnego brał również udział poczet sztandarowy 72 Pułku AK, Okręg Radom, koło w Przysusze.
Staraniem uczestników marszu konnego szlakiem majora Hubala u stóp mogiły wmurowana został płyta poświęcona 48 mieszkańcom Gałek rozstrzelanym na Firleju w dniach 4. kwietnia i 12. rozstrzelanym 11 kwietnia 1940 roku w gałeckim lesie. Aktu poświęcenia dokonał ks. Piotr Stempień, pracujący w misji katolickiej w Brazylii.
Fundatorami pomnika przy mogile pomordowanych mieszkańców Gałek są:
Stowarzyszenie Ułanów im. OWWP majora Hubala z Poświętnego, Stowarzyszenie Kawalerii w barwach 11. Pułku Ułanów Legionowych z Radomska, Szwadron 11. Pułku Ułanów Legionowych z Radomia, 13 Pułku Ułanów Wileńskich z Kielc.Bezimienna mogiła hubalczyka
Nieopodal mogiły chłopów z Gałek, znajduje się w lesie samotna wojenna mogiła. W tym miejscu pochowany został 13 marca 1940 roku żołnierz majora Hubala, Kazimierz Kubacki. Do tej pory była to bezimienna mogiła. Z inicjatywy Środowiska „Hubalczycy” i wójta gminy Gielniów Władysława Czarneckiego, umieszczono na niej tabliczkę z inskrypcją: Kazimierz Kubacki, żołnierz OWWP majora Hubala, żył lat 23. Cześć jego pamięci.
Jacek Lombarski
Zapisane
prawdziwy patriota zna historię własnego kraju
Strony:
1
...
11
12
[
13
]
14
15
Skocz do:
Wybierz cel:
-----------------------------
Kategoria ogólna
-----------------------------
=> Przywitaj się
=> Dla początkujących
===> Rzeczy niebezpieczne, typowe dla obszarów leśnych!
===> Identyfikacja
=> Aktualności
=> Identyfikacja znalezisk
===> Bizuteria Dewocjonalia itp.
===> Medale, wpinki itp
===> Numizmaty
===> Militaria
===> Cywilne
===> Guziki-filobutonistyka
===> Pojazdy i ich elementy
=> Nasze odkrycia
=> (Nie)zapomniani
=> Lokalizmy Mazowsza
=> Nasze incjatywy na Mazowszu
=> Wykrywacze metali
===> Jaki kupic ?
===> GARRETT
===> MINELAB
===> TESORO
===> FISHER
===> RUTUS
===> Testy wykrywaczy metali
=> Osprzęt do prowadzenia poszukiwań
=> Konserwacja znalezisk
=> Spotkania, wspólne wypady
=> Bitwy i potyczki na Mazowszu
=> Ciekawe miejsca, historie
=> Współpraca z Archeo i Konserwatorem Zabytków
=> Konkursy
=> Ogłoszenia
=> Koncert życzeń
=> O forum
=> Kopalnia wiedzy
=> Moje drugie hobby
=> Pogaduszki-o naszym hobby i nie tylko
=> Dołek
Mazowieckie forum poszukiwaczy skarbów.
Firma archeologiczna
Pozycjonowanie z agencją z Warszawy Skuteczni.pl