Wczoraj po raz pierwszy zostałem wyproszony z pola...
Kulturalnie i spokojnie, ale zawsze. Pogadałem sobie z właścicielem pola, i przyznam się że takiego argumentu się nie spodziewałem.
"Wie pan, miałem trochę do czynienia z prawem...Hm...I przy moim pechu wolę dmuchać na zimne...Bo jak trafi się jakiś nawiedzony poszukiwacz, który coś naprawdę znajdzie, i zgłosi to archeologom, to wie pan co się stanie?...Pole ogrodzą, zakażą wstępu, a jak w końcu zbiorą fundusze, a nie wiadomo ile im to zajmie czasu, to nie wiadomo czy pole będzie się nadawało do użytku... A ja rolnik jestem i z niego żyję! "
Przyznałem słuszność, gorliwie zapewniając
że niczego nie chciałem zgłaszać
i się wyniosłem
Czego i Wam nie życzę!
Dasz Dół!