Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?
Kwiecień 25, 2024, 00:12:44

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane

Strona główna Pomoc Szukaj Zaloguj się Rejestracja Admin kontakt BLOG
Strony: [1] Do dołu Drukuj
Autor Wątek: Nowe teorie ws. "Riese" i "złotego pociągu". Rdułtowski: to historia bez precede  (Przeczytany 777 razy)
ragez
Starszy strzelec
*

Pomógł 0
Offline Offline

Wiadomości: 19


: Wrzesień 26, 2015, 17:06:20

- Kompleks "Riese" planowano wykorzystać pod koniec wojny do celów wojskowych. Niewykluczone, że w podziemiach miały powstać magazyny na nową broń specjalnego przeznaczenia. Świadczyć o tym może nieznana wcześniej dokumentacja, m.in. rozkaz z kwietnia 1945 roku – powiedział Bartosz Rdułtowski. Badacz zagadek II wojny światowej przedstawił także teorię nt. "złotego pociągu", którą wiąże z hipotezą o przewożeniu "tajnej broni". – Mam jednak poważne obawy o finał tej sprawy – stwierdził publicysta. W jego ocenie, na Dolnym Śląsku na wyjaśnienie czeka jeszcze wiele tajemnic, takich jak np. "sensacyjna historia" Szczeliny Jeleniogórskiej.

Przemysław Henzel: O Dolnym Śląsku zrobiło się głośno za sprawą "złotego pociągu", ale ta historia nie jest jedyną tajemnicą związaną z tą częścią Polski. Dzięki bogatym doświadczeniom historycznym region ten obfituje w sporą liczbę sekretów. Jednym z najbardziej znanych jest kompleks "Riese" (niem. Olbrzym), który budowano w Górach Sowich w czasie II wojny światowej. Tematem tym zajmuje się Pan od wielu lat. Jakie badania w Górach Sowich prowadził Pan w ostatnim czasie?

Bartosz Rdułtowski: W ciągu minionych miesięcy zajmowałem się głównie masywem Gontowej, a to z racji historii o ukrytym tam depozycie. Musiałem zweryfikować szereg relacji dotyczących tego obszaru. Wyszła z tego niesamowicie ciekawa historia. Na Gontowej są cztery znane sztolnie projektu "Riese" – dwie z nich, na tzw. wyższym poziomie, są zakratowane – to sztolnie nr 1 i 2. Sztolnia nr 4 jest obecnie zasypana, podczas gdy teren sztolni nr 3 został wydzierżawiony przez firmę z Pomorza, która razem z magazynem "Odkrywca" prowadzi tam od kilku lat poważne prace badawcze. To dzięki temu przedsięwzięciu udało się w końcu dostać do wnętrza sztolni nr 3. Po wojnie ktoś wysadził w powietrze jej wejście. Bez wątpienia zrobiono to z premedytacją, co potwierdził mi choćby inspektor górnictwa kierujący realizowanymi w "trójce" pracami.

Czy w wyniku takich prac przybliżamy się chociaż trochę do ostatecznego wyjaśnienia ponurej tajemnicy "Riese"? Od lat mówi się, że ten podziemny kompleks miał być tajną kwaterą główną Adolfa Hitlera. Ale nie brakuje również spekulacji o laboratorium, w którym miała powstawać niemiecka Wunderwaffe, w tym nawet... latające spodki.

Nowe hipotezy dotycząc "Riese" narodziły się w połowie lat 90. Wtedy pojawiły się opowieści o Wunderwaffe i testowaniu w Górach Sowich latających talerzy. Niestety, ta infantylna tematyka stała się dość popularna, a prostowanie tych informacji zaczęło się dopiero w ostatnich latach – głównie za sprawą mojej książki "Ostatni sekret Wunderwaffe". W obliczu ostatnich odkryć na zagadnienie "Riese" musimy spojrzeć nieco inaczej. Potwierdziły się bowiem moje przypuszczenia jeszcze z 2009 roku, kiedy to przygotowując materiał do filmu "Tajemnice Riese" stwierdziłem, że przeznaczenie projektu mogło zmieniać się wraz ze zmianą sytuacji na froncie II wojny światowej. I okazuje się, że dokładnie tak było, co potwierdzają informacje przedstawione w 2014 roku przez Romualda Owczarka w wydanej przeze mnie książce "Zagłada Riese" (2014).

Czy udało się dotrzeć do nowych-starych dokumentów na temat "Riese"?

Pół roku tematu wydałem książkę "Zapomniane fabryki zbrojeniowe Hitlera" również autorstwa Romualda Owczarka, badacza-archiwisty, który od lat zajmuje się tematem "Riese". Książka ta zawiera m.in. pasjonujący rozdział właśnie na temat "Olbrzyma". Romualdowi udało się dotrzeć do nieznanej dokumentacji – w tym do rozkazu z kwietnia 1945 roku. Precyzował on, że podziemia Gór Sowich mają być wykorzystywane jako magazyny na broń; następnie doprecyzowano, że ma być tam zorganizowana produkcja przemysłowa, magazyny oraz pomieszczenia dla pracowników.

Jakiemu celowi, w takim razie, miał pod koniec wojny służyć ten podziemny kompleks?

24 kwietnia 1945 roku dyrektor budowlany Müller z kierownictwa Organizacji Todt na Dolnym Śląsku udał się do Pragi, gdzie dostał nakaz, by w tempie ekspresowym to nowe ogromne przedsięwzięcie w Górach Sowich zakwalifikować jako najbardziej pilny projekt budowlany na Dolnym Śląsku. Prace miały zostać zakończone już 15 maja 1945 roku – czyli kilkanaście dni później. W podziemnych sztolniach "Riese" miała zostać założona instalacja elektryczna oraz systemy grzewcze i wentylacja. Jak zatem widać, to co we wrześniu 1943 roku zaplanowano z myślą o budowie kwatery Hitlera, pod sam koniec wojny miało stać się m.in. magazynem dla jakiejś broni.

Dlaczego w takim razie doszło do zmiany tych planów?

Stało się tak właśnie z powodu zmian na froncie; już pod koniec lipca 1944 roku było wiadomo, że budowanie w Górach Sowich  kwatery nie ma dużego sensu. Jeszcze bardziej jasne stało się to na początku 1945 roku, ale prace w "Riese" trwały nadal. Dzisiaj można śmiało przyjąć, iż obszar, gdzie znajdują się podziemia Gór Sowich, miał rozkazem gen. Heinza Guderiana z lipca 1944 roku zostać wykorzystany jako część tzw. linii Nibelungów w celach obronnych, fortyfikacyjnych, przed nadciągającą Armią Czerwoną. W kwietniu 1945 roku nastąpiła kolejna zmiana decyzji. Jak na razie nie wiemy, co dokładnie miało być składowane w "Riese", ale wiadomo, że pomieszczenia miały być "odporne na wszelkie bombardowania"! Skłaniam się do wniosku, że to mogły być magazyny na jakąś nową broń specjalnego przeznaczenia będącą być może w fazie prototypowej. Czytelnika zainteresowanego tym tematem odsyłam do mojej najnowszej książki "Zaginiony konwój do Riese", którą napisałem razem z Łukaszem Orlickim.

"Nowa broń specjalnego przeznaczenia"? Czym, według Pana, w istocie, mogła być ta "Wunderwaffe"?

Niemcy pod koniec II wojny światowej pod względem wielu technologii wojskowych wyprzedzali Amerykanów, Brytyjczyków i Rosjan. Przykładem mogą być projekty związane z napędem rakietowym, odrzutowym czy pociskami samosterującymi. Jeżeli w Górach Sowich znajdują się jakieś zdeponowane pod koniec wojny przez Niemców "cudowne bronie", to ja bym szedł właśnie tym kierunku. Zadałbym także pytanie: "Po co w 1945 roku Niemcy mieliby chować taką broń na Dolnym Śląsku?". Najbardziej logiczne wyjaśnienie jest takie, że osoby, które kierowały takimi projektami, wiedziały, że w zamian za przekazanie tej broni np. Amerykanom, będą mogły kupić wolność dla siebie i swoich bliskich. Takie decyzje pod koniec wojny można było podejmować dosyć łatwo, bo III Rzesza była już w rozsypce, panował prawdziwy bajzel, rozpadał się także wszechwładny dotąd nazistowski aparat kontroli. Znakomitym przykładem takiego właśnie handlu tajną technologią u schyłku wojny jest historia Wernhera von Brauna, jego zespołu i rakiet V-2.

Kolejna zagadka związana z Dolnym Śląskiem z okresu II wojny światowej to poszukiwania "złotego pociągu". W jakich okolicznościach zetknął się Pan z tą sprawą?

Historia "złotego pociągu", w formie jaką znamy ostatnio z mediów, jest bardzo uproszczona. Obecnie mówi się o "złotym pociągu" w kontekście Wałbrzycha, a przecież historia ta ma co najmniej dwa człony; ten drugi jest związany z Władysławem Podsibirskim i górą Sobiesz. W latach 90. Podsibirski otrzymał pozwolenie na bezprecedensowe prace eksploracyjne w tamtej okolicy, które zakończyły się równie bezprecedensową porażką. Jeśli zaś chodzi o najnowszą sprawę związaną z Wałbrzychem, to byłbym zdziwiony, gdyby ów pociąg rzeczywiście tam odnaleziono. A jeszcze bardziej, gdyby były w nim jakieś precjoza, takie jak obrazy czy biżuteria. Hipoteza o przewożeniu tajnej broni o wiele bardziej mnie przekonuje. Pokrywa się również ze wspomnianym wcześniej rozkazem. Uważam jednak, że "karnawał odkryć", z jakim mamy teraz do czynienia, to zwykły "efekt domina", który będzie jeszcze trwał jakiś czas nakręcany przez potrzeby czysto komercyjne.

Ale trudno jednak z całą pewnością już teraz wykluczyć, że taki pociąg, z nieznaną zawartością, nie znajduje się w którejś części Dolnego Śląska. Pan także nadal interesuje się tą sprawą.

Pięć miesięcy temu spotkałem się z Tadeuszem Słowikowskim. Powodem tego spotkania była informacja, iż pan Tadeusz posiada najstarsze szkice sztolni na Gontowej, do których chciałem dotrzeć. Nasza rozmowa zeszła w pewnym momencie na temat "złotego pociągu". Pan Tadeusz opowiedział mi wszystko z niesamowitą pasją i ogromnym zaangażowaniem. Stwierdziłem, że choć jest to zapewne legenda, to jako osoba od ponad 10 lat zajmująca się weryfikacją takich właśnie historii, muszę się nią poważnie zająć. Zdałem sobie bowiem sprawę, że warto opisać tę sprawę choćby po to, by pokazać Czytelnikom, jak historia "złotego pociągu" ewoluowała na przestrzeni ostatnich lat – aż do rewelacji, które ogłoszono miesiąc temu.

Czy takich tajemnic wciąż czekających na wyjaśnienie na dolnym Śląsku może być jeszcze więcej? Czy też skończy się na "złotym pociągu"?

Z całą pewnością można powiedzieć, że ta część Polski skrywa w sobie jeszcze wiele tajemnic i każdego roku dowiadujemy się czegoś nowego. Co roku pojawiają się nowe informacje, które każą nam weryfikować część poprzednich poglądów i badań. Dobrym przykładem historii, która wciąż nie została do końca zbadana, jest właśnie kwestia "Riese". Dzieje się tak dlatego, że do dziś nie mamy dokumentacji założeniowej tego projektu z 1943 roku, która jasno by pokazała, gdzie miały być poszczególne sztolnie kompleksu, czy planowano je ze sobą połączyć, i jak miały wyglądać poszczególne kompleksy. Mnie interesuje jednak najbardziej to, jak zagadka "Riese" była badana po II wojnie światowej przez instytucje rządowe i wojskowe, sposób opisywania badań w dokumentach oraz jak ewoluowały legendy na temat tego kompleksu. W toku badań udało mi się zgromadzić olbrzymie archiwum materiałów, liczące ponad tysiąc sztuk różnych dokumentów, publikacji i artykułów prasowych. Niedługo przedstawię w tej sprawie kolejne, myślę zaskakujące, wnioski.

Co w takim razie z zaginionym konwojem do "Riese" i depozytem, który miał zostać ukryty w Górach Sowich?

Ta historia jest wyjątkowa. Jako wydawca mam na koncie kilkanaście książek o "Riese" – w tym kilka mojego autorstwa. Są to książki popularnonaukowe, dokumentalne. Tymczasem nowa książka, na temat zaginionego konwoju, jest raportem ze śledztwa, pisanym bardzo żywym językiem. Wraz z Łukaszem Orlickim opisaliśmy nasze wieloletnie śledztwo dotyczące historii analogicznej do złotego pociągu – czyli ukrycia depozytu w jednej ze sztolni w Górach Sowich. Zresztą, historii o takich konwojach z końcowego kresu II wojny światowej, jest bardzo dużo.

Jak wyglądały okoliczności ukrycia tego depozytu?

Na przełomie stycznia i lutego 1945 roku zwijano całe "Riese", zabierając ludzi i sprzęt, tak więc po Górach Sowich kursowało wiele ciężarówek. Stąd pewnie tyle słownych relacji o "tajnych konwojach" w rejonie Gór Sowich. My piszemy jednak o wydarzeniach, które rozegrały się już wiosną 1945 roku. Źródłem tych informacji jest komendant Bohdan Grabowski, który w maju-czerwcu 1945 roku wraz z Dywizją Sudecką przybył do Konar (obecnie Świerki), gdzie miał pilnować porządku. Wówczas poznał niemieckiego inżyniera Moschnera, który kilka miesięcy wcześniej widział, jak pod sztolnię na Gontowej przybył konwój ciężarówek. Jego zawartość wniesiono do sztolni, po czym wewnątrz odstrzelono fragment podziemi, blokując dostęp do depozytu. Grabowski nakazał rozpoczęcie prac udrażniających ów fragment. Chciał przejąć depozyt...

... ale czy udało się coś odnaleźć?

Zgodnie z relacją Grabowskiego, nie dokopano się do depozytu, m.in. z uwagi na trudności terenowe. Prace musiały być przerwane. W tym czasie Grabowski dowiedział się również, że na Moschnera poluje NKWD. Prawdopodobnie pomógł mu uciec, a wkrótce sam poszedł siedzieć. Jak relacjonował, powodem miała być jego przynależność do Armii Krajowej. Udało się nam z Łukaszem Orlickim dotrzeć m.in. do teczki Grabowskiego w IPN. Wynika z niej szereg pasjonujących i mrocznych faktów. Jesienią 1946 roku w Górach Sowich w rejonie Gontowej działy się zaskakujące wydarzenia. Tymczasem zgodnie z relacją Grabowskiego, po odzyskaniu wolności, pojechał pod sztolnię, ale przekonał się, że została ona "odstrzelona". To jedyna taka sztolnia w Górach Sowich; moim zdaniem, odstrzelenie sztolni miało ścisły związek z depozytem, który został tam schowany pod koniec wojny.

Jeśli mówimy o sztolniach, to warto zaznaczyć, że pojawiają się także teorie, jakoby miały one w Górach Sowich tworzyć całe "podziemne miasto". I tutaj, po raz kolejny, pojawia się kompleks "Riese".

Określenie "podziemne miasto" jest niezwykle barwne, wręcz fantastyczne. Takie sformułowanie pojawiło się już w prasie w 1948 roku, o czym pisałem w mojej książce "Podziemne tajemnice Gór Sowich". Jednak koncepcja, według której podziemia w Górach Sowich miałyby być ze sobą połączone, jest dla mnie irracjonalna. Dlaczego? Bo w przypadku "Riese" nie było takiej potrzeby.

Takie doniesienia pokazują jednak, że wokół takich zagadek mogą narastać całe legendy.

Oczywiście rewelacje o "podziemnym mieście", to znakomity trik marketingowy – to termin, który gwarantuje reklamę całemu regionowi. Ja patrzę na te sprawy jednak nieco inaczej, bo weryfikuję fakty; obserwuję, jak powstaje i ewoluuje takie zjawisko socjologiczne jak mit. Podobnie jest także ze "złotym pociągiem". Mam poważne obawy o finał tej sprawy. Ta historia może zakończyć się sztucznie stworzonym niedopowiedzeniem – czyli sugestią rodem z teorii spiskowych, że: "pociąg nie został odnaleziony, bo ktoś tajemniczo zablokował prace". Powstanie kolejna miejska legenda! Mam nadzieję, że w tym przypadku tak się jednak nie stanie, że wszystko zostanie przewiercone dosłownie "na wylot" i zobaczymy, co tam jest, a czego tam nie ma. Tak czy inaczej, jest to historia bez precedensu – także pod kątem tego, jak ta sprawa żyje medialnie. Bez wątpienia, jesteśmy w bardzo ciekawym okresie dla pasjonatów tajemnic II wojny światowej.

Czyli przed badaczami zainteresowanymi odkryciami w Górach Sowich pozostaje jeszcze sporo ciekawych miejsc - nawet jeśli rzeczywiście nie ma tam "podziemnego miasta"?

Góry Sowie jeszcze przed II wojną światową były terenem górniczym. Gdybym żył w tamtych czasach i chciał coś ukryć, to chowałbym artefakty w starych poniemieckich sztolniach, a nie w obiektach typu "Riese". Było bowiem wiadomym, że po wojnie wzbudzą one największe zainteresowanie i będą poddane wnikliwym badaniom. Ale logika swoje, a życie swoje, o czym świadczy choćby przykład Gontowej. Tym niemniej, jeśli ktoś teraz twierdzi, że jakaś nowo namierzona sztolnia to fragment "Riese", to sugeruję powściągliwość. Należy się najpierw zastanowić i zbadać dokładnie sprawę, bo może to być jedynie fragment starych poniemieckich górniczych sztolni, odizolowanych od siebie. Historia odkrytej około 2007 roku sztolni w Sowinie, koło góry Gontowej, jest tu dobrym przykładem. To niemiecka sztolnia górnicza (Hellmuth), która na kilka dekad była zasypana i zapomniana. Gdy wejście się odsłoniło, wielu publicystów rozpisywało się mylnie o odkryciu nowych podziemi "Riese".

Czyli tajemnic do wyjaśnienia z pewnością nie zabraknie... Jakie, w związku z tym, są Pana kolejne plany wydawnicze?

Za półtora miesiąca pojawi się książka "Skarb generała" dotycząca sztandarowej w Polsce historii skarbowej, czyli zagadki "Szczeliny Jeleniogórskiej". Będzie to tyleż opasłe co pasjonujące tomisko autorstwa Krzysztofa Krzyżanowskiego. Moim zdaniem, to co Krzysztof przedstawi w tej książce,  będzie jeszcze większą sensacją, niż "złoty pociąg". Zwłaszcza dla osób zainteresowanych tajemnicami skarbów III Rzeszy, które zostały ukryte na polskich ziemiach pod koniec II wojny światowej.

Kolejny mój projekt, który lada dzień ujrzy światło dzienne, to strona internetowa "Pogromcy mitów historii". Powstała ona z ogromnej potrzeby, bo o zagadkach związanych  historią piszę się dwojako. Część publicystów przedstawia je rzetelnie, próbując odpowiedzieć na pytania, podczas gdy inni, z założenia, piszą tylko po to, by mieć z tego pieniądze. Dlatego też podają czytelnikom "na tacy" różne niestworzone opowieści i teorie. Celem tej witryny będzie demaskowanie rożnych historii, które w istocie są jedynie mitami lub oszustwami. Będziemy pisać nie tylko o historii sensu stricto, ale także np. o ufologii, która nadal nieźle miesza ludziom w głowach. Najlepszym dowodem tego "mieszania" była histeryczna reakcja części polskich ufologów na moją książkę "Tajne operacje. PRL i UFO". Zdemaskowałem w niej bowiem jako mistyfikację najbardziej znany polski przypadek rzekomego kontaktu z UFO, do jakiego doszło 10 maja 1978 roku w Emilcinie. Wielu osobom było to bardzo nie na rękę. Obiecuję, że na portalu takich zdarzeń opiszmy więcej.

Będziemy też rzeczowo dyskutować na szerokie spektrum zagadek, tak aby systematycznie weryfikować kolejne legendy. Oczywiście wraz z kołem redakcyjnym będziemy otwarci na współpracę z innymi publicystami, dla których prawda jest ciekawsza od bajek. Warto zrobić w końcu w Polsce mały porządek w kwestiach związanych z różnymi szeroko pojętymi tajemnicami historii, poczynając od skarbów III Rzeszy, poprzez Wunderwaffe, a na UFO kończąc. Tej jesieni będzie gorąco!http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/nowe-teorie-ws-riese-i-zlotego-pociagu-rdultowski-to-historia-bez-precedensu/0mrzfl
Zapisane
Strony: [1] Do góry Drukuj 
Skocz do:  

Mazowieckie forum poszukiwaczy skarbów. Firma archeologiczna
Pozycjonowanie z agencją z Warszawy Skuteczni.pl

Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2009, Simple Machines